piątek, 28 marca 2014

Rozdział 7

Podałam mężczyźnie adres hotelu, który znajdował się poza miastem. Byliśmy w połowie drogi, gdy zdałam sobię sprawę, że nie mogę tak tego zostawić. Jeśli ucieknę to narażę na niebiezpieczeństwo wszystkich, którzy sa mi bliscy, a mnie i tak w końcu znajdzie. Jeśli mam umrzeć to chcę zrobić to z honorem. Nakazałam mężczyźnie powrót do mojego mieszkania. Po dwudziestu minutach wysiadałam pod domem i modliłam się w duchu by mojego brata tam nie było. Całe szczęście, gdy weszłam do środka było pusto. Ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i ponownie nałożyłam makijaż. Następnie ruszyłam do szafy skąd wyciągnęłam czyste ubrania. Jeśli mam ginąc to chociaż stylowo ubrana. Parsknęłam na tę myśl, czasem potrafię zachowywać się jak prawdziwa blondynka.


SOUNDTRACK
Przed ponownym wyjściem z domu, przejrzałam się jeszcze w lustrze by upewnić się, że nie widać na twarzy śladów pobicia ani żadnych ewentualnych śladów mojej dzisiejszej ucieczki. Złapałam kluczyki od auta i zamykając za sobą drzwi przeszłam do garażu. Podążałam krętymi ścieżkami miasteczka i pomimo, że dziś był pierwszy raz gdy byłam w willi Dark Evil to idealnie pamiętałam drogę, którą w tym momencie się poruszałam. Nie szczędziłam sobie prędkości, która rozwijała się do 160km/h. W tym momencie miałam wszystko gdzieś, ciagle mając w głowie jedno zdanie 'Skoro i tak dziś umrę..' zaśmiałam się nerwowo i otwierając schowek wyjęłam z niego paczkę papierosów, następnie odpalając jednego. Uchyliłam szybę i czułam wieczorny powiew wiatru, który pieścił moją twarz. Zauważyłam podjazd znajdujący się w lesie i skręciłam na niego. Podjechałam pod sam dom, wysiadłam z auta i zatrzasnęłam drzwi. Odważnym krokiem ruszyłam w stronę wejścia. Nie krępowałam się, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Słyszałam dobiegające z salonu głosy więc ruszyłam w tamtą stronę i opierając się o framugę stanęłam w wejściu. Najpierw spojrzał na mnie blondyn, a jego oczy momentalnie się powiększyły, a ja miałam wrażenie, że za moment wyjdą mu z orbit. Reszta widząc zachowanie Nialla spojrzała w moim kierunku, miny wszystkich były podobne. Tylko Liam wyglądał na wściekłego, a jego oczy znów poczerniały. Tym razem się nie bałam, byłam gotowa na wszystko i zamierzałam się bronić. Zobaczyłam, że szatyn podnosi się z miejsca i rusza w moim kierunku. Odepchnełam się od ściany i również zrobiłam kilka kroków w przód. Przez chwilę staliśmy naprzeciw siebie i mierzyliśmy się wzrokiem. Kątem oka zauważyłam, że jego pięść zmierza w stronę mojej twarzy więc zrobiłam unik. Chybił. Po chwili obok nas znalazła się pozostała czwórka chłopaków. Blondyn trzymał pięść Liama i patrzył na niego z wyrzutem.

- Mamy zasady. - powiedział oschle Zayn
- Od dawna się ich nie trzymamy. - odparł wściekle Liam
- Tej jednej nie łamiemy.
- On już ją złamał. - po chwili odezwał się blondyn

Mulat spojrzał na mnie wielkimi oczami. Mimo, że nie wiedziałam o jaką zasadę chodzi to chyba zaczynałam się domyślać. Liam zrobił mi tylko jedną rzecz. Uderzył mnie co zrobił by w tym momencie ponownie, gdyby nie Niall.

- Jaka to zasada? - zapytałam niezwykle spokojnie
- Kobiet nie tykamy. - wyjaśnił Louis
- Panowie toż to dziwka, a nie kobieta. - zaśmiał się sarkastycznie Harry

Może i jestem impulsywna ale w tym momencie nie wytrzymałam. Nikt nie będzie mnie bezpodstawnie nazywał dziwką. Dziś już mu coś obiecałam i w tym momencie to wykonałam. Moja pięść wylądowała na jego kroczu z siłą, o której nawet nie miałam pojęcia. Chłopak zgiął się w pół i opadł na kolana.

- Pożałujesz tego. - wysyczał
- Uważaj żebyś ty nie pożałował. - odparłam i podeszłam znów do Liama, którego wciąż trzymał Niall i Zayn - Chciałabym ci tylko coś powiedzieć.
- Więc słucham, madame. - parsknął
- Zasłużyłeś na wszystko co cię w życiu spotkało. Na każdą bolesną chwilę. Zasłużyłeś na to by gnić w osamotnieniu. Wciągnąłeś mnie w bagno i myślisz że dam się wykorzystywać? Że będę twoim workiem treningowym? - zacisnęłam dłoń w pięśc i uderzyłam go w twarz, widziałam ze próbował się wyrwać z uścisku chłopaków lecz oni go jedynie zacieśnili - Myślisz, że jeśli jestem dziewczyną to mogę być twoją zabawką? - zapytałam mrużąc oczy - Pamiętasz ile razy mnie uderzyłeś? Cztery, za każdym razem mocniej.

Po raz drugi wymierzyłam pięść w jego twarz, potem trzeci, a potem czwarty. Za każdym razem próbował się wyrwać ale Niall i Zayn mu na to nie pozwolili. Trzymali go tak jakby wystawiali mi go do ciosu. Mogłam sądzić, że jest to kara za złamanie zasady chociaż moje uderzenia pewnie i tak nie robiły na nim wrażenia choć gdy spojrzałam na krew cieknącą z jego nosa i krwawiącą wargę, uśmiech pojawił się na mojej twarzy.

- Jesteś śmieciem. Jesteś potworem, tak jak wy wszyscy ale ty.. ty jesteś najgorszy. Chociaż nie - udałam zamyślenie - dzielisz pierwsze miejsce z Afro. - czułam w sobie tyle siły i nienawiści, że nie panowałam nad sobą - Powinieneś umrzeć, powinni cię torturować żebyś umierał w męczarniach. Puśćcie go. Niech mnie zabije, widzę że ma na to ochotę.
- Pożałujesz wszystkich słów. - syknął Liam oswobodzając się z uścisku chłopaków
- Zabij mnie. Wszystko będzie lepsze niż patrzenie na ciebie i przebywanie w twoim towarzystwie.

Przez chwilę patrzył na mnie z wściekłością lecz po chwili jego rysy łagodniały, a twarz przybierała wygląd osoby pokonanej.

- Wyjdź. - szepnął
- Co? - zapytałam zdziwiona
- Wynocha! - wrzasnął, a ja zrobiłam wielkie oczy

Nie mogłam ruszyć się z miejsca, gdy poczułam uścisk na ręku. Niall prowadził mnie do auta, do którego niemal mnie wepchnął.

- Jedź. - nakazał, a ja posłuchałam

W drodze do domu kilkakrotnie zatrzymywałam się na poboczu by złapać kilka głebokich oddechów i uspokoić ciało, które niebezpiecznie drżało. W pewnym momencie aż zrobiło mi się żal Liama. W jego oczach widziałam żal i smutek gdy nakazał mi wyjść. W końcu udało mi się dojechać do domu. Weszłam do środka i od razu wchodząc do swojej sypialni zamknęłam ją na klucz i padłam na łóżko.

Rozdział 6

Ja jedynie przesunęłam się w bok by zrobić mu przejście.

- Moje biedactwo. - szepnął i ucałował siny policzek

Od razu podążył do salonu i rozsiadł sie na kanapie. Ja poruszałam się za nim niczym cień nie wiedząc co powinnam zrobić. Stanęłam niedaleko sofy i wpatrywałam się w rozglądającego się chłopaka.

- Ubierz się mamy na dziś zaplanowane małe spotkanie. - posłał mi uśmiech, którego jeszcze u niego nie widziałam
- Jakie spotkanie? - szepnęłam bo na tyle pozwalała mi rosnąca w gardle gula
- Chłopcy chcą cię poznać, wczoraj byłaś nieco zdenerwowana więc nie wsystkim przypadłaś do gustu. - rzucił przeczesując palcami swoje włosy
- A jeśli ja nie chcę ich poznać? - zapytałam nieco odważniej
- Skarbie, ty nie masz tu nic do gadania. - zaśmiał się i pokręcił głową - Pójdziesz sama czy mam ci się pomóc przebrać? - zapytał nieco zniecierpliwiony

Nie odpowiedziałam, wiedziałam że nie uda mi się wykręcić z jego dzisiejszych planów więc powolnym krokiem ruszyłam w stronę sypialni. Przeszłam przez cały pokój i zamknęłam się w łazience. Przemyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Postanowiłam zachowywać się normalnie, jak gdyby nic się nie stało. Zaczęłam od normalnych czynności jakimi było nałożenie podkładu, nieco pudru, które mogłyby choć trochę zakryć siniaka. Następnie kredka, trochę błyszczyku i tusz. Muszę przyznać, że makijaż naprawdę czyni cuda, ślad był ledwo widoczny, możliwe że gdybym nie wiedziała, że tam jest to wcale bym go nie widziała. Włosy rozpuściłam i ruszyłam do szafy, w której zaczęłam grzebać w poszukiwaniu czegoś co by mi odpowiadało.

- Pospiesz się. - usłyszałam głos dobiegający zza drzwi i aż się wzdrygnęłam

Zacisnęłam mocniej pięści, a usta w wąską linię przy okazji zamykając powieki. Kilka razy głębiej odetchnęłam i w końcu wybrałam strój.
Przebrana, wyszłam z pokoju i bez słowa ruszyłam do kuchni, gdzie chwyciłam za kartkę i długopis. Liam widząc co robię złapał mój nadgarstek, dośc mocno.

- Co ty odwalasz? - syknął
- Piszę, że wyszłam do lekarza, nie chcę żeby mnie szukał. - odparłam patrząc mu w oczy i wyszarpnęłam dłoń z jego uścisku

Notatkę powiesiłam na lodówce i zamykając za sobą drzwi, wsiadłam do ciemnego auta. Ten chłopak chyba w ogóle nie zwracał uwagi na panujące na ulicach zasady. Wyprzedzał samochody co chwila przyspieszając. Pokręciłam głową i wpatrywałam się w widoki za oknem, wsłuchując się w muzykę lecącą z radia. Po piętnastu minutach znaleźliśmy się w miejscu, w którym nie przypominam sobie bym kiedykolwiek była. Skręciliśmy w leśną uliczkę choć nie taką zwykła gdyż najwyraźniej był to podjazd do posesji. Nie myliłam się, moim oczom po chwili ukazał się ogromnych rozmiarów budynek wyglądający jak jakaś pieprzona willa otoczona drzewami. Zatrzymaliśmy się niedaleko wejścia. Przez chwilę wpatrywałam się w dom przez przednią szybę, gdy Liam otworzył drzwi od mojej strony niczym zasrany gentelmen. Wysiadłam z auta i ruszyłam za nim. Weszliśmy do mieszkania, a mi ukazał się gustownie urządzony holl. W mojej głowie pojawiła się myśl, że mogłabym tu mieszkać lecz po chwili skarciłam się za tą myśl.

- Chodź. - głos wyrwał mnie z zamyślenia i zostałam pociągnięta w stronę salonu
- Kogo my tu mamy. - zaśmiał się szyderczo chłopak z loczkami - Chyba musimy sobie coś wyjaśnić. - rzucił podchodząc w moją stronę
- Za mało ci wczoraj wyjaśniłam, Afro? - parsknęłam, a on zacisnął dłonie w pięści
- Ty mała.. - zaczął lecz ja mu przerwałam
- Nie jestem żadną 'małą'. Odpieprz się ode mnie bo możesz poczuć moją pięść w miejscu, w którym nie chcesz jej poczuć i wierz mi że nie będzie to przyjemna rzecz. - wysyczałam mrużąc przy tym oczy i patrząc wprost w jego

Nie wiem czemu ale tylko on był osobą, której nie bałam się pyskować. Wiedziałam, że jeśli tylko będzie miał okazje to zemści się za to co powiedziałam ale w tym momencie miałam to w dupie bo czułam, że chociaż trochę mogę rozładować gniew jaki mam w sobie.

- Coś ty powiedziała? Ty szmato! - wrzasnął i rzucił się w moją stronę przygotowałam się na uderzenie lecz go nie poczułam
- No już Styles. Nie mów że dałeś się tak łatwo wyprowadzić z równowagi. - usłyszałam do tej pory nieznajomy mi głos - Jestem Zayn. - rzucił chłopak i wyciągnął w moją stronę dłoń, której nie ścisnęłam, pokręcił głową i zaśmiał się pod nosem - Ten z którym się ciągle kłócisz - wskazał głową na loczka - to Harry. - zbliżył się do mnie i szepnął - Rzadko daje się go wyprowadzić z równowagi ale gdy się to już uda to nie ma hamulców więc uważaj.

Zostałam zaprowadzona przez Liama do kanapy i na niej niemal siłą usadzona. Po chwili w salonie zjawiło się jeszcze dwóch chłopaków. Obaj podeszli do mnie by się przedstawić lecz ja nie poświęciłam im nawet minuty uwagi. Zachowywali się jak normalni i grzeczni chłopcy od czego miałam odruch wymiotny. Łgarze i aktorzy ale ja nie byłam osobą, którą łatwo nabrać. Harry i Liam gdzieś wyszli, wcześniej szepcząc coś do siebie. Zostałam sama z Zaynem i pozostałą dwójką, których imion niestety nie zapamiętałam. Mulat usiadł obok mnie i zarzucił rękę na oparcie kanapy więc automatycznie się odsunęłam.

- Chyba nas nie lubisz. - zaśmiał się cicho
- Jesteście potworami. - odparłam
- Nie wszyscy. - spoważniał - On nie jest potworem. - szepnął wskazując głową na śmiejącego się blondyna - Po prostu życie zmusiło go do tego co teraz robi. Osoby dla niego bliskie sprawiły, że wszystko co było w nim umarło przez co znalazł nas i upodobnił się do nas. Ale on nigdy nie był potworem i nim nie będzie. - mówiąc to ciągle przyglądał się chłopakowi, a jego oczach dało się zauważyć coś dziwnego
- Współczujesz mu. - szepnęłam niedowierzając
- Wszystko co tu widzisz stworzyłem ja. Nigdy nie życzyłem nikomu by znalał się w tym razem ze mną. Bezuczuciowość pomaga we wszystkim co robimy ale Niall nie potrafi się wyzbyć wzystkich emocji. Już zawsze będą męczyły go wyrzuty sumienia, które w końcu zjedzą go od środka i nie pozotawią nic.
- A ten obok niego? - zapytałam wskazując głową na szatyna siedzącego obok Nialla
- Louis? Widzę, że serio nie słuchałaś jak się przedstawiali. - parsknął ale po chwili znów spoważniał - Louis to jest ten, który próbuje wszystko załatwić rozmową. Mimo, że jest z nami stara się nie stać takim jak my. Zawsze powtarza "Nikt nigdy nie mówił, że to co się stało było zaplanowane" i ma rację. Nikt z nas nie planował, że będzie tym kim będzie. Ale niektórzy z nas nadal mają kontrolę nad tym co ich spotyka.
- Kim wy w ogóle jesteście? - zapytałam mrużąc oczy
- Nie wiem czy dobrym pomysłem jest bym ci to zdradzał.
- Chcę wiedzieć najwyraźniej i tak już nie mam szans na to by wydostać się z tego bagna. Liam nigdy mi na to nie pozwoli.
- Tak, Liam jest tym upartym. Zawsze dopnie swego ale mimo tego co o nim myślisz nie jest taki najgorszy.
- Chcę wiedzieć. - powtórzyłam
- Dark Evil we własnej osobie. - usłyszałam za uchem głos Harry'ego i aż podskoczyłam

SOUNDTRACK
W tym momencie byłam totalnie przerażona. Siedziałam właśnie w domu gangu odpowiedzialnego za większość morderstw w tym miasteczku. Dilerka również była ich specjalnością. Słyszałam o nich wiele, choć nikt nigdy nie widział jak wyglądają, jedynie ich ofiary które niestety, gdy je znajdowano nie były w stanie zdradzić ich tożsamości. Zakryłam dłonią usta, a moje oczy urosły do rozmiarów piłki do tenisa. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec. Nie wiedziałam nawet jakim cudem znalazłam się na zewnątrz i ruszyłam w ucieczkę przez las. Nie myślałam, po prostu czułam ogromny strach, który przejął kontrolę nad moim ciałem. Biegłam tak nawet nie wiem ile. Na początku słyszałam krzyki całej piątki, które po jakimś czasie ustały. Pomimo kondycji, którą miałam ta ucieczka była niesamowicie męcząca. Obraz przed oczami zaczynał się zamazywać od płaczu ale i od braku powietrza w płucach. Nie mając więcej sił opadłam na ziemię za wielkim drzewem i starałam się opanować oddech. Wtedy poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moich ustach mimowolnie zaczęłam krzyczeć lecz po chwili zobaczyłam błękitne oczy, które momentalnie mnie uspokoiły.

- Wezmę rękę, tylko nie krzycz. Błagam. - szepnął kucając przede mną, pokiwałam głową, że rozumiem
- Nie rób mi krzywdy, proszę. - zaczęłam szlochać
- Nic ci nie zrobię. Uciekaj. Jeśli pobiegniesz jeszcze trochę prosto, uda ci się dotrzeć do drogi, którą pobiegniesz w prawo, rozumiesz? - nie zareagowałam - Prosto i w prawo, rozumiesz? - potrząsnął mną, a ja przytaknęłam
- Ale on mnie zabije, gdy mnie znajdzie. Zabije mnie. Zemści się, że uciekłam. - szepnęłam
- Jeśli nie zrobił ci nic po tym jak go uderzyłaś, to nie zrobi ci nic gdy znów się spotkacie.
- Nic mi nie zrobił? Nic?! - pisnęłam i przetarłam rękawem mokry od potu policzek, ścierając przy tym podkład i puder i odwróciłam w jego stronę siny policzek - Zrobił mi to. - wskazałam na niego palcem - I to. - szepnęłam pokazując poździerane dłonie, które znów zaczynały krwawić - Jeśli to mało, to wyobraź sobie że nogi wyglądają trzysta razy gorzej. On mnie zabije, a ja nie chcę umierać.

Widziałam, że chłopak jest zszokowany tym co zobaczył. Aż dziwne, w końcu mieszka z całym gangiem, do którego sam należy. Mieszka z moim prześladowcą więc powinien wiedzieć do czego zdolny jest jego przyjaciel.

- Uciekaj. Po prostu uciekaj. Ja zajmę się resztą. Po prostu biegnij i się nie odwracaj. Rozumiesz? - zapytał pomagając mi wstać, a ja przytaknęłam - Biegnij.

Nie wiem czemu go posłuchałam, mogła to być przecież pułapka i mogłam wbiec wprost w zasadzkę ale mimo tego kim był ten blondyn to zaufałam mu, zaufałam jego błekitnym tęczówkom i szczerości, którą w nich dostrzegłam i najwyraźniej zrobiłam dobrze. Zayn miał rację, chłopak taki jak Niall nie powinien żyć tak jak żyje. Powinien mieć prawo do szczęścia. Uciekłam, choć byłam pewna że nie na długo. Wchodząc do domu nie zważałam na ból jaki odczuwałam. Spakowałam rzeczy w walizkę, dzwoniąc wcześniej po taxi, do której teraz wsiadałam.. wiedziałam, że nie mogę tu wrócić, dlatego żegnałam dom, żegnałam przyjaciół, żegnałam brata i wszystko co tu miałam. Żeganałam to wszystko z płaczem i żalem.

czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 5

SOUNDTRACK

Spojrzałam na jego twarz, która wyrażała jedynie wściekłość. Zaciśnięta szczeka dodawała mu niezwykle groźnego wyglądu. Spojrzałam w jego czarne oczy i w tym samym momencie poczułam uderzenie na policzku, które było silnijesze niż poprzednie zetknięcie jego pięści z moją twarzą. Nogi ugięły się pode mną ale nie dane było mi upaść. Poczułam jak jego dłonie zaciskają się na moich ramionach i podciągają w górę. Spojrzał na mnie, a po chwili skupił wzrok na moim policzku, na którym niewątpilwie widać było teraz ślad po uderzeniu. Uścisk zjechał na nadgarstek, za który zostałam pociągnięta w stronę wyjścia. Przeszliśmy koło kanap, na których siedzieli jego znajomi. Nie zważał na nawoływania z ich strony. Po chwili czułam świeże powietrze owiewające moją twarz. Zostałam wepchnięta do ciemnego auta, w którym za kierownicą zasiadł Liam. Odpalił silnik i z piskiem opon ruszył spod klubu. Jechaliśmy z prędkością dosięgającą niemal 200km/h. Chłopak wymijał napotkane na drodze auta, a jego twarz nadal spięta powoli się rozluźniała. Agresywnie zmieniał biegi przy okazji przyspieszając. Ja siedziałam wbita w fotel z milionem myśli na sekundę. Nie wiedziałam co zamierza ani gdzie mnie wiezie. Bałam się odezwać i ruszyć więc po prostu czekałam na to co zaplanował wobec mnie. Wyjechaliśmy z miasta, za szybą pojawiały się krajobrazy, których jeszcze nigdy nie widziałam, przerażenie rosło we mnie z sekundy na sekundę i sprawiało że zaczynałam tracić możliwość myślenia, oddychania, nawet poruszenia się. Nagle zatrzymaliśmy się wyjątkowo gwałtownie. Chłopak wysiadł, a po chwili i ja zostałam wyciągnięta z auta. Szarpnięciem odwrócił mnie w swoją stronę, tak bym mogła patrzeć na jego twarz. Przejechał kciukiem po policzku, który wciąż pulsował. Przez chwilę widziałam w jego oczach coś przypominającego troskę lecz po chwili poczułam kolejne uderzenie, które tym razem posłało mnie na ziemię. Wylądowałam na kolanach, podpierając się o podłoże rękoma, próbowałam złapać oddech, który został mi odebrany tym uderzeniem.

- Zobacz do czego mnie zmuszasz. - usłyszałam nad sobą - Wstań jak do ciebie mówię! - krzyknął, a ja choć próbowałam, nie mogłam wstać

Poczułam kolejne szarpnięcie, które postawiło mnie do pionu, a ja resztkami sił utrzymałam się na nogach.

- Wiesz, że muszę ci dać nauczkę. Chociaż tak bardzo bym tego nie chciał. - przez chwilę pokręcił głową, a twarz ukrył w dłoniach

Chwila słabości nie trwała długo, znów poczułam uderzenie, w tym momencie ostateczne. Takie, które sprawiło, że wszystkie siły mnie opuściły. Upadłam na ziemię już nawet nie próbując się podpierać. Moja twarz poczuła mocne zderzenie z podłożem. Chciałam płakać ale nawet na to nie miałam siły, starałam się ją wykorzystać do tego by podnieść się i pokazać, że nie jest w stanie mnie złamać, że mogę mu się postawić. Niestety okazałam się być niesamowicie słabą i kruchą osobą. Usłyszałam oddalające się kroki.

- Zostawię go, wystarczysz mi ty. - usłyszałam, a po chwili pozostawiając w mojej głowie echo tych słów, auto odjechało

Nie wiem ile czasu spędziłam leżąc na ziemi, wiem jedynie, że w końcu udało mi się podnieść do pozycji siedzącej. Zobaczyłam leżącą niedaleko torebkę, chwyciłam ją i wyciągając telefon zaczęłam zastanawiać się co w tym momencie powinnam zrobić. Czy zadzwonić po kogoś z przyjaciół? Od razu zrezygnowałam z tego pomysłu, wiedząc że musiałabym się tłumaczyć. Wykręciłam numer do firmy taxi. Nakreśliłam mężczyźnie okolicę, w której się znajduję na co odparł, że może być dopiero za pół godziny ponieważ tyle zajmie mu droga. Aż dziwne, że mój dojazd tu trwał nie dłużej niż dzisięć minut. W końcu ujrzałam światła, na chwiejących się nogach doszłam do auta i wsiadłam do niego, szeptem podajac mężczyźnie adres. Widziałam jak podczas drogi, spogląda w lusterko, patrząc na mnie ze współczuciem i co jakiś czas pytając czy wszystko w porządku. Ja jedynie przytakiwałam głową, nie odrywając wzroku od widoków za szybą, w ten sposób starałam się międzyinnymi nie pokazywać śladu, który widniał na moim policzku. Gdy dotarłam do domu, była czwarta w nocy. Po cichu wślizgnęłam się do środka i z butami w ręku przeszłam do swojej sypialni. Przeszłam do łazienki, w której w końcu odważyłam się spojrzeć w lustro.

- O boże.. - było to jedyne co zdołałam wypowiedzieć, gdy patrzyłam na swoje odbicie

Prawy policzek zaczynał nabierać kolor mocnego fioletu. Bałam się, że nie uda mi się go zakryć żadnym makijażem. Następnie spojrzałam na swoje dłonie i kolana. Skóra na nich była poździerana, a na jednej nodze widniała zaschnięta strużka krwi. Chwyciłam za płatki kometyczne, wodę utlenioną i zaczęłam oczyszczać powstałe w dzisiejszym starciu rany. Miałam ochotę krzyczeć, gdy poczułam pieczenie i szczypanie lecz pozostałam jedynie przy zagryzaniu wargi i ściskaniu ust w wąską linię. Następnie weszłam pod prysznic, nawet nie zdejmując do niczego nie nadającej się już sukienki. Pozwoliłam by strumienie wody zmyły ze mnie wspomnienia dzisiejszego wieczoru. Po piętnastu minutach wyszłam spod prysznica i przebrałam w pidżamę, która leżała na jednej z szafek. W końcu położyłam się do łóżka, gdzie niemal od razu zaczęłam płakać i szlochać nie mogąc uwierzyć w to że wpakowałam się w takie bagno. Przez resztę nocy udało mi się przespać może dwadzieścia minut, ponieważ co chwilę budziłam się zalana potem i nie mogąc złapać oddechu, który znikał, a w zastąpstwie za niego pojawiał się niesamowity strach. Przez okno w pokoju zaczęły wpadać promienie słoneczne, które niesamowicie raziły moje zmęczone oczy, gdy zegarek zaczął wybijać ósmą usłyszałam ciche pukanie do drzwi i automatycznie położyłam się na prawym boku, by móc ukryć siny policzek.

- Hej, jak się czujesz? - szepnął brat widząc, że mam otwarte oczy
- Lepiej - posłałam nikły uśmiech - ale chyba jeszcze dziś zostanę w łóżku.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytał gładząc dłonią moje włosy
- Nie. Dam sobie radę. Ty leć bo spóźnisz się na zajęcia.
- Nie zamykaj więcej drzwi na noc. Chciałem wejść w nocy sprawdzić czy wszystko ok ale było zamknięte. Nie chciałem cię budzić więc odpuściłem ale się martwiłem.
- Przepraszam. - szepnęłam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, lecz szybko ją otarłam
- Jak coś to dzwoń. - cmoknął mnie w czoło i wyszedł z pokoju

Poczekałam aż usłyszę zamykanie drzwi wyjściowych i dopiero wtedy obróciłam się na plecy by po chwili wstać z łóżka. Podeszłam do lustra by sprawdzić jak dziś wygląda mój policzek. W sumie nic się nie zmieniło. Nadal miał przerażająco ciemny kolor. Przemyłam twarz zimną wodą by nieco się rozbudzić. Włosy związałam w kucyk i przeszłam do kuchni by zrobić sobie kawę. Usłyszałam, że ktoś wjeżdża na podjazd więc wyjrzałam przez okno w korytarzu. Od razu poznałam ciemne auto, które zatrzymało się nieopodal. Szybko przekręciłam zamek w drzwiach i wstrzymałam oddech chowając się i jak najszybciej znikając z widoku. Usłyszałam pukanie do drzwi, zadziwiająco spokojne.

- Blair. Wiem, że tam jesteś. - usłyszałam i przeraziłam się - Nie każ mi być niegrzecznym i wyważać drzwi.

Nie reagowałam, a pukanie przerodziło się w walenie. Po pięciu minutach na chwilę ustało.

- Sama tego chciałaś! - usłyszałam wściekły krzyk

Nie chciałam żeby to robił, bałam się że byłby do tego zdolny. Wstałam i powoli przekręciłam zamek, następnie uchylając drzwi.

- No co? Nie zaprosisz mnie do środka? - na twarzy chłopaka wymalowany był szyderczy uśmiech

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 4

Otworzyłam oczy i poczułam przeraźliwy ból głowy. Zbierając w sobie wszystkie siły podniosłam się do pozycji siedzącej i ze zdziwieniem stwierdziłam iż jestem w swoim pokoju. Wsunęłam rękę do kieszeni i wyjęłam z niej telefon celem sprawdzenia godziny. Okazało się że jest 16:30. Czyli od pół godziny powinnam być na treningu. Sięgnęłam dłonią do tyłu głowy i poczułam niewielkie rozcięcie, które już naszczęście nie krwawiło. Spuściłam nogi z łóżka na podłogę i opierając się łokciami o kolana, schowałąm twarz w dłoniach. Wzięłam kilka głębszych oddechów i stanęłam na nogach. Zakręciło mi się  w głowie ale tylko chwilwo. Zeszłam do kuchni i wzięłam znalezione w szafce tabletki, które miałam nadzieję, że chociaż trochę zmieniejszą ból. Mój telefon zaczął dzwonić więc odebrałam go bez zastanowienia.

- Gdzie jesteś? - usłyszałam w słuchawce głos Sary
- W domu, przepraszam ale źle się czułam. Położyłam się spać i dopiero teraz się obudziłam. - skłamałam by nie wciągać ich w tą chorą historię
- Przynieść ci coś? Jakieś leki, coś do jedzenia? Boże żebyś się tylko nie rozchorowała. - zaczęła panikować
- Spokojnie już jest lepiej ale dzisiaj już nie przyjdę. Przepraszam, naprawdę.
- Nie ma sprawy. Damy sobie radę. Muszę kończyć. Papa, trzymaj sie. - przesłała mi buziaki
- Papa. - odparłam i rozłączyłam się

W sumie nie byłam pewna jak powinnam się czuć. Z jednej strony byłam zła i żądna zemsty, a z drugiej przerażona. Dopiero teraz olśniło mnie, że chłopak musiał wnieść mnie do domu, a drzwi przecież były zamknięte. Wstałam i ruszyłam w ich kierunku po chwili bacznie je oglądając. Pacnęłam się w głowę widząc leżące na szafce klucze, musiał przeszukać moją torbę i je znaleźć. Tylko dlaczego w ogóle zadał sobie tyle trudu i dotransportował mnie do domu? Pomijam fakt, że mnie pobił i nastraszył ale w końcu mógł mnie tam zostawić. W końcu 'powinnam dostać nauczkę' jak to on powiedział. Kolejną rzeczą, która mnie przerażała było to ze teraz zaczęłam wszystko składać do kupy. Brązowe oczy chłopaka stojące w grupce, gdy uciekałam. Brązowe oczy osoby, która jeździła w aucie w okolicach mojego domu i brązowe oczy chłopaka, z którym miałam starcie zaledwie godzinę temu. We wszystkich tych sytuacjach te oczy wydawały mi sie być dziwnie znajome. Teraz już wiedziałam dlaczego. Należały do jednej i tej samej osoby, którą był chłopak moim zdaniem mającym coś z psychopaty i nie mającym żadnych zachamować przed popełnieniem przestępst, zwłaszcza mordów. Wpakowałam się w jedno wielkie bagno, z którego nie wiedziałam jak się wywinąć. Wiedziałam jedynie, że nie mogę wciągnąć to nikogo z moich przyjaciół. Ich muszę trzymać od tego jak najdalej. Wróciłam do salonu i owinięta kocem usiadłam na kanapie, wpatrując się w wyłączony telewizor. Nagle usłyszałam głośną muzykę przed domem więc ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych, które po chwili otworzyłam. Z ciemnego auta wysiadał mój brat z szerokim uśmiechem na twarzy machając w moją strone. Drzwi od strony kierowcy otworzyły się i zamarłam. Stał tam brunet z kpiarskim uśmiechem i wyzywającym spojrzeniem skierowanym w moją stronę. Ukradkiem zerknął na mojego brata, a ja przestałam oddychać już naprawdę.

- Dzięki stary. - krzyknął mój brat i uścisnął dłoń kierowcy
- Nie ma sprawy. Hej Blair. - krzyknął w moją stronę i uśmiechnął się sztucznie
- Chris wracaj do domu. W tym momencie. - pisnęłam zdenerwowana
- Co? - zapytał głupkowato
- Już! - krzyknęłam i nie czekając na nic zrobiłam kilka kroków w przód i pociągnęłam go za sobą wracając do środka

Zamknęłam za nami drzwi i przekręciłam zamek. Wyjrzałam przez okienko przy nich i widziałam jak ten idiota kręci głową z uśmiechem na twarzy i wsiada znów do auta.

- Czy ciebie pojebało? Jesteś chory? Gówniarzu! - naskoczyłam na brata i walnęłam go pięścią w klatkę
- O co ci chodzi? Sama kazałaś mu po mnie przyjechać. - odparł zatrzymując moją pięść swoją dłonią
- Że co kazałam zrobić? - zapytałam unosząc brew
- Przyjechał po mnie do Tristana i powiedział, że kazałaś mu mnie odebrać.
- A ciebie nie nauczyli, że z nieznajomymi nie wsiada się do auta?
- W ogóle o co ci chodzi? Kto to był?
- Nie ważne, masz się od niego trzymać z daleka. Zrozumiałeś?
- Jak powiesz mi o co chodzi. - powiedział stanowczo
- Nie pyskuj. Idź coś zjedz. Zapomnij. - pokręciłam głową i ruszyłam do siebie

Miałam wrażenie, że mózg mi za moment eksploduje. Byłam tak potwornie zła na brata, że wsiadł z tym człowiekiem do auta. Nie pomyślał co robi! Byłam też zła na siebie bo to przeze mnie moi bliscy mogą mieć problemy. Zeszłam do kuchni, gdzie siedział mój brat i chciałam zrobić sobie coś do picia, gdy zakręciło mi się w głowie i oparłam się rękoma o blat. Poczułam, że Chris mnie obejmuje i biorąc na ręce, zaniósł mnie do mojego pokoju.

- Co ci jest? - zapytał przestraszony
- Źle się czuję. To wsyzstko. - odparłam słabo
- Zrobię ci coś do jedzenia. Może jakieś leki?
- Nie trzeba. Po prostu pójdę spać. Nie martw się. - uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam w policzek

Poczekał aż się przykryję i usiadł obok mnie na łóżku. Wiedziałam, że nie wyjdzie dopóki nie usnę wiec udawałam, że pogrążyłam się w krainie marzeń sennych. Usłyszałam kroki i cicho zamykane drzwi. Odetchnęłam i po chwili poczułam wibracje telefonu. Dzwonił nieznajomy numer więc nie miałam zamiaru odbierać. Odrzuciłam połączenie lecz po minucie dostałam SMS.

- 'Nie ładnie mnie ignorować. Za godzinę widzę cię w [xxx] Club. Inaczej zajmę się twoim bratem, kochanie.'

Moje serce zaczęło bić przerażająco szybko, tak ze traciłam oddech. Wiedziałam, że nie żartuje. Nie byłam osobą, która daje sobą manipulować ale postanowiłam iść do tego klubu, choć nigdy tam nie byłam.

- 'Zostaw go w spokoju. Przyjdę.' - odpisałam jedynie i odrzuciłam telefon w kąt

Weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i w miarę ogarnęłam swój wygląd. Mimo, że miałam spotkać się tam z NIM to nie chciałam wyglądać jak niechluj. Postanowiłam założyć jedną z sukienek bardziej wyzywających. Nie wiem czemu po prostu taki był mój plan.
Zrobiłam mocny makijaż, a włosy ułożyłam tak by zakrywały rankę którą miałam. Wychodzenie przez okno w szpilkach i obcisłej sukience nie należało do najprostszych ale jakoś sobie z tym poradziłam. Wsiadłam do wcześniej zamówionej taxi i podając nazwę klubu czekałam aż tam dojedziemy. Po dotarciu na miejsce zapłaciłam i podchodząc do wejścia zobaczyłam dość długą kolejkę. Na szczęście okazało się, że swoim strojem zbytnio się nie wyróżniałam bowiem ludzie poubierani byli w stylowe koszule, spodnie oraz sukienki. Gdy już miałam udać się na koniec kolejnki, podszedł do mnie jeden z ochroniarzy. Spojrzał na jakąś kartkę, a następnie na mnie.

- Blair Black? - zapytał, a ja przytaknęłam - Za mną. - odparł, a ja posłusznie ruszyłam za nim

SOUNDTRACK
Zostałam przeprowadzona przez klub i doprowadzona do kanap. Siedziała na nich grupka chłopaków, a wokół nich kręciło się kilka dziewczyn. Od razu zauważyłam chłopaka, którego miałam ochotę zabić gołymi rękoma. Miałąm byc grzeczna, ale gdy zauważyłam jego cwaniacki usmiech cos we mnie pękło. Zacisnęłam dłonie w pięści i podeszłam do niego. Gdy zobaczył, że zbliżam się w jego stronę automatycznie wstał. Zatrzymałam się kilka centymetrów od niego i spoglądając w górę puściły mi wszystkie hamulce.

- Odpieprz się od mojego brata, psycholu! - krzyknełam
- Ojj. Liam widzę, że waleczna się trafiła. - zaśmiał się któryś z jego kolegów
- Stul psyk afro. - syknełam, a jego mina od razu się zmieniła na pełną złości
- Jak mnie nazwałaś? - zapytał z gniewem w oczach
- Spokojnie Styles. - rzucił stojący na przeciw mnie brunet
- Jeszcze raz się do niego zbliżysz, a uwierz że nie ręczę za siebie. - zwróciłam się znów do brązowookiego
- Naprawdę? Ty mi grozisz? - zaśmiał się
- Ostrzegam.
- Ale ja się nie boję.

W tym momencie nie wiem co we mnie wstąpiło ale moja dłoń złożyła się w pięść i nie wiadomo kiedy wycelowała prosto w twarz szatyna. Włożyłam w to całą siłę jaką miałam i widocznie było warto bo chłopak lekko się zachwiał i zginając się w pół przyłożył dłoń do policzka, w który dostał.

- Powinieneś. - doparłam i nie czekając na nic odwróciłam się i ruszyłam na parkiet pomiędzy ludzi

Dopiero teraz dotarło do mnie co takiego zrobiłam i już miałam w głowie milion myśli jaką karę przyjdzie mi za to zapłacić. Chciałam stamtąd jak najszybciej uciec ale nie mogłam znaleźć żadnej drogi, która mogłaby prowadzić do wyjścia. Przystanęłam na chwilę na środku parkietu co było niezwykle złym pomysłem. Poczułam uścisk na nadgarstu i zostałam pociągnięta przez tłum. Liam wciągnął mnie do jakiegoś pomieszczenia.
Spojrzałam na niego szklącymi się oczami ponieważ wiedziałam, że to co zrobi mi teraz moze skończyć się nawet na tym że stracę życie, w jego oczach widziałam jedynie mrok, a ich kolor zmienił się z brązowych na głeboko i intensywnie czarne.

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 3

- Najwyraźniej jednak tak. - odparłam lekko drżącym głosem choć starałam się go opanować
- Mała, chyba nie wiesz z kim rozmawiasz. - zaśmiał się chamsko na co ja go lekko odepchnęłam
- Nie muszę wiedzieć by móc ocenić jaki jesteś. - syknęłam i spojrzałam w jego oczy

Z brązowych zaczynały zmieniać barwę na czarną, źrenice nie odróżniały się od obramówek, a jego twarz przypominała wyrazem wściekłego tygrysa, który za moment zaatakuje. Dłonie zacisnął w pięści, a jego nozdrza rozchylały się i zwężały w szybkim tempie. Zbliżył się do mnie o krok, a ja byłam przygotowana na wszystko. Gdy zamknęłam oczy usłyszałam otwierające się drzwi i głos kilku osób. Otworzyłam oczy i wyglądając zza ramienia bruneta zauważyłam wchodzącą grupkę uczniów. Chłopak nachylił się nad moim uchem i przeraźliwie niskim szeptem rzucił:

- Do zobaczenia. - i odwracając się na pięcie wyszedł z sali po drodze trącając barkiem jednego z chłopaków

Oddychałam szybko lecz na twarz przybrałam uśmiech by nie zdradzić niczego przed ludźmi, którzy teraz stali naprzeciw mnie.

- Khym. - odchrząknęłam żeby mój głos brzmiał naturalnie - Słyszałam, że wybieracie się na zawody stanowe? - uśmiechnęłam się
- Tak, dzięki twojej pomocy przy poprzednim układzie udało nam się zakwalifikować. - posłał mi ciepły uśmiech Douge
- W takim razie, lepiej zabierajmy się do pracy. Niestety nie mogę wam poświęcić tym razem tyle czasu ile wtedy... - zaczęłam ale przerwała mi Alice
- Wiemy, krajowe. Gratulujemy po nich zostaną wam już same najlepsze konkursy. - wyszczerzyła się i przybiła mi piątkę
- Jeśli uda nam się wygrać. Konkurencja jest coraz lepsza. - westchnęłam
- Będzie dobrze, trzymamy kciuki, a jak HYA trzymają kciuki to wszystko jest możliwe! - krzyknął Ray i zrobił gwiazdę
- Dzięki, w takim razie do roboty. - klasnęłam w dłonie i patrzyłam jak każdy zaczyna się rozgrzewać
- Kto to był? - usłyszałam koło ucha szept Douge'a
- Nie ważne. - odszepnęłam nie odrywając wzroku od reszty grupy
- Nie wyglądał na przyjaznego.
- To naprawdę mało istotne, skup się na rozgrzewce. - przywołałam na twarz sztuczny uśmiech i pchnęłam go w stronę reszty

Gdy w końcu mogliśmy zaczynać każde z nas stanęło w kółku i zaczęliśmy burzę mózgów. Było dużo śmiechu ale wiedzieliśmy, że mimo to musimy się postarać. Wiedziałam jak zależało im na wygranej wiec starałam się pomóc jak tylko mogłam. Przypominali mi mnie i From US. Zżyci ze sobą i nie wyobrażający sobie by kogoś zabrakło w ekipie. Podobało mi się też to, że gdy na nich patrzyłam, a oni na mnie to widziałam w ich oczach podziw, który według mnie nie do końca uzasadniony, to i tak sprawiający że czułam się niesamowicie. W końcu po kilku godzinach męczącej pracy udało nam się stworzyć układ, który oczywiście był jeszcze do dopracowania ale z grubsza wydawał się być dobry. Wszyscy ruszyliśmy do szatni gdzie wzięliśmy szybki prysznic i przebraliśmy się w początkowe ubrania.

- Idziesz z nami coś zjeść? - zapytała Didi, gdy wszyscy spotkaliśmy się przy wyjściu z sali
- Chętnie ale za godzinę mam trening ze swoją ekipą, muszę wpaść jeszcze na chwilę do domu. - uśmiechnęłam się w jej stronę
- Biedaczka, mogłaś mówić że macie dziś trening nie męczylibyśmy cię tak. - dodała Alice
- Nie ma sprawy, w sumie to dobrze mi zrobiła taka odskocznia od naszego układu.
- W takim razie nie zatrzymujemy cię. Tylko się nie przemęczaj. - rzucił Jai
- Jasne, kapitanie. - zaśmiałam się i zasalutowałam

Pożegnałam się ze wszystkimi i zostawiając klucz do sali w recepcji, wyszłam z budynku. Pomimo pięknej pogody, która była rano teraz zapowiadało się na spory deszcz.

SOUNDTRACK - OBOWIĄZKOWO!
Na zewnątrz było ciemnawo, a szare chmury zwiastowały, że dziś będzie jeden z tych dni bez słońca, a z wielą ilością deszczu i ewentualnie przybłaka się jakaś burza. Była piętnasta, a widoczność była słaba. Westchnęłam ciężko i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Postanowiłam pójść na skróty uliczkami, które były raczej tymi nie odwiedzanymi przez ludzi. Idąc jedną z nich usłyszałam za sobą jakby kopnięty kamyk. Gdy odwróciłam się za siebie zauważyłam osobę w ciemnej kurtce opierającej się o ścianę budynku. Nie zwracając na nią uwagi przyspieszyłam tempo. Teraz zaczęłam słyszeć za sobą kroki, które stawały się coraz głośniejsze i coraz bliższe. Nie myśląc długo zaczęłam biec obijając się o ściany wąskich uliczek. Skręciłam w prawo słysząc, że osoba jest kilka kroków za mną. Zły wybór. Zatrzymała mnie ściana, która tarasowała jakąkolwiek drogę ucieczki. Odwróciłam się do niej plecami, ciężko łapiąc oddech spojrzałam w stronę zbliżającej się osoby. Zobaczyłam jedynie parszywy uśmiech i przeraźliwą biel zębów. Podszedł do mnie, a ja odwróciłam głowę w drugą stronę, zamykając przy tym oczy. Zbliżył się do mnie i położył swoją dłoń na moim biodrze. Nagle usłyszałam szybkie kroki i otwierając oczy spojrzałam przed siebie. Kolejny zły wybór. Wyhaczyłam jedynie ręce znajdujące się po obu stronach głowy mężczyzny i ruch charakterystyczny dla skręcania karku. Chciałam krzyczeć ale osoba, która to zrobiła zakryła mi usta dłonią. Tym razem rozpoznałam osobę stojącą przede mną. To był ten chłopak, który przyszedł dziś do mnie na zajęcia, ten sam którego nazwałam dupkiem.

- Zobacz co musiałem przez ciebie zrobić. - powiedział z udawanym wyrzutem w głosie - Wcale tego nie chciałem, powinienem mu pozwolić na to, żeby dał ci nauczkę za twoje zachowanie. Ale widzisz, wtedy nie byłoby zabawnie.- spojrzał w bok jakby chciał zebrać myśli
- Bo jest zabawnie prawda? - zapytał mnie znów patrząc w moje oczy, a ja pokręciłam głową - Jest, przyznaj to! - krzyknął tak, że miałam wrażenie iż moje bębenki za moment pękną, zaczęłam płakać - Oj nie płacz, nie zrobię ci krzywdy. - szepnął zakładając mi kosmyk włosów za ucho, co spowodowało że szlochałam jeszcze bardziej, a jego dłoń na moich ustach sprawiała że nie mogłam oddychać - Coś nie tak? Ciężko ci złapać oddech? - przytaknęłam - Widzisz, gdybyś była dzisiaj dla mnie miła to może bym cię puścił i pozwolił odejść, ale byłaś bardzo niegrzeczna. Wezmę rękę ale jeśli chociaż piśniesz to przestanę być miły. Zrozumiałaś? - ponownie przytaknęłam, a on powoli odsunął rękę od moich ust - Widzisz i jest ok. - wyszczerzył się
- Śledziłeś mnie. - wyszeptałam łapiąc oddech
- Gdyby nie ja to już byś tu leżała, naga i pieprzona przez tego zboczeńca. - parsknął śmiechem
- To cię bawi? - zapytałam niedowierzając
- W końcu trochę sobie zasłużyłaś. - wzruszył ramionami
- Jesteś popaprany. - wysyczałam

Po chwili poczułam uderzenie na swoim policzku i ból głowy ponieważ uderzyłam w ścianę za mną, złapałam się za bolące miejsce i osunęłam na ziemię. Przyłożyłam dłoń do tyłu głowy i poczułam lepką maź.

- A mogło być tak dobrze. - usłyszałam jeszcze przytłumiony głos i mając przed oczyma martwe ciało mężczyzny, zemdlałam

_______
Więc ymm... nie wiem sama co mam myśleć o tym rozdziale. Miał być inny, w mojej głowie wyglądało to inaczej ale jakoś nie mogłam tego opisać. Co sądzicie?

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 2

Weszłam na górę, gdzie znajdowała się moja sypialnia. Zrzuciłam z siebie ubrania, zostając w samej bieliźnie. Postanowiłam wyrzucić z myśli słowa na karteczce tak jak wyrzuciłam samą kartkę do kosza. Wygrzebałam z szafy coś w czym mogłabym spać i z uszykowanymi rzeczami przeszłam do łazienki. Odkręciłam wodę i zrzucając z siebie bieliznę weszłam pod letni strumień. Siedziałam tam dość długo dopóki nie usłyszałam, że ktoś puka do drzwi łazienki. Zakręciłam kurek i owinięta ręcznikiem uchyliłam lekko drzwi. Na szczęście przybyszem okazał się być mój brat.

- Już wróciłeś? - zapytałam zdziwiona
- No, miałaś dwie godziny wolności i ci mało? - zapytał z uśmiechem

Spędziłam aż dwie w łazience? Nawet nie zorientowałam się kiedy minął ten czas. Cud, że skóra nie odeszła mi od kości. Chris widząc, że przeszłam do świata swoich myśli pokręcił głową i wyszedł z mojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Stałam jeszcze chwilę w przejściu między łazienką a pokojem kiedy owiał mnie zimny powiew powietrza, spowodowany uchylonym oknem. Podeszłam by je zamknąć, a gdy przez nie wyjrzałam coś mignęło na podwórku. Przez chwile wytężałam wzrok ale na marne. Doszłam do wniosku, że musiało mi się przywidzieć lub był to jakiś kot czy coś w tym stylu. Odwórciłam się i wróciłam do łazienki, gdzie przebrałam się we wcześniej przygotowaną pidżamę. Byłam zmęczona dlatego jedyne co jeszcze zrobiłam to związanie włosów w kucyk, by już po chwili leżeć pod ciepłą kołdrą. Włożyłam słuchawki do uszu i starałam się usnąć. Chociaż bałam się, że przez wszystkie emocje jakie towarzyszyły dzisiejszemu dniu, nie uda mi się zasnąć to jednak zmęczenie wzięło górę i po zaledwie dwóch piosenkach odpłynęłam.
Obudziłam się rano, starając sobie przypomnieć co mi się śniło lecz doszłam do wniosku, że chyba po prostu to była jedna z tych nocy bez snów. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, rozciągając się po drodze. Otworzyłam je na oścież, wdychając świeże powietrze. Jedną z rzeczy, które trzymały w tym mieście była zdecydowanie pogoda. Temperatury nie spadały poniżej dzisięciu stopni co i tak zdarzało się rzadko. Dziś było około trzydziestu stopni. Usłyszałam garnek uderzający o szafkę co oznaczało, że Chris już nie śpi. Zgarnęłam telefon, który leżał na poduszce i zeszłam na dół. Usiadłam na krzesełku, które stało przy blacie i patrzyłam na poczynania brata, który chyba nawet nie zorientował się, że na niego patrzę.

- Khym. - odchrząknęłam a on podskoczył przestraszony
- Wiesz, że nie lubię jak to robisz. Tam masz kawę. - wskazał na dzbanek - Zaraz będzie jedzenie. - dodał, a ja przytaknęłam

Po śmierci rodziców, wszyscy sądzili, że jesteśmy sierotkami które nie dadzą sobie rady w samotnym życiu. My pokazaliśmy im jak silni potrafimy być i jak dobrze możemy sobie radzić. Zarabialiśmy, ja skończyłam szkołe, a Chrisowi zostało jeszcze mniej niż pół roku nauki. Oboje dawaliśmy z siebie wszystko by podnieść się po tym co się stało i udało nam się.

- O czym tak myślisz? - usłyszałam głos brata
- O wszystkim. - wzruszyłam ramionami i nalałam sobie kawy do kubka
- Mogę nie iść dzisiaj do szkoły? Tak cholernie mi się nie chce. - zajęczał, a ja się zaśmiałam
- Niech będzie, ale tylko dzisiaj. Opuścisz cały przyszły tydzień. - przypomniałam mu
- Ech w sumie może jednak pójdę. - odparł po chwili zastanowienia

Usiadł obok mnie podając mi talerz i sam zabierając się za jedzenie. Po pięciu minutach już znikał na schodach by po chwili zbiec z deską w ręce i plecakiem na ramieniu. Cmoknął mnie na pożegnanie i zamknął za sobą drzwi wyjściowe. Ja dokończyłam jedzenie i wsadziłam brudne naczynia do zlewu. Powolnym krokiem przeszłam do salonu, w którym również uchyliłam okno ponieważ w domu zaczynało robić się trochę duszno. Następnie skierowałam się na górę do pokoju. Weszłam do łazienki, w której uczesałam włosy, zrobiłam makijaż i kilka innych rzeczy. Z szafy w pokoju wygrzebałam jakieś ubrania, które już po chwili zakładałam na siebie.
Plecak założyłam na ramię, a okulary na nos po czym zamykając jeszcze okno w salonie i zostawiając na lodówce karteczkę z notatką dla brata "Nie zapomnij o treningu na 16. BB" wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i zakładając czapkę na głowę ruszyłam w stronę szkółki tanecznej, w której raz na jakiś czas dawałam lekcje bądź pomagałam jakiejś grupce wymyślić układ. Byłam już niedaleko i właśnie miałam skręcać w prawo, gdy poczułam jak ktoś na mnie wpada, a ja ledwo utrzymałam się na nogach. Spojrzałam w stronę chłopaka, który najzwyczajniej w świecie mnie wyminął, skrzywiłam się i jak to ja miałam w zwyczaju, musiałam się odezwać.

- Dupek! - krzyknęłam za nim, a on spojrzał w moją stronę

Znów brązowe oczy, ten kolor chyba mnie ostatnio prześladuje, nie myśląc długo pokazałam w jego stronę środkowy palec i odwracając się na pięcie znów ruszyłam w drogę. Pomimo jak to określali moi znajomi 'słodkiego wyglądu' byłam dość wygadana i potrafiłam walczyć o swoje. Dodatkowo byłam mało cierpliwa co sprawiało, że moja tolerancja na takie zachowania również była ograniczona. Nie dość, że na mnie wpadł to jeszcze nawet nie raczył zapytać czy aby na pewno wszystko w porządku. W końcu udało mi się dotrzeć do celu mojej podróży. Weszłam do dość dużego budynku i skierowałam się w stronę jednej z sal, w której dzisiaj miałam spędzić kilka godzin. Po drodze przywitało mnie kilka osób, które kojarzyłam z poprzednich zajęć. Weszłam do sali, w której było jeszcze pusto dlatego ruszyłam w stronę szatni, w której przebrałam się w rzeczy odpowiednie do treningu, którymi były luźne dresy, szeroka koszulka i moje ukochane czarne Vans.

 Wychodząc z pomieszczenia spojrzałam na zegarek, który wskazywał że mam jeszcze piętnaście minut do przyjścia pozostałych dlatego postanowiłam się rozgrzać. 
Stanęłam przed lustrem, ktore zajmowało całą ścianę i włączając muzykę, zaczęłam sie ruszać w jej rytm. Całkowicie wczułam się w dźwięki, które leciały z głośników. Taniec sprawiał, że potrafiłam zapomnieć o wszystkim co stało się do tej pory, dzięki niemu zawsze potrafiłam oczyścić umysł i wyzbyć się złych emocji, które dośc często siedziały we mnie dość głęboko. Dźwięki muzyki ustały, a ja usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Do przyjścia moich 'uczniów' zostało jeszcze dzisięć minut dlatego zdziwiona spojrzałam w tamtym kierunku. Zobaczyłam tam tego samego chłopaka, który trącił mnie na ulicy. 

- Przepraszam ale raczej nie uczęszczasz na moje zajęcia. - rzuciłam lecz chłopak nie zareagował tylko ruszył w moją stroną - Wyraziłam się niejasno? Wyjdź bo wezwę ochronę. - dodałam po chwili lecz on i tak nie reagował - Ja pierdole. - mruknęłam pod nosem i zrobiłam krok w przód

Chłopak przyspieszył i już po sekundzie znalazł się dosłownie dzisięć centymetrów ode mnie. Jego oczy wyrażały złość(?) dlatego cofnęłam się kilka kroków, dotykając teraz plecami lustra. 

- Mnie nie nazywa się dupkiem. - syknął opierając rękę obok mojej głowy

wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 1

Nogi odmawiały posłuszeństwa ale umysł nakazywał bym biegła dalej. Nie dawałam już rady więc usiadłam na ławce w parku przez który musiałam przejść by dotrzeć do domu. Twarz schowałam w dłoniach, a łokcie oparłam na kolanach. Zaczęłam głęboko oddychać by wyrównać oddech i odzyskać chociaż naparstek sił. W końcu zaczęłam się uspokajać, przez chwilę po mojej głowie przebiegła myśl by pójść na policję lecz już po minucie wiedziałam, że to zły pomysł. Po pierwsze policja w tym mieście nie miała dużo do gadania, po drugie osoba, która zabiła Jareda musiała być jeszcze gorsza od niego. Wiedziałam, że jeśli to zgłoszę to mimo wszystko dowie się kto na niego doniósł i znajdzie mnie. Losdark było dziwnym miastem, które rządziło się swoimi prawami i pomimo rzeczy które się tu działy, nikt go nie opuszczał. Gdy całkowicie się uspokoiłam wstałam z ławki i już normalnym krokiem ruszyłam w dalszą drogę. Po dzisięciu minutach dochodziłam do domu, na schodach zauważyłam bliźniaków, którzy gdy mnie dostrzegli od razu wstali z szerokimi uśmiechami.

- Co tu robicie? - zapytałam spokojnym tonem
- Zabieramy cię na próbę. - odparł Bob
- Zapomniałaś? - dodał Rob
- Miałam nieco inne rzeczy na głowie. - stwierdziłam otwierając drzwi - Wchodźcie, przebiore się i idziemy.
- Jasne. - krzyknęli na raz i od razu przeszli do salonu, gdzie włączyli telewizor
- Chris szmaciarzu! - krzyknęłam wchodząc do swojego pokoju, gdzie panował jeden wielki bajzel
- Tylko nie szmaciarzu! - usłyszałam zbliżający się głos - Gdzie moje dresy?
- Skąd mam wiedzieć? - zapytałam odwracając się w jego stronę
- Zawsze je zabierasz do siebie. - rzucił

Pokręciłam głową i związałam włosy w kitkę. Zobaczyłam jak oczy mojego brata się rozszeżają i przypomniałam sobie o miejscu, w którym moja skóra zsiniała poprzez mocny uścisk Jareda.

- Co ci się stało? - zapytał podchodząc bliżej
- Nic. Odpuść. - szepnęłam i wygrzebałam z szafy nowe ubranie
- To miasto jest popieprzone. - rzucił Chris wychodząc z mojego pokoju

Przebrałam się w dresy i luźną koszulkę, a na nogi założyłam Vans. Zeszłam na dół, gdzie już czekała na mnie trójka chłopaków. Chwyciłam jeszcze torbę, którą zawsze zabierałam na treningi i razem wyszliśmy z domu. Trenowaliśmy w domu Tristana w piwnicy dzięki wspólnym siłom stworzyliśmy coś w stylu naszej własnej sali treningowej. Na ścanach lustra, poręcze i pełno miejsca. Byliśmy juz niedaleko, gdy obok przejechało czarne auta, a znad uchylonej szyby wystawała połowa twarzy. Spojrzałam prosto w oczy chłopaka, który jechał w aucie i miałam dziwne wrażenie, że już je gdzieś widziałam. Przypominały mi oczy chłopaka, który stał w grupce na chodniku lecz przez emocje które towaryszyły dzisiejszemu popołudniu wszystko zlewało mi się w jedną wielką plamę.

- Jesteśmy! - krzyknełam, gdy znaleźliśmy się w domu przyjaciela

Nikt nie odpowiedział więc zeszliśmy na dół, gdzie grała muzyka. Sara i Tris już się rozgrzewali więc szybko do nich dołączyliśmy. W przyszłym tygodniu mieliśmy zawody więc teraz pracowaliśmy dość ciężko. Chcieliśmy zdobyć główną nagrodę ponieważ brakowało nam trochę pieniędzy do ulepszenia sali. Mieliśmy dość specyficzny styl tańca ale to sprawiało, że wyróżnialiśmy się na tle innych grup. Ta piątka była dla mnie jak rodzina. Po wypadku rodziców zostałam sama z Chrisem, a Tristan i reszta zaopiekowali się nami i w ten sposób powstało "From US". Dawaliśmy z siebie wszystko, a nasze głowy zawsze były pełne pomysłów. Po trzech godzinach próba się skończyła, a ja zmęczona całym dniem postanowiłam wrócić do domu. Chris nie wyrażał chęci powrotu więc pożegnałam się z ekipą i ruszyłam do siebie. Chciałam się wykąpać, wziąć tabletki nasenne i położyć się do łóżka. Dotarłam do mieszkania bez żadnych problemów, jedyne co mnie zdziwiło to karteczka przyczepiona do drzwi. Oderwałam ją jednym ruchem i przybliżyłam by dokładnie widzieć co jest napisane. Moje źrenice się powiększyły i automatycznie zmięłam kartkę, szybko weszłam do domu zamykając za sobą drzwi i wyrzuciłam ją do śmietnika. Pobiegłam na górę, a po głowie ciagle obijały mi się słowa zapisane czarnym markerem.

"Widzę cię, a czy ty mnie?"

poniedziałek, 3 marca 2014

Prolog czy coś w tym stylu.

Czasem w życiu jest tak, że jedna rzecz potrafi zmienić wszystko. Tak właśnie było w jej przypadku. Widziała coś czego zobaczyć nie powinna, teraz przyszedł czas by za to zapłacić.


Po dziesięciu minutach wyczerpującego biegu, schowałam się za kontenerem na śmieci. Miałam nadzieję, że odpuścił sobie pościg za mną. Próbowałam uspokoić oddech i uciszyć bicie serca, ponieważ miałam wrażenie, ze słychać je kilkanaście metrów dalej. Po policzkach spływały mi łzy zmęczenia i strachu wymieszane również z nutką szoku. Oparłam się plecami o ścianę budynku i ukryłam twarz w dłoniach, po kilku głębokich oddechach postanowiłam wyjrzeć zza kontenera. Gdy miałam wystawiać głowę, usłyszałam kroki i momentalnie jakby przykleiłam się do ściany, wstrzymując dodatkowo oddech. Zbliżał się. Dzieliło go ode mnie zaledwie piętnaście metrów. Miałam ochotę krzyczeć, uciekać, zrobić cokolwiek by zostawił mnie w spokoju. Zamknęłam oczy, modląc się by jednak odszedł. Usłyszałam strzał i dźwięk, który przypominał zderzenie ciała z podłożem. Spojrzałam w lewo i zobaczyłam mężczyznę z szeroko otwartymi oczami i rozdziawioną buzią. Wokół jego głowy tworzyła się kałuża krwi, a jego wzrok skierowany był na mnie. Powstrzymałam pisk, który chciał wyrwać się z moich ust. Czyli to nie on stał za kontenerem, był tuż obok mnie, a ja nawet nie wiedziałam, że tam jest.

- Stary, idziemy. - usłyszałam zachrypnięty głos
- Ta. - odparł jedynie drugi

Słyszałam oddalające się kroki. Moje ciało do tej pory sparaliżowane, odzyskiwało siły. Podniosłam się wspomagając się na śmietniku i nadal patrząc na martwe ciało rzuciłam się biegiem przed siebie. Jak najdalej, jak najszybciej, jak najostrożniej. Mężczyzna, który gonił mnie wcześniej, teraz nie żył. Pytaniem było kto go zabił. Kto strzelił do człowieka, który był postrachem tej dzielnicy? Wybiegłam z zaułka, w którym się znajdowałam, grupka chłopaków stała niedaleko na chodniku, a wokół kręcili się ludzie. Jeden z grupki spojrzał na mnie lekko zdziwiony. Nie widziałam twarzy, zapamiętałam jedynie brązowe oczy, które śledziły moją ucieczkę z miejsca zbrodni.