sobota, 8 marca 2014

Rozdział 2

Weszłam na górę, gdzie znajdowała się moja sypialnia. Zrzuciłam z siebie ubrania, zostając w samej bieliźnie. Postanowiłam wyrzucić z myśli słowa na karteczce tak jak wyrzuciłam samą kartkę do kosza. Wygrzebałam z szafy coś w czym mogłabym spać i z uszykowanymi rzeczami przeszłam do łazienki. Odkręciłam wodę i zrzucając z siebie bieliznę weszłam pod letni strumień. Siedziałam tam dość długo dopóki nie usłyszałam, że ktoś puka do drzwi łazienki. Zakręciłam kurek i owinięta ręcznikiem uchyliłam lekko drzwi. Na szczęście przybyszem okazał się być mój brat.

- Już wróciłeś? - zapytałam zdziwiona
- No, miałaś dwie godziny wolności i ci mało? - zapytał z uśmiechem

Spędziłam aż dwie w łazience? Nawet nie zorientowałam się kiedy minął ten czas. Cud, że skóra nie odeszła mi od kości. Chris widząc, że przeszłam do świata swoich myśli pokręcił głową i wyszedł z mojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Stałam jeszcze chwilę w przejściu między łazienką a pokojem kiedy owiał mnie zimny powiew powietrza, spowodowany uchylonym oknem. Podeszłam by je zamknąć, a gdy przez nie wyjrzałam coś mignęło na podwórku. Przez chwile wytężałam wzrok ale na marne. Doszłam do wniosku, że musiało mi się przywidzieć lub był to jakiś kot czy coś w tym stylu. Odwórciłam się i wróciłam do łazienki, gdzie przebrałam się we wcześniej przygotowaną pidżamę. Byłam zmęczona dlatego jedyne co jeszcze zrobiłam to związanie włosów w kucyk, by już po chwili leżeć pod ciepłą kołdrą. Włożyłam słuchawki do uszu i starałam się usnąć. Chociaż bałam się, że przez wszystkie emocje jakie towarzyszyły dzisiejszemu dniu, nie uda mi się zasnąć to jednak zmęczenie wzięło górę i po zaledwie dwóch piosenkach odpłynęłam.
Obudziłam się rano, starając sobie przypomnieć co mi się śniło lecz doszłam do wniosku, że chyba po prostu to była jedna z tych nocy bez snów. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, rozciągając się po drodze. Otworzyłam je na oścież, wdychając świeże powietrze. Jedną z rzeczy, które trzymały w tym mieście była zdecydowanie pogoda. Temperatury nie spadały poniżej dzisięciu stopni co i tak zdarzało się rzadko. Dziś było około trzydziestu stopni. Usłyszałam garnek uderzający o szafkę co oznaczało, że Chris już nie śpi. Zgarnęłam telefon, który leżał na poduszce i zeszłam na dół. Usiadłam na krzesełku, które stało przy blacie i patrzyłam na poczynania brata, który chyba nawet nie zorientował się, że na niego patrzę.

- Khym. - odchrząknęłam a on podskoczył przestraszony
- Wiesz, że nie lubię jak to robisz. Tam masz kawę. - wskazał na dzbanek - Zaraz będzie jedzenie. - dodał, a ja przytaknęłam

Po śmierci rodziców, wszyscy sądzili, że jesteśmy sierotkami które nie dadzą sobie rady w samotnym życiu. My pokazaliśmy im jak silni potrafimy być i jak dobrze możemy sobie radzić. Zarabialiśmy, ja skończyłam szkołe, a Chrisowi zostało jeszcze mniej niż pół roku nauki. Oboje dawaliśmy z siebie wszystko by podnieść się po tym co się stało i udało nam się.

- O czym tak myślisz? - usłyszałam głos brata
- O wszystkim. - wzruszyłam ramionami i nalałam sobie kawy do kubka
- Mogę nie iść dzisiaj do szkoły? Tak cholernie mi się nie chce. - zajęczał, a ja się zaśmiałam
- Niech będzie, ale tylko dzisiaj. Opuścisz cały przyszły tydzień. - przypomniałam mu
- Ech w sumie może jednak pójdę. - odparł po chwili zastanowienia

Usiadł obok mnie podając mi talerz i sam zabierając się za jedzenie. Po pięciu minutach już znikał na schodach by po chwili zbiec z deską w ręce i plecakiem na ramieniu. Cmoknął mnie na pożegnanie i zamknął za sobą drzwi wyjściowe. Ja dokończyłam jedzenie i wsadziłam brudne naczynia do zlewu. Powolnym krokiem przeszłam do salonu, w którym również uchyliłam okno ponieważ w domu zaczynało robić się trochę duszno. Następnie skierowałam się na górę do pokoju. Weszłam do łazienki, w której uczesałam włosy, zrobiłam makijaż i kilka innych rzeczy. Z szafy w pokoju wygrzebałam jakieś ubrania, które już po chwili zakładałam na siebie.
Plecak założyłam na ramię, a okulary na nos po czym zamykając jeszcze okno w salonie i zostawiając na lodówce karteczkę z notatką dla brata "Nie zapomnij o treningu na 16. BB" wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i zakładając czapkę na głowę ruszyłam w stronę szkółki tanecznej, w której raz na jakiś czas dawałam lekcje bądź pomagałam jakiejś grupce wymyślić układ. Byłam już niedaleko i właśnie miałam skręcać w prawo, gdy poczułam jak ktoś na mnie wpada, a ja ledwo utrzymałam się na nogach. Spojrzałam w stronę chłopaka, który najzwyczajniej w świecie mnie wyminął, skrzywiłam się i jak to ja miałam w zwyczaju, musiałam się odezwać.

- Dupek! - krzyknęłam za nim, a on spojrzał w moją stronę

Znów brązowe oczy, ten kolor chyba mnie ostatnio prześladuje, nie myśląc długo pokazałam w jego stronę środkowy palec i odwracając się na pięcie znów ruszyłam w drogę. Pomimo jak to określali moi znajomi 'słodkiego wyglądu' byłam dość wygadana i potrafiłam walczyć o swoje. Dodatkowo byłam mało cierpliwa co sprawiało, że moja tolerancja na takie zachowania również była ograniczona. Nie dość, że na mnie wpadł to jeszcze nawet nie raczył zapytać czy aby na pewno wszystko w porządku. W końcu udało mi się dotrzeć do celu mojej podróży. Weszłam do dość dużego budynku i skierowałam się w stronę jednej z sal, w której dzisiaj miałam spędzić kilka godzin. Po drodze przywitało mnie kilka osób, które kojarzyłam z poprzednich zajęć. Weszłam do sali, w której było jeszcze pusto dlatego ruszyłam w stronę szatni, w której przebrałam się w rzeczy odpowiednie do treningu, którymi były luźne dresy, szeroka koszulka i moje ukochane czarne Vans.

 Wychodząc z pomieszczenia spojrzałam na zegarek, który wskazywał że mam jeszcze piętnaście minut do przyjścia pozostałych dlatego postanowiłam się rozgrzać. 
Stanęłam przed lustrem, ktore zajmowało całą ścianę i włączając muzykę, zaczęłam sie ruszać w jej rytm. Całkowicie wczułam się w dźwięki, które leciały z głośników. Taniec sprawiał, że potrafiłam zapomnieć o wszystkim co stało się do tej pory, dzięki niemu zawsze potrafiłam oczyścić umysł i wyzbyć się złych emocji, które dośc często siedziały we mnie dość głęboko. Dźwięki muzyki ustały, a ja usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Do przyjścia moich 'uczniów' zostało jeszcze dzisięć minut dlatego zdziwiona spojrzałam w tamtym kierunku. Zobaczyłam tam tego samego chłopaka, który trącił mnie na ulicy. 

- Przepraszam ale raczej nie uczęszczasz na moje zajęcia. - rzuciłam lecz chłopak nie zareagował tylko ruszył w moją stroną - Wyraziłam się niejasno? Wyjdź bo wezwę ochronę. - dodałam po chwili lecz on i tak nie reagował - Ja pierdole. - mruknęłam pod nosem i zrobiłam krok w przód

Chłopak przyspieszył i już po sekundzie znalazł się dosłownie dzisięć centymetrów ode mnie. Jego oczy wyrażały złość(?) dlatego cofnęłam się kilka kroków, dotykając teraz plecami lustra. 

- Mnie nie nazywa się dupkiem. - syknął opierając rękę obok mojej głowy

5 komentarzy:

  1. O cholercia!
    daj następny bo umre ciekawości
    chcesz mieć mnie na sumieniu? XD

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowne! jestem mega ciekawa który to :D musisz koniecznie napsiać kolejny jak najszybciej. robi się gorąco, a ja to uwielbiam!
    buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Życzę weny. ♥ @mysweetiejade

    OdpowiedzUsuń
  4. And that's what I'm talking about!
    Świeże, ostre, mega dynamiczne. Napisane świetnym językiem, błyskotliwie przeplatane słowa.
    Mniam.
    Rodzeństwo to zawsze dobry motyw w opowiadaniach - moje zdanie. Więź jaka wytwarza się w rodzinie pokazuje Twoją postać w mega naturalnej odsłonie, a tego z reguły poszukuję.
    Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń