Pechową trzynastknę, czas zacząć!
_____________________________________________________
- Hej! - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Louisa.
- Hę? - Zapytałam głupkowato widząc, że każdy z nich mi się przygląda.
- Pytaliśmy czy w to wchodzisz. - Powtórzył Zayn, orientując się, że kompletnie ich nie słuchałam.
Przez chwilę zastanawiałam się nad tym głęboko, nie wiedziałam co mam robić. Jeśli chodziło tego Tristana... Moje przyjaciela, mogłam skazać go na tortury i śmierć. Mogłam stracić ważną dla mnie osobę. Jednak przytaknęłam głową. Mimo wszystko, musiałam zadbać o bezpieczeństwo brata, a tylko tak mogłam mu pomóc. Jednak nie miałam zamiaru od razu wydać przyjaciela, miałam w zamiarze, dowiedzieć się co takiego zrobił i w jakiś sposób pomóc mu.
- Świetnie, w takim razie zbieraj się. Jedziesz z nami. - Rzucił Zayn i ruszył w stronę reszty moich znajomych.
Od razu ruszyłam za nim, nie wiedziałam co zamierzał.
- Która to twoja walizka? - Zapytał jedynie, a gdy wskazałam na nią palcem, on chwycił jej rączkę i pociągnął w stronę wyjścia.
- Co się dzieje? - Mój nadgarstek złapał Chris.
- Nic. Wrócę późno, albo wcale. - Rzuciłam na odchodne i ruszyłam w stronę Zayna i reszty gangu.
Harry uśmiechnął się bezczelnie w moją stronę, następnie obejmując mnie ramieniem, które od razu zrzuciłam i spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Jak się okazało, każdy z nich przyjechał oddzielnym autem. Ach tak, trzeba poszpanować. Muszę przyznać, że było czym, no ale bez przesady.
Stanęłam spoglądając na auta i kierujących się w ich stronę właścicieli. Pomarańczowy należał do Zayna, czarny do Harry'ego, czerwony do Liama, a białe do Nialla i Louisa. Spojrzałam na Zayna pytającym wzrokiem ponieważ nie wiedziałam, do którego auta mam się udać. Palcem wskazał na czarne auto, a ja spojrzałam na niego niedowierzając. 'Zajebiście, kurwa.' mruknęłam pod nosem i ruszyłam w stronę samochodu jak na ścięcie. Wsiadłam do środka i od razu miałam ochotę wyjść, gdy zobaczyłam cwaniacki uśmiech, pojawiający się na twarzy chłopaka, z którym przyszło mi jechać. Usłyszałam warkot pięciu silników, następnie pisk opon i dźwięk przyspieszania. Lubiłam szybką jazdę, a już na pewno, zawsze chciałam się przejechać takim autem. Jechaliśmy w ciszy więc pozwoliłam sobie porządzić się i włączyłam radio.
SOUNDTRACK
Znalazłam stację, która mnie satysfakcjonowała i zaczęłam pod nosem śpiewać tekst lecącej piosenki. Widziałam, że Harry był zdziwiony moim gustem muzycznym ale najwyraźniej akurat nie różnił się jakoś bardzo od jego gustu, ponieważ wyciągnął rękę w stronę radia i pogłośnił. Przez chwilę na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu ale zniknął tak szybko jak się pojawił więc jest możliwość, że miałam jakieś przywidzenia. Po chwili zamyślenia odwróciłam twarz w stronę szyby i zdziwiłam się tym, że nie kojarzę okolicy. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam, że auta pozostałych zniknęły. Jechaliśmy pustą drogą, a wokół nie było żywej duszy. Spojrzałam na Harry'ego, który znów przybrał na twarz swój cwaniacki uśmiech. Nie miałam zamiaru panikować, nie chciałam mu dać tej satysfakcji. Czekałam aż zatrzymamy się gdzieś. Gdziekolwiek to gdzieś było. Po dziesięciu minutach wjechaliśmy na parking, który skojarzyłam z parkingiem, na którym Liam mnie kiedyś zostawił. Pobitą i wyprutą z sił. Chłopak zgasił silnik i wysiadł z auta, po chwili otwierając drzwi od mojej strony i wyciągając mnie z auta za ramię. Kopniakiem zamknął drzwi i rzucił mnie na nie. Złapał w żelaznym uścisku moje nadgarstki i przycisnął do mojej klatki piersiowej. Nie szarpałam się, jedyne co robiłam to wpatrywałam się w jego zielone oczy. Gdyby spojrzenie mogło zabijać to mam nadzieję, że właśnie leżałby przede mną zimny trup. Niestety nie miałam takich mocy co powodowało, że nieważne jakie plany miał i tak byłam na straconej pozycji. Jedną dłonią trzymał obie moje ręce, natomiast drugą oparł na aucie, obok mojej głowy. Nachylił się nade mną i przejechał zębami po mojej szyi.
- Znów byłaś niegrzeczna w stosunku do mnie. - Szepnął, a jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko.
- Znów zachowałeś się jak dupek. - Syknęłam jadowicie.
- I po co ten jad? - Przejechał palcem po moim policzku.
Zaczął kreślić swoimi palcami nieokreślone wzory na mojej szyi i karku. Skoro tak ze mną pogrywa to dlaczego ja miałabym pozostawać dłużna? Zabawa to zabawa, może być dla obu stron. Korzystając z chwili nieuwagi chłopaka, udało mi się wyswobodzić jedną rękę. Od razu chciał ją złapać i znów zamknąć w żelaznym uścisku, lecz nie pozwoliłam mu na to, kierując ją od razu na jego klatkę piersiową i zjeżdżając nią nieco w dół. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja przygryzłam lekko dolną wargę patrząc na niego zalotnie. Najwyraźniej spodobał mu się mój ruch bo po chwili poczułam jak jego wargi przylegają do mojej szyi składając na niej agresywne pocałunki. Poczułam jak tracę grunt pod nogami i zostaję posadzona na przedniej masce auta. Oplotłam nogi wokół bioder chłopaka, który błądził dłońmi po moim ciele. Odchyliłam głowę w tył, dając mu tym większe pole do popisu. Przymknęłam powieki mając już w głowie plan dalszego działania. Skoro chłopak się rozproszył to może dam sobie z nim teraz radę. Niestety nie dane było mi wcielić planów w czyn bo poczułam jak ktoś nagle odciąga loczka ode mnie i to dośc brutalnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że chłopak leży na ziemi, a nad nim stoi wkurzony Liam. Ciężko oddcyhał, a dłonie miał zaciśnięte w pięści. Spojrzała to na jednego, to na drugiego i zeskoczyłam z auta przy czym głośno prychnęłam. Wyminęłam ich i ruszyłam w stronę stojącego obok jednego z aut Zayna. Zorientował się, że zmierzam w jego stronę więc wsiadł do środka co po chwili zrobiłam i ja. Ruszyliśmy z piskiem opon, zostawiając tamtą dwójkę na parkingu. Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać jak to możliwe, że nie usłyszałam podjeżdżających aut. Czyżbym aż tak zajęła się swoim planem, lub co gorsza... Harrym? Spojrzałam na Zayna, który w tym momencie uderzył pięścią w kierownicę. Lekko podskoczyłam na swoim siedzeniu zdziwiona tym nagłym ruchem chłopaka.
- Idiota. - Syknął pod nosem.
Wyjęłam z kieszeni bluzy paczkę papierosów, którą podsunęłam mulatowi nawet na niego nie patrząc. Spojrzał w dół i wyjął jednego po czym opadlił go, leżącą niedaleko zapalniczką. Uchylił okno, przez co do auta wpadło wieczorne powietrze, które owiało moją twarz. Przymknęłam oczy, rozkoszując się tym uczuciem. Odetchnęłam z ulgą i nadal opierając się o zagłówek, odwróciłam twarz w stronę kierowcy. W tym momencie, skupiony na drodze i z papierosem w ustach wyglądał niczym anioł. Anioł zemsty. Analizowałam każdy milimetr jego twarzy, od kilkudniowego zarostu, po postawione w górę włosy. Chyba wyczuł, że się mu przyglądam bo wyrzucił filtr za okno i spojrzał w moją stronę. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie bez mrugnięcia. Mimo tego, że nie patrzył na drogę jechał szybko i płynnie. Nagle rozdzwonił się jego telefon, którego nie odebrał od razu. Dopiero, gdy dźwięk stawał się niesamowicie uciążliwy chwycił za niego i przyłożył do ucha, niechętnie wracając wzrokiem do ulicy.
- Czego? - Warknął do telefonu wyraźnie niezadowolony. - Za chwilę będziemy. - Rozłączył się i rzucił telefon na jego miejsce.
- Kto dzwonił? - Zapytałam, odzywając się pierwszy raz od naszego wyjścia z lotniska.
- Niall. Tamta dwójka.. wróciła do domu. - Rzucił oschle i przyspieszył.
Po kilku minutach parkowaliśmy pod ich domem. Zayn wysiadł z auta co zrobiłam i ja, następnie oboje ruszyliśmy do środka. Od razu skierowaliśmy się w stronę salonu, skąd dochodziły dźwięki rozmów, pozostałych domowników.
Mulat przeszedł obok wszystkich z groźną miną, następnie się do nich odwracając. Zmierzył wzrokiem dwójkę, która stała w tym momencie obok siebie, a na ich twarzach widocznych biło kilka otarć i ciemniejących śladów uderzeń. Ruchem głowy wskazał Niallowi i Louisowi by opuścili pokój. Blondyn złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę wyjścia ale ja wcale nie miałam zamiaru stąd wychodzić.
- Puść mnie. - Rzuciłam do niego, próbując wyrwać się z uścisku.
- Idź z nimi. - Powiedział Zayn tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Spojrzałam na niego, pokazując mu że wcale nie mam zamiaru go słuchać. Ale gdy natknęłam się na jego oczy i ujrzałam jak bezgłośnie porusza wargami mówiąc 'Proszę wyjdź.' poddałam się Niallowi i wyszłam razem z nim i Louisem na zewnątrz. Jednak nie miałam zamiaru odchodzić daleko. Stanęłam niedaleko drzwi co zresztą zrobili również moi towarzysze. Usłyszałam jedynie stłumione głosy, które najwyraźniej próbowały się tłumaczyć. Następnie odłogs mocnego uderzenia i huk, który zwiastował zetknięcie się kogoś z podłogą.
- Następnym razem, łapy przy sobie. - Usłyszałam już wyraźniej głos Zayna, który w tym momencie naciskał na klamkę by otworzyć drzwi.
Gdy wyszedł, od razu spojrzał na mnie, a ja wzrok skierowałam na jego pięści, które w tym momencie nieco krwawiły. Nawet nie chciałam myśleć ile siły musiał włożyć w uderzenia skoro doprowadził swoje kostki do takiego stanu. Bez słowa weszłam do salonu i mijając dwójkę idiotów, którzy w tym momencie ledwo trzymali się na czworaka, wyciągnęłam z szafki apteczkę. Z satysfakcją spojrzałam na męczących się chłopaków. Wróciłam na korytarz i chwyciłam Zayna za nadgarstek, ciągnąc go w stronę kuchni. Gdy szliśmy przez korytarz, odwróciłam głowę lekko w jego stronę by spojrzeć na jego twarz. Pomimo iż widziałam, że nie jest do końca zadowolony, w pełni poddał się mojemu dotykowi i nie opierał się, gdy sadzałam go na krześle, następnie opatrując ranki, powstałe na jego knykciach.