Chciałabym
zaprosić Was na nowego bloga, który powstał po połączeniu pomysłu
mojego i pomysłu małejW. Pojawił się już prolog, pierwszy rozdział w
roboczych, a nad kolejnymi już myślimy. Mam nadzieję, że blog trafi w
wasze gusta. Zapraszam do czytania i oczywiście komentowania.
Chciałybyśmy prosić byście wyrażali swoje opinie ponieważ chcemy
wiedzieć co zmienić, poprawić... :)
piątek, 19 września 2014
sobota, 12 lipca 2014
Rozdział 16
- Chris! - Krzyknęłam wchodząc do hollu naszego mieszkania.
- Blair? - Zapytał zdziwiony wychylając głowę zza ściany. - W końcu raczyłaś się pojawić.
- Przepraszam. - Podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek.
- Masz zamiar pomieszkać trochę w domu?
- Nie. Wróciłam tylko po kilka rzeczy.
- W ogóle, gdzie ty się podziewasz? I z kim?
- Ze znajomymi. U nich. - Odpowiedziałam po chwili zawahania.
- Czy to nie był przypadkiem ten chłopak, z którym zabroniłaś mi rozmawiać i nawet na niego patrzeć? - Zapytał unosząc brew.
- Trochę się pozmieniało. - Rzuciłam pośpiesznie.
- Mhm. - Mruknął i wrócił do swoich zajęć.
Ja poszłam do swojej sypialni i spakowałam kilka rzeczy do plecaka. Następnie tak by nie zwracać na siebie uwagi brata, weszłam na strych w poszukiwaniu pudła z księgami, na których tak zależało Steven'owi. Znalazłam je dość szybko, a jego zawartość przełożyłam do kolejnego plecaka.
- Wychodzę. - Rzuciłam, stając przy drzwiach frontowych.
- Wiedz, że nie podoba mi się to, że się z nimi zadajesz. - Chris stał oparty o ścianę niedaleko.
- Mi też. - Rzuciłam pod nosem tak by nie usłyszał. - Niedługo wrócę.
- Jeśli coś będzie się działo... - Spojrzał znacząco. - Dzwoń.
- Jasne. - Uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
- Wiesz co dzisiaj jest... - Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, pożegnaliśmy się, a ja wyszłam na dwór.
Tam czekał na mnie Zayn. Siedział w swoim aucie i gdy mnie zobaczył, odpalił silnik. Do obiecanej wizyty Stevena zostało kilka godzin. W sumie nie miałam konkretnego planu na nasze spotkanie. Miałam zamiar przejrzeć wszystkie księgi, które tak bardzo On chce mieć, zapamiętać z nich najważniejsze rzeczy mając nadzieję, że któraś pomoże mi go zniszczyć. Nikt nie ma prawa grozić moim przyjaciołom.
- Nad czym tak myślisz? - Zapytał Mulat, nie odrywając wzroku od przedniej szyby.
- O moich rodzicach. - Odparłam, przyglądając się mijanym drzewon. Tak dobrze znałam już tę drogę...
- Ja też czasem o swoich myślę. - Rzucił cicho, ledwo go usłyszałam.
- Co się z nimi stało? - Zainteresował mnie.
- Żyją gdzieś, myśląc, że ja nie. - Odparł, spoglądając na mnie przelotnie.
- Może dla nich to lepiej. - Szepnęłam tak by nie usłyszał, chociaż nie wiem czy mi się to udało bo nagle zesztywniał.
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Chłopak pomógł mi wnieść ciężki plecak z książkami do mojej tymczasowej sypialni w ich domu, gdy tylko przekroczyłam jej próg, poczułam się jakbym była w innym świecie. Zayn chciał coś jeszcze powiedzieć ale wzięłam od niego plecak i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Usiadłam na podłodze rozkładając wokół siebie wszystkie zapiski. Zaczęłam je kartkować i na czystych kartkach mojego notatnika, zapisywać najważniejsze informacje m.in. osoby, które w tym momencie nadal należą do jak to było określone 'zarządu Losdark'. Spojrzałam na zegarek i znieruchomiałam. W ciągu minuty zebrałam wszystkie książki, notatki odłożyłam pod poduszkę leżącą na łóżku. Otworzyłam drzwi sypialni i po schodach zeszłam na dół. Usłyszałam głos nienależący do żadnego z chłopaków więc już wiedziałam, że Steven przybył. Otworzyłam potężne drzwi porwadzące do salonu i weszłam do środka.
- Och, któż to przyszedł. Widzę, że masz co moje. - Przywitał mnie szerokim i zarazem obleśnym uśmiechem.
- Widzę, że bardzo ci na nich zależy, wujku. - Wypowiadając ostatnie słowo, włożyłam w nie tyle jadu ile tylko mogłam.
Dark Evil spojrzeli na mnie zszokowani ale nie odezwali się słowem.
- Domyślam się, że jesteś świadoma co zawierają. - Przymrużył oczy, patrząc na mnie, a ja przytaknęłam. - Dlatego oddasz mi je bez dyskusji. - Dodał twardo.
- A jeśli nie? - Zapytałam i podeszłam do kominka, w którym palił się ogień.
- Nie bądź śmieszna Blair. Dobrze wiemy, że nie odważysz się niczego z nimi zrobić. - Zaśmiał się szyderczo.
W wolną dłoń chwyciłam jedną z nich i zatrzymałam kilka centymetrów od płomienia. Chociaż próbował to ukryć, w jego oczach widziałam, że lekko go zszokowałam.
- Och Blair, kochanie. - Powiedział to tak troskliwie...
- Możemy się dogadać. - Wypaliłam, przerywając mu.
- Myślałem, że już to zrobiliśmy. - Posłał mi sardoniczny uśmiech.
- Chcę tylko odpowiedzi na jedno pytanie.
- Jakie? - Zapytał zaciekawiony.
- Czy wypadek moich rodziców był tylko wypadkiem. - Patrzyłam prosto w jego oczy.
- Oczywiście, że nie. - Uśmiechnął się.
Nie potrzebowałam więcej. Jednym ruchem wrzuciłam wszystkie księgi do ognia, a one zapłonęły niczym świece. Steven wydał z siebie gardłowy okrzyk i podbiegł do nich. Pogrzebaczem zaczął je wyciągać, zanim zdążyły się naprawdę spalić. Ugasił je butem. Odwrócił się w moją stronę i wymierzył mocny cios w brzuch. Zgięłam się w pół lecz nie dał mi upaść.
- Pożałujesz. - Wysyczał mi do ucha i odrzucił mnie na ścianę.
Poczułam ból głowy i jak coś spływa po mojej głowie i karku. Steven wyszedł z budynku o czym świadczył głośny huk drzwi. Zanim straciłam przytomność, uśmiechnęłam się jeszcze na myśl, że Chris i reszta From US, są daleko poza granicami miasta. Potem był tylko ból i ciemność.
- Blair? - Zapytał zdziwiony wychylając głowę zza ściany. - W końcu raczyłaś się pojawić.
- Przepraszam. - Podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek.
- Masz zamiar pomieszkać trochę w domu?
- Nie. Wróciłam tylko po kilka rzeczy.
- W ogóle, gdzie ty się podziewasz? I z kim?
- Ze znajomymi. U nich. - Odpowiedziałam po chwili zawahania.
- Czy to nie był przypadkiem ten chłopak, z którym zabroniłaś mi rozmawiać i nawet na niego patrzeć? - Zapytał unosząc brew.
- Trochę się pozmieniało. - Rzuciłam pośpiesznie.
- Mhm. - Mruknął i wrócił do swoich zajęć.
Ja poszłam do swojej sypialni i spakowałam kilka rzeczy do plecaka. Następnie tak by nie zwracać na siebie uwagi brata, weszłam na strych w poszukiwaniu pudła z księgami, na których tak zależało Steven'owi. Znalazłam je dość szybko, a jego zawartość przełożyłam do kolejnego plecaka.
- Wychodzę. - Rzuciłam, stając przy drzwiach frontowych.
- Wiedz, że nie podoba mi się to, że się z nimi zadajesz. - Chris stał oparty o ścianę niedaleko.
- Mi też. - Rzuciłam pod nosem tak by nie usłyszał. - Niedługo wrócę.
- Jeśli coś będzie się działo... - Spojrzał znacząco. - Dzwoń.
- Jasne. - Uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
- Wiesz co dzisiaj jest... - Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, pożegnaliśmy się, a ja wyszłam na dwór.
Tam czekał na mnie Zayn. Siedział w swoim aucie i gdy mnie zobaczył, odpalił silnik. Do obiecanej wizyty Stevena zostało kilka godzin. W sumie nie miałam konkretnego planu na nasze spotkanie. Miałam zamiar przejrzeć wszystkie księgi, które tak bardzo On chce mieć, zapamiętać z nich najważniejsze rzeczy mając nadzieję, że któraś pomoże mi go zniszczyć. Nikt nie ma prawa grozić moim przyjaciołom.
- Nad czym tak myślisz? - Zapytał Mulat, nie odrywając wzroku od przedniej szyby.
- O moich rodzicach. - Odparłam, przyglądając się mijanym drzewon. Tak dobrze znałam już tę drogę...
- Ja też czasem o swoich myślę. - Rzucił cicho, ledwo go usłyszałam.
- Co się z nimi stało? - Zainteresował mnie.
- Żyją gdzieś, myśląc, że ja nie. - Odparł, spoglądając na mnie przelotnie.
- Może dla nich to lepiej. - Szepnęłam tak by nie usłyszał, chociaż nie wiem czy mi się to udało bo nagle zesztywniał.
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Chłopak pomógł mi wnieść ciężki plecak z książkami do mojej tymczasowej sypialni w ich domu, gdy tylko przekroczyłam jej próg, poczułam się jakbym była w innym świecie. Zayn chciał coś jeszcze powiedzieć ale wzięłam od niego plecak i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Usiadłam na podłodze rozkładając wokół siebie wszystkie zapiski. Zaczęłam je kartkować i na czystych kartkach mojego notatnika, zapisywać najważniejsze informacje m.in. osoby, które w tym momencie nadal należą do jak to było określone 'zarządu Losdark'. Spojrzałam na zegarek i znieruchomiałam. W ciągu minuty zebrałam wszystkie książki, notatki odłożyłam pod poduszkę leżącą na łóżku. Otworzyłam drzwi sypialni i po schodach zeszłam na dół. Usłyszałam głos nienależący do żadnego z chłopaków więc już wiedziałam, że Steven przybył. Otworzyłam potężne drzwi porwadzące do salonu i weszłam do środka.
- Och, któż to przyszedł. Widzę, że masz co moje. - Przywitał mnie szerokim i zarazem obleśnym uśmiechem.
- Widzę, że bardzo ci na nich zależy, wujku. - Wypowiadając ostatnie słowo, włożyłam w nie tyle jadu ile tylko mogłam.
Dark Evil spojrzeli na mnie zszokowani ale nie odezwali się słowem.
- Domyślam się, że jesteś świadoma co zawierają. - Przymrużył oczy, patrząc na mnie, a ja przytaknęłam. - Dlatego oddasz mi je bez dyskusji. - Dodał twardo.
- A jeśli nie? - Zapytałam i podeszłam do kominka, w którym palił się ogień.
- Nie bądź śmieszna Blair. Dobrze wiemy, że nie odważysz się niczego z nimi zrobić. - Zaśmiał się szyderczo.
W wolną dłoń chwyciłam jedną z nich i zatrzymałam kilka centymetrów od płomienia. Chociaż próbował to ukryć, w jego oczach widziałam, że lekko go zszokowałam.
- Och Blair, kochanie. - Powiedział to tak troskliwie...
- Możemy się dogadać. - Wypaliłam, przerywając mu.
- Myślałem, że już to zrobiliśmy. - Posłał mi sardoniczny uśmiech.
- Chcę tylko odpowiedzi na jedno pytanie.
- Jakie? - Zapytał zaciekawiony.
- Czy wypadek moich rodziców był tylko wypadkiem. - Patrzyłam prosto w jego oczy.
- Oczywiście, że nie. - Uśmiechnął się.
Nie potrzebowałam więcej. Jednym ruchem wrzuciłam wszystkie księgi do ognia, a one zapłonęły niczym świece. Steven wydał z siebie gardłowy okrzyk i podbiegł do nich. Pogrzebaczem zaczął je wyciągać, zanim zdążyły się naprawdę spalić. Ugasił je butem. Odwrócił się w moją stronę i wymierzył mocny cios w brzuch. Zgięłam się w pół lecz nie dał mi upaść.
- Pożałujesz. - Wysyczał mi do ucha i odrzucił mnie na ścianę.
Poczułam ból głowy i jak coś spływa po mojej głowie i karku. Steven wyszedł z budynku o czym świadczył głośny huk drzwi. Zanim straciłam przytomność, uśmiechnęłam się jeszcze na myśl, że Chris i reszta From US, są daleko poza granicami miasta. Potem był tylko ból i ciemność.
poniedziałek, 7 lipca 2014
Rozdział 15
- Niall, zabierz ją stąd. - Zarządził Zayn, który pojawił się za mężczyzną.
- Chodź. - Szepnął blondyn i za ramię, pociągnął mnie w górę.
- Co się dzieje? - Zapytałam, gdy prowadził mnie przez korytarz, a następnie po schodach.
- Nic. - Odparł ale widziałam strach na jego twarzy. - Zostań tu, proszę. - Powiedział patrząc na mnie niemal błagalnie, a ja jedynie przytaknęłam.
Czyżbym właśnie spotkała osobę, której obawia się najgorszy gang w mieście? W mojej głowie zaczeło pojawiać się mnóstwo myśli, kim może być. Siedziałam właśnie na łóżku, gdy ktoś wszedł do pokoju.
- Chodź. - Rzucił Harry i zciągnął mnie z łóżka siłą.
Próbowałam się wyrwać ale jego uścisk tylko się zacieśniał. Dosłownie wlekł mnie za sobą, co bardzo mi się nie podobało. W końcu, gdy jego uścisk lekko się rozluźnił, wyrwałam ramię i trochę chcący, a trochę nie, walnęłam go łokciem w brzuch.
- Waleczna. - Usłyszałam gruby głos, który przywołał mnie do porządku.
- Tak mi mówią. - Rzuciłam, odwracając się w jego stronę.
- I wygadana. - Skinął aprobująco. - Usiądź. - Wskazał na kanapę, jak gdyby była jego.
Nie wiedziałam czy posłuchać, poszukując wsparcia, spojrzałam na Zayna, który przytaknął dyskretnie. Podeszłam do kanapy i usiadłam w jej najdalszym końcu. Mężczyzna jedynie zaśmiał się przerażająco.
- Chłopcy, chyba nie macie zamiaru nam przeszkadzać? - Uśmiechał się ale jego oczy miały w sobie jakąś groźbę.
- Nie, sir. - Odparł pośpiesznie Louis i ruszył jako pierwszy.
Liam stał chwilę dłużej niż reszta ale gdy mężczyzna posłał mu ostre spojrzenie, spuścił głowę i zamknął za sobą drzwi. Bacznie obserwowałam każdy ruch przybysza. Wyglądał dość zwyczajnie, jak na starszego mężczyznę przystało ale miał w sobie coś groźnego.
- Och Blair, nie obawiaj się. - Zwrócił się do mnie, a ja zastanawiałam się skąd zna moje imię.
- Pan wybaczy panie... - Zacięłam się.
- Black, Steven Black. - Odparł mężczyzna, wyciągając w moją stronę dłoń.
Gdzieś już słyszałam to imię. Nazwisko oczywiście brzmiało niesamowicie znajomo zważywszy, że było moje. Lecz w tym połączeniu, również obijało się w mojej głowie. W pamięci zaczęłam przeszukiwać wszystkie rzeczy, z których mogłam kojarzyć imię i nazwisko mężczyzny. Nagle mnie olśniło. Po śmierci rodziców, robiłam porządki w ich rzeczach. Wynosiłam je na strych. Tam rzuciło mi się w oczy spore pudło, pełne książek i zeszytów. Nie zwróciłam wtedy większej wagi co było tam zapisane. Przejrzałam książkę pobieżnie, kartkując ją i czytając jedynie rzeczy, które były pogrubione na poszczególnych stronach. Słowa "Steven Black" były zapisanie, a wręcz prawie że wyryte na jednej z kartek. Usilnie próbowałam sobie przypomnieć zapiski pod zdjęciem przedstawiającym na oko trzydziestokilkuletniego osobnika. Zamknęłam oczy, wytężając swoją pamięć.
- Następca. - Szepnęłam przypominając sobie słowo obok nazwiska, teraz zaczęłam w mężczyźnie siedzącym przede mną, dostrzegać podobieństwa z tym ze zdjęcia.
- Następca, diabeł, król. Tak mi mówią. - Westchnął z uśmiechem na ustach. - Jak się ma mój cukiereczek?
Tym razem w mojej głowie pojawiło się wspomnienie. Mężczyzna z torebką cukierków, witający się ze mną na podwórku. Szeroki uśmiech, przyozdabiał jego twarz. "Cześć Blair, pamiętasz wujka Stevena?", zdanie dźwięczało w mojej głowie. Miałam wtedy może pięć lat ale pamiętam co się wtedy działo ponieważ, gdy z domu wyszedł mój ojciec od razu naskoczył na mężczyznę, krzycząc, że miał nigdy więcej się tu nie pojawiać, a zwłaszcza nie mieć kontaktu ze mną i moim bratem. On jedynie zaśmiał się i całując moje czoło odszedł do czarnego auta, którym po chwili odjechał.
- Pamiętam cię. Jesteś tym, którego nienawidził mój ojciec. - Rzuciłam oskarzycielskim tonem.
- Kochał, nienawidził. Ze skrajności w skrajność.
- Jesteś jego bratem?
- Nie. W sumie nie byliśmy rodziną.
- Więc dlaczego masz moje nazwisko? I dlaczego w dzieciństwie przedstawiłeś się jako mój wujek?
- Moja rodzina dość długo przyjaźniła się z rodziną twojego ojca. Moi byli słabi i szybko odeszli z tego świata, wtedy twój dziadek się mną zajął. Po długim czasie przybrałem jego nazwisko, a z twoim ojcem byliśmy jak bracia. Niestety nasze drogi się rozeszły, kiedy zostałem następcą. Jak się okazało, moja rodzina nie była taka słaba, to jedynie moi rodzice. - Wydał z siebie dźwięk jakby spluwał. - Skoro wiesz, że jestem następcą to znaczy, że twój tata jednak zachował moje rodzinne księgi, które kiedyś mi ukradł. Chciałbym je odzyskać.
- Nie ma mowy. - Rzuciłam wrogo i wstałam z kanapy, kierując się w stronę drzwi.
- Jeśli nie oddasz mi ich ty, będzie musiał to zrobić Chris. - Na dźwięk tych słów, znieruchomiałam. - Możesz wybierać.
- Dobrze. - Syknęłam i odwróciłam się twarzą w jego stronę.
- Masz tydzień na znalezienie tych ksiąg. Wrócę tu, za tydzień. Tego samego dnia, o tej samej godzinie. Jeśli nie bedziesz ich miała... pożałujesz nie tylko ty. - Odparł twardo, wstając z fotela i podchodząc do mnie. - To, że kiedyś miałem sentyment do twojej rodziny nie oznacza, że nadal mam. Uważaj na swoje zachowanie i słowa. - Syknął przyciskając swoją dłonią, moją szyję do ściany. - Nie tylko ty, pamiętaj. - Na stolik rzucił kilka zdjęć.
Gdy tylko mnie puścił od razu podbiegłam i zebrałam je w dłonie, przeglądając. Byli na nich moi znajomi, obserwuje ich, tak samo jak mnie.
- Ach i jeszcze jedno.. - Odwrócił się w moją stronę z uśmiechem. - Lepiej słuchaj chłopców, mimo wszystko to oni są dla mnie ważniejsi. - Pomachał mi na pożegnanie i otworzył drzwi, następnie głośno je zatrzaskując.
Pogięłam wszystkie zdjęcia zostawione przez niego i wrzuciłam do kominka, w którym palił się niewielki ogień. Ja pożałuję? Jeszcze się zdziwisz dupku, syknęłam w myślach, przyglądając się jak wszystkie dowody jego obecności tutaj, płoną.
____________
Nastąpiła mała zmiana w Bohaterach. ;)
- Chodź. - Szepnął blondyn i za ramię, pociągnął mnie w górę.
- Co się dzieje? - Zapytałam, gdy prowadził mnie przez korytarz, a następnie po schodach.
- Nic. - Odparł ale widziałam strach na jego twarzy. - Zostań tu, proszę. - Powiedział patrząc na mnie niemal błagalnie, a ja jedynie przytaknęłam.
Czyżbym właśnie spotkała osobę, której obawia się najgorszy gang w mieście? W mojej głowie zaczeło pojawiać się mnóstwo myśli, kim może być. Siedziałam właśnie na łóżku, gdy ktoś wszedł do pokoju.
- Chodź. - Rzucił Harry i zciągnął mnie z łóżka siłą.
Próbowałam się wyrwać ale jego uścisk tylko się zacieśniał. Dosłownie wlekł mnie za sobą, co bardzo mi się nie podobało. W końcu, gdy jego uścisk lekko się rozluźnił, wyrwałam ramię i trochę chcący, a trochę nie, walnęłam go łokciem w brzuch.
- Waleczna. - Usłyszałam gruby głos, który przywołał mnie do porządku.
- Tak mi mówią. - Rzuciłam, odwracając się w jego stronę.
- I wygadana. - Skinął aprobująco. - Usiądź. - Wskazał na kanapę, jak gdyby była jego.
Nie wiedziałam czy posłuchać, poszukując wsparcia, spojrzałam na Zayna, który przytaknął dyskretnie. Podeszłam do kanapy i usiadłam w jej najdalszym końcu. Mężczyzna jedynie zaśmiał się przerażająco.
- Chłopcy, chyba nie macie zamiaru nam przeszkadzać? - Uśmiechał się ale jego oczy miały w sobie jakąś groźbę.
- Nie, sir. - Odparł pośpiesznie Louis i ruszył jako pierwszy.
Liam stał chwilę dłużej niż reszta ale gdy mężczyzna posłał mu ostre spojrzenie, spuścił głowę i zamknął za sobą drzwi. Bacznie obserwowałam każdy ruch przybysza. Wyglądał dość zwyczajnie, jak na starszego mężczyznę przystało ale miał w sobie coś groźnego.
- Och Blair, nie obawiaj się. - Zwrócił się do mnie, a ja zastanawiałam się skąd zna moje imię.
- Pan wybaczy panie... - Zacięłam się.
- Black, Steven Black. - Odparł mężczyzna, wyciągając w moją stronę dłoń.
Gdzieś już słyszałam to imię. Nazwisko oczywiście brzmiało niesamowicie znajomo zważywszy, że było moje. Lecz w tym połączeniu, również obijało się w mojej głowie. W pamięci zaczęłam przeszukiwać wszystkie rzeczy, z których mogłam kojarzyć imię i nazwisko mężczyzny. Nagle mnie olśniło. Po śmierci rodziców, robiłam porządki w ich rzeczach. Wynosiłam je na strych. Tam rzuciło mi się w oczy spore pudło, pełne książek i zeszytów. Nie zwróciłam wtedy większej wagi co było tam zapisane. Przejrzałam książkę pobieżnie, kartkując ją i czytając jedynie rzeczy, które były pogrubione na poszczególnych stronach. Słowa "Steven Black" były zapisanie, a wręcz prawie że wyryte na jednej z kartek. Usilnie próbowałam sobie przypomnieć zapiski pod zdjęciem przedstawiającym na oko trzydziestokilkuletniego osobnika. Zamknęłam oczy, wytężając swoją pamięć.
- Następca. - Szepnęłam przypominając sobie słowo obok nazwiska, teraz zaczęłam w mężczyźnie siedzącym przede mną, dostrzegać podobieństwa z tym ze zdjęcia.
- Następca, diabeł, król. Tak mi mówią. - Westchnął z uśmiechem na ustach. - Jak się ma mój cukiereczek?
Tym razem w mojej głowie pojawiło się wspomnienie. Mężczyzna z torebką cukierków, witający się ze mną na podwórku. Szeroki uśmiech, przyozdabiał jego twarz. "Cześć Blair, pamiętasz wujka Stevena?", zdanie dźwięczało w mojej głowie. Miałam wtedy może pięć lat ale pamiętam co się wtedy działo ponieważ, gdy z domu wyszedł mój ojciec od razu naskoczył na mężczyznę, krzycząc, że miał nigdy więcej się tu nie pojawiać, a zwłaszcza nie mieć kontaktu ze mną i moim bratem. On jedynie zaśmiał się i całując moje czoło odszedł do czarnego auta, którym po chwili odjechał.
- Pamiętam cię. Jesteś tym, którego nienawidził mój ojciec. - Rzuciłam oskarzycielskim tonem.
- Kochał, nienawidził. Ze skrajności w skrajność.
- Jesteś jego bratem?
- Nie. W sumie nie byliśmy rodziną.
- Więc dlaczego masz moje nazwisko? I dlaczego w dzieciństwie przedstawiłeś się jako mój wujek?
- Moja rodzina dość długo przyjaźniła się z rodziną twojego ojca. Moi byli słabi i szybko odeszli z tego świata, wtedy twój dziadek się mną zajął. Po długim czasie przybrałem jego nazwisko, a z twoim ojcem byliśmy jak bracia. Niestety nasze drogi się rozeszły, kiedy zostałem następcą. Jak się okazało, moja rodzina nie była taka słaba, to jedynie moi rodzice. - Wydał z siebie dźwięk jakby spluwał. - Skoro wiesz, że jestem następcą to znaczy, że twój tata jednak zachował moje rodzinne księgi, które kiedyś mi ukradł. Chciałbym je odzyskać.
- Nie ma mowy. - Rzuciłam wrogo i wstałam z kanapy, kierując się w stronę drzwi.
- Jeśli nie oddasz mi ich ty, będzie musiał to zrobić Chris. - Na dźwięk tych słów, znieruchomiałam. - Możesz wybierać.
- Dobrze. - Syknęłam i odwróciłam się twarzą w jego stronę.
- Masz tydzień na znalezienie tych ksiąg. Wrócę tu, za tydzień. Tego samego dnia, o tej samej godzinie. Jeśli nie bedziesz ich miała... pożałujesz nie tylko ty. - Odparł twardo, wstając z fotela i podchodząc do mnie. - To, że kiedyś miałem sentyment do twojej rodziny nie oznacza, że nadal mam. Uważaj na swoje zachowanie i słowa. - Syknął przyciskając swoją dłonią, moją szyję do ściany. - Nie tylko ty, pamiętaj. - Na stolik rzucił kilka zdjęć.
Gdy tylko mnie puścił od razu podbiegłam i zebrałam je w dłonie, przeglądając. Byli na nich moi znajomi, obserwuje ich, tak samo jak mnie.
- Ach i jeszcze jedno.. - Odwrócił się w moją stronę z uśmiechem. - Lepiej słuchaj chłopców, mimo wszystko to oni są dla mnie ważniejsi. - Pomachał mi na pożegnanie i otworzył drzwi, następnie głośno je zatrzaskując.
Pogięłam wszystkie zdjęcia zostawione przez niego i wrzuciłam do kominka, w którym palił się niewielki ogień. Ja pożałuję? Jeszcze się zdziwisz dupku, syknęłam w myślach, przyglądając się jak wszystkie dowody jego obecności tutaj, płoną.
____________
Nastąpiła mała zmiana w Bohaterach. ;)
piątek, 20 czerwca 2014
Rozdział 14
Chociaż nie spoglądałam w górę, wiedziałam, że Zayn ciągle na mnie patrzy. Zabandażowałam jego rękę i włożyłam resztę rzeczy do apteczki.
- Dzięki. - Rzucił nagle po dość długiej ciszy. - Jeśli poproszę żebyś opatrzyła tamtych to zrobisz to? - Zapytał, a ja pokręciłam przecząco głową. - Tak myślałem. - Westchnął i przejął ode mnie apteczkę. - Niall zaprowadzi cię do pokoju, chyba, że chcesz wrócić do domu. - Już otwierałam usta żeby odpowiedzieć. - Jednak... wolałbym żebyś została.
- Po co pytasz o moje zdanie, skoro tak naprawdę nie mam wyboru? - Prychnęłam lekko poirytowana.
Nie odpowiedział, machnął ręką, przywołując tym samym blondyna. Spojrzałam na niego spode łba lecz on wydawał się tym nie przejmować. Przeszliśmy do hollu, z którego zabrał moją walizkę, następnie ruszyliśmy po schodach. Już teraz wiedziałam, że schodzenie po nich w nocy będzie fatalnym pomysłem. Nawet, gdy jest jasno, gwarantują nieostrożnym, złamaną nogę. Zostałam zaprowadzona do drzwi w głębi korytarza.
- Rozgość się. - Rzucił wesoło Niall, otwierając przede mną drzwi.
- A mam wyjście? - Zapytałam samą siebie.
- Łazienka jest tam, - Wskazał na drzwi na równoległej ścianie. - Na tym piętrze jest pokój mój i Liama. - Rzucił drapiąc się po głowie. - Moje drzwi to te przy samych schodach, a jego w drugim końcu korytarza.
- Będę wiedziała, gdzie się udać żeby go zabić. - Syknęłam pod nosem.
- Nawet tak nie żartuj. - Rzucił lekko się wzdrygając. - Muszę iść, dasz sobie radę?
- Tak, ale poczekaj. - Złapałam go za rękę. - Co zrobił ten chłopak.. ten przy którym mam wam.. pomóc? - Zapytałam głośno przełykając ślinę.
- Im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie. - Odparł cicho, ścisnął moją dłoń następnie ją puszczając i wychodząc.
Postanowiłam rozejrzeć się po pokoju, nie zanosiło się na to, że szybko mnie stąd wypuszczą. Za jednymi drzwiami znajdowała się łazienka, za następnymi spora garderoba. Na środku pokoju stało duże łóżko, żeby na nie wejść musiałam pokonać schodki. W sumie to mogłabym zamieszkać w takim pokoju. Z racji, że nie miałam już dziś zamiaru schodzić na dół, zabrałam rzeczy do spania i weszłam do łazienki. Zdziwiłam sie bo były w niej ręczniki, szampon, płyn do kąpieli i podstawowe kosmetyki. Zupełnie jakby... wiedzieli, że tu będę. Pewnie, gdybym nie zgodziła się im pomagać to zamknęliby mnie tu siłą.. Odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic. Pozwoliłam by woda wypłukała ze mnie wszystkie negatywne emocje. Wytarłam sie, rozczesałam włosy i przebrałam w koszulkę i krótkie spodenki. Wyszłam z łazienki i mnie zamurowało. Na 'moim' łóżku siedział Liam i patrzył w jeden punkt.
- Czego tu chcesz? - Zapytałam oschle, podchodząc do swojej walizki.
- Och, wielu rzeczy. - Uśmiechnął się groźnie.
- Jesteś naćpany. - Prychnęłam, widząc jego powiększone źrenice. - Wyjdź stąd. - Zarządziłam stając przed nim.
- Nie mam zamiaru. - Jego mina zmieniła się na wrogą.
- Mało ci jeszcze? Mam iść po Zayna? - Zapytałam udając znudzoną.
- Nie będzie cię wiecznie bronił. Tylko do czasu aż nam pomożesz. - Wyszeptał mi do ucha.
- Wyjdź. - Powtórzyłam, lekko trzęsąc się ze strachu, gdy poczułam jego dłoń na swoim gardle.
- Jeszcze będziesz błagała, bym tu przychodził. - Jego lodowaty ton, przeszył mnie do kości.
W tym momencie drzwi się uchyliły i stanął w nich mulat. Liam momentalnie zabrał dłoń i wyminął mnie, lekko trącając barkiem.
- Dupek. - Wysyczałam, a on jedynie posłał mi mordercze spojrzenie, odwracając się przez ramię.
Takie samo spojrzenie posłał mu Zayn, gdy się mijali.
- Potrzebujesz czegoś? - Zapytał mulat, gdy zostaliśmy sami.
- Spokoju, z dala od was. - Rzuciłam, wskakując na łóżko.
- Aż tak ci źle u nas? - Zapytał, przysiadając na schodku.
- Yyy. Daa. - Powiedziałam robiąc głupkowatą minę.
Chłopak parsknął, a ja pierszy raz widziałam jak szczerze się uśmiecha co na chwilę zbiło mnie z tropu.
- Jesteś głodna? - Przytaknełam. - Zamówiliśmy pizzę. Zaraz powinna być. Zejdziesz do nas? - Zaprzeczyłam. - A jeśli powiem, że nie masz wyboru? - Przytaknęłam. - W takim razie, to rozkaz. - Rzucił, wzruszając ramionami.
Posłałam mu lodowate spojrzenie, ciskające pioruny. Wyciągnął w moją stronę rękę ale ja tylko minęłam go i wyszłam na korytarz.
- Idziesz? - Zapytałam przez otwarte drzwi, a on po sekundzie pojawił się obok mnie.
W ciszy zeszliśmy po schodach, gdyby nie Zayn to prawdopodobnie już leżałabym na samym dole ze skręconym karkiem. Dwukrotnie omsknęła mi się noga i gdyby mnie nie złapał... niestety za każdym razem słyszałam jak mnie wyśmiewa, chociaż próbował to ukryć.
- Och, zamknij się. - Rzuciłam, gdy wchodziliśmy do salonu.
Harry siedział na jednym z foteli, na drugim siedział Liam najdalej od siebie jak to tylko możliwe. Louis siedział na kanapie, obok niego przysiadł Zayn. Blondyn przysiadł na podłodze przy stoliku, podeszłam i opadłam obok niego, przysuwając się jeszcze bliżej. Tylko przy nim czułam się w miarę bezpiecznie.
- Chcesz zagarać? - Zapytał nagle, wyciągając w moją stronę pada.
- W co? - Przejęłam urządzenie w swoje dłonie.
- Fifa.
- Jasne. - Uśmiechnęłam się i usadziłam wygodniej.
Orżnęłam go i to tak potwornie. Z każdym zdobytym golem dla mojej drużyny, jego mina coraz bardziej mnie bawiła. Jak na najgroźniejszych gangsterów w miasteczku, zachowywali się w miarę normalnie. Przynajmniej do czasu, aż usłyszeli dzwonek do drzwi, a następnie w progu salonu stanął mężczyzna.
- Dzięki. - Rzucił nagle po dość długiej ciszy. - Jeśli poproszę żebyś opatrzyła tamtych to zrobisz to? - Zapytał, a ja pokręciłam przecząco głową. - Tak myślałem. - Westchnął i przejął ode mnie apteczkę. - Niall zaprowadzi cię do pokoju, chyba, że chcesz wrócić do domu. - Już otwierałam usta żeby odpowiedzieć. - Jednak... wolałbym żebyś została.
- Po co pytasz o moje zdanie, skoro tak naprawdę nie mam wyboru? - Prychnęłam lekko poirytowana.
Nie odpowiedział, machnął ręką, przywołując tym samym blondyna. Spojrzałam na niego spode łba lecz on wydawał się tym nie przejmować. Przeszliśmy do hollu, z którego zabrał moją walizkę, następnie ruszyliśmy po schodach. Już teraz wiedziałam, że schodzenie po nich w nocy będzie fatalnym pomysłem. Nawet, gdy jest jasno, gwarantują nieostrożnym, złamaną nogę. Zostałam zaprowadzona do drzwi w głębi korytarza.
- Rozgość się. - Rzucił wesoło Niall, otwierając przede mną drzwi.
- A mam wyjście? - Zapytałam samą siebie.
- Łazienka jest tam, - Wskazał na drzwi na równoległej ścianie. - Na tym piętrze jest pokój mój i Liama. - Rzucił drapiąc się po głowie. - Moje drzwi to te przy samych schodach, a jego w drugim końcu korytarza.
- Będę wiedziała, gdzie się udać żeby go zabić. - Syknęłam pod nosem.
- Nawet tak nie żartuj. - Rzucił lekko się wzdrygając. - Muszę iść, dasz sobie radę?
- Tak, ale poczekaj. - Złapałam go za rękę. - Co zrobił ten chłopak.. ten przy którym mam wam.. pomóc? - Zapytałam głośno przełykając ślinę.
- Im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie. - Odparł cicho, ścisnął moją dłoń następnie ją puszczając i wychodząc.
Postanowiłam rozejrzeć się po pokoju, nie zanosiło się na to, że szybko mnie stąd wypuszczą. Za jednymi drzwiami znajdowała się łazienka, za następnymi spora garderoba. Na środku pokoju stało duże łóżko, żeby na nie wejść musiałam pokonać schodki. W sumie to mogłabym zamieszkać w takim pokoju. Z racji, że nie miałam już dziś zamiaru schodzić na dół, zabrałam rzeczy do spania i weszłam do łazienki. Zdziwiłam sie bo były w niej ręczniki, szampon, płyn do kąpieli i podstawowe kosmetyki. Zupełnie jakby... wiedzieli, że tu będę. Pewnie, gdybym nie zgodziła się im pomagać to zamknęliby mnie tu siłą.. Odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic. Pozwoliłam by woda wypłukała ze mnie wszystkie negatywne emocje. Wytarłam sie, rozczesałam włosy i przebrałam w koszulkę i krótkie spodenki. Wyszłam z łazienki i mnie zamurowało. Na 'moim' łóżku siedział Liam i patrzył w jeden punkt.
- Czego tu chcesz? - Zapytałam oschle, podchodząc do swojej walizki.
- Och, wielu rzeczy. - Uśmiechnął się groźnie.
- Jesteś naćpany. - Prychnęłam, widząc jego powiększone źrenice. - Wyjdź stąd. - Zarządziłam stając przed nim.
- Nie mam zamiaru. - Jego mina zmieniła się na wrogą.
- Mało ci jeszcze? Mam iść po Zayna? - Zapytałam udając znudzoną.
- Nie będzie cię wiecznie bronił. Tylko do czasu aż nam pomożesz. - Wyszeptał mi do ucha.
- Wyjdź. - Powtórzyłam, lekko trzęsąc się ze strachu, gdy poczułam jego dłoń na swoim gardle.
- Jeszcze będziesz błagała, bym tu przychodził. - Jego lodowaty ton, przeszył mnie do kości.
W tym momencie drzwi się uchyliły i stanął w nich mulat. Liam momentalnie zabrał dłoń i wyminął mnie, lekko trącając barkiem.
- Dupek. - Wysyczałam, a on jedynie posłał mi mordercze spojrzenie, odwracając się przez ramię.
Takie samo spojrzenie posłał mu Zayn, gdy się mijali.
- Potrzebujesz czegoś? - Zapytał mulat, gdy zostaliśmy sami.
- Spokoju, z dala od was. - Rzuciłam, wskakując na łóżko.
- Aż tak ci źle u nas? - Zapytał, przysiadając na schodku.
- Yyy. Daa. - Powiedziałam robiąc głupkowatą minę.
Chłopak parsknął, a ja pierszy raz widziałam jak szczerze się uśmiecha co na chwilę zbiło mnie z tropu.
- Jesteś głodna? - Przytaknełam. - Zamówiliśmy pizzę. Zaraz powinna być. Zejdziesz do nas? - Zaprzeczyłam. - A jeśli powiem, że nie masz wyboru? - Przytaknęłam. - W takim razie, to rozkaz. - Rzucił, wzruszając ramionami.
Posłałam mu lodowate spojrzenie, ciskające pioruny. Wyciągnął w moją stronę rękę ale ja tylko minęłam go i wyszłam na korytarz.
- Idziesz? - Zapytałam przez otwarte drzwi, a on po sekundzie pojawił się obok mnie.
W ciszy zeszliśmy po schodach, gdyby nie Zayn to prawdopodobnie już leżałabym na samym dole ze skręconym karkiem. Dwukrotnie omsknęła mi się noga i gdyby mnie nie złapał... niestety za każdym razem słyszałam jak mnie wyśmiewa, chociaż próbował to ukryć.
- Och, zamknij się. - Rzuciłam, gdy wchodziliśmy do salonu.
Harry siedział na jednym z foteli, na drugim siedział Liam najdalej od siebie jak to tylko możliwe. Louis siedział na kanapie, obok niego przysiadł Zayn. Blondyn przysiadł na podłodze przy stoliku, podeszłam i opadłam obok niego, przysuwając się jeszcze bliżej. Tylko przy nim czułam się w miarę bezpiecznie.
- Chcesz zagarać? - Zapytał nagle, wyciągając w moją stronę pada.
- W co? - Przejęłam urządzenie w swoje dłonie.
- Fifa.
- Jasne. - Uśmiechnęłam się i usadziłam wygodniej.
Orżnęłam go i to tak potwornie. Z każdym zdobytym golem dla mojej drużyny, jego mina coraz bardziej mnie bawiła. Jak na najgroźniejszych gangsterów w miasteczku, zachowywali się w miarę normalnie. Przynajmniej do czasu, aż usłyszeli dzwonek do drzwi, a następnie w progu salonu stanął mężczyzna.
piątek, 13 czerwca 2014
WAŻNE!
Więc.. postanowiłam zrobić cos w stylu spisu. Ułatwi to życie mi jak i wam. Można zgłaszać blogi o One Direction ale i o innym zespołach itp.
Na: http://all-our-life.blogspot.com/ - po prawej stronie znajdziecie zakładki 'Zgłaszanie do spisu.' jak i sam 'Spis.'
Zachęcam do zgłaszania się! ;)
Na: http://all-our-life.blogspot.com/ - po prawej stronie znajdziecie zakładki 'Zgłaszanie do spisu.' jak i sam 'Spis.'
Zachęcam do zgłaszania się! ;)
sobota, 17 maja 2014
Rozdział 13
Pechową trzynastknę, czas zacząć!
_____________________________________________________
- Hej! - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Louisa.
- Hę? - Zapytałam głupkowato widząc, że każdy z nich mi się przygląda.
- Pytaliśmy czy w to wchodzisz. - Powtórzył Zayn, orientując się, że kompletnie ich nie słuchałam.
Przez chwilę zastanawiałam się nad tym głęboko, nie wiedziałam co mam robić. Jeśli chodziło tego Tristana... Moje przyjaciela, mogłam skazać go na tortury i śmierć. Mogłam stracić ważną dla mnie osobę. Jednak przytaknęłam głową. Mimo wszystko, musiałam zadbać o bezpieczeństwo brata, a tylko tak mogłam mu pomóc. Jednak nie miałam zamiaru od razu wydać przyjaciela, miałam w zamiarze, dowiedzieć się co takiego zrobił i w jakiś sposób pomóc mu.
- Świetnie, w takim razie zbieraj się. Jedziesz z nami. - Rzucił Zayn i ruszył w stronę reszty moich znajomych.
Od razu ruszyłam za nim, nie wiedziałam co zamierzał.
- Która to twoja walizka? - Zapytał jedynie, a gdy wskazałam na nią palcem, on chwycił jej rączkę i pociągnął w stronę wyjścia.
- Co się dzieje? - Mój nadgarstek złapał Chris.
- Nic. Wrócę późno, albo wcale. - Rzuciłam na odchodne i ruszyłam w stronę Zayna i reszty gangu.
Harry uśmiechnął się bezczelnie w moją stronę, następnie obejmując mnie ramieniem, które od razu zrzuciłam i spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Jak się okazało, każdy z nich przyjechał oddzielnym autem. Ach tak, trzeba poszpanować. Muszę przyznać, że było czym, no ale bez przesady.
Stanęłam spoglądając na auta i kierujących się w ich stronę właścicieli. Pomarańczowy należał do Zayna, czarny do Harry'ego, czerwony do Liama, a białe do Nialla i Louisa. Spojrzałam na Zayna pytającym wzrokiem ponieważ nie wiedziałam, do którego auta mam się udać. Palcem wskazał na czarne auto, a ja spojrzałam na niego niedowierzając. 'Zajebiście, kurwa.' mruknęłam pod nosem i ruszyłam w stronę samochodu jak na ścięcie. Wsiadłam do środka i od razu miałam ochotę wyjść, gdy zobaczyłam cwaniacki uśmiech, pojawiający się na twarzy chłopaka, z którym przyszło mi jechać. Usłyszałam warkot pięciu silników, następnie pisk opon i dźwięk przyspieszania. Lubiłam szybką jazdę, a już na pewno, zawsze chciałam się przejechać takim autem. Jechaliśmy w ciszy więc pozwoliłam sobie porządzić się i włączyłam radio.
SOUNDTRACK
Znalazłam stację, która mnie satysfakcjonowała i zaczęłam pod nosem śpiewać tekst lecącej piosenki. Widziałam, że Harry był zdziwiony moim gustem muzycznym ale najwyraźniej akurat nie różnił się jakoś bardzo od jego gustu, ponieważ wyciągnął rękę w stronę radia i pogłośnił. Przez chwilę na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu ale zniknął tak szybko jak się pojawił więc jest możliwość, że miałam jakieś przywidzenia. Po chwili zamyślenia odwróciłam twarz w stronę szyby i zdziwiłam się tym, że nie kojarzę okolicy. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam, że auta pozostałych zniknęły. Jechaliśmy pustą drogą, a wokół nie było żywej duszy. Spojrzałam na Harry'ego, który znów przybrał na twarz swój cwaniacki uśmiech. Nie miałam zamiaru panikować, nie chciałam mu dać tej satysfakcji. Czekałam aż zatrzymamy się gdzieś. Gdziekolwiek to gdzieś było. Po dziesięciu minutach wjechaliśmy na parking, który skojarzyłam z parkingiem, na którym Liam mnie kiedyś zostawił. Pobitą i wyprutą z sił. Chłopak zgasił silnik i wysiadł z auta, po chwili otwierając drzwi od mojej strony i wyciągając mnie z auta za ramię. Kopniakiem zamknął drzwi i rzucił mnie na nie. Złapał w żelaznym uścisku moje nadgarstki i przycisnął do mojej klatki piersiowej. Nie szarpałam się, jedyne co robiłam to wpatrywałam się w jego zielone oczy. Gdyby spojrzenie mogło zabijać to mam nadzieję, że właśnie leżałby przede mną zimny trup. Niestety nie miałam takich mocy co powodowało, że nieważne jakie plany miał i tak byłam na straconej pozycji. Jedną dłonią trzymał obie moje ręce, natomiast drugą oparł na aucie, obok mojej głowy. Nachylił się nade mną i przejechał zębami po mojej szyi.
- Znów byłaś niegrzeczna w stosunku do mnie. - Szepnął, a jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko.
- Znów zachowałeś się jak dupek. - Syknęłam jadowicie.
- I po co ten jad? - Przejechał palcem po moim policzku.
Zaczął kreślić swoimi palcami nieokreślone wzory na mojej szyi i karku. Skoro tak ze mną pogrywa to dlaczego ja miałabym pozostawać dłużna? Zabawa to zabawa, może być dla obu stron. Korzystając z chwili nieuwagi chłopaka, udało mi się wyswobodzić jedną rękę. Od razu chciał ją złapać i znów zamknąć w żelaznym uścisku, lecz nie pozwoliłam mu na to, kierując ją od razu na jego klatkę piersiową i zjeżdżając nią nieco w dół. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja przygryzłam lekko dolną wargę patrząc na niego zalotnie. Najwyraźniej spodobał mu się mój ruch bo po chwili poczułam jak jego wargi przylegają do mojej szyi składając na niej agresywne pocałunki. Poczułam jak tracę grunt pod nogami i zostaję posadzona na przedniej masce auta. Oplotłam nogi wokół bioder chłopaka, który błądził dłońmi po moim ciele. Odchyliłam głowę w tył, dając mu tym większe pole do popisu. Przymknęłam powieki mając już w głowie plan dalszego działania. Skoro chłopak się rozproszył to może dam sobie z nim teraz radę. Niestety nie dane było mi wcielić planów w czyn bo poczułam jak ktoś nagle odciąga loczka ode mnie i to dośc brutalnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że chłopak leży na ziemi, a nad nim stoi wkurzony Liam. Ciężko oddcyhał, a dłonie miał zaciśnięte w pięści. Spojrzała to na jednego, to na drugiego i zeskoczyłam z auta przy czym głośno prychnęłam. Wyminęłam ich i ruszyłam w stronę stojącego obok jednego z aut Zayna. Zorientował się, że zmierzam w jego stronę więc wsiadł do środka co po chwili zrobiłam i ja. Ruszyliśmy z piskiem opon, zostawiając tamtą dwójkę na parkingu. Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać jak to możliwe, że nie usłyszałam podjeżdżających aut. Czyżbym aż tak zajęła się swoim planem, lub co gorsza... Harrym? Spojrzałam na Zayna, który w tym momencie uderzył pięścią w kierownicę. Lekko podskoczyłam na swoim siedzeniu zdziwiona tym nagłym ruchem chłopaka.
- Idiota. - Syknął pod nosem.
Wyjęłam z kieszeni bluzy paczkę papierosów, którą podsunęłam mulatowi nawet na niego nie patrząc. Spojrzał w dół i wyjął jednego po czym opadlił go, leżącą niedaleko zapalniczką. Uchylił okno, przez co do auta wpadło wieczorne powietrze, które owiało moją twarz. Przymknęłam oczy, rozkoszując się tym uczuciem. Odetchnęłam z ulgą i nadal opierając się o zagłówek, odwróciłam twarz w stronę kierowcy. W tym momencie, skupiony na drodze i z papierosem w ustach wyglądał niczym anioł. Anioł zemsty. Analizowałam każdy milimetr jego twarzy, od kilkudniowego zarostu, po postawione w górę włosy. Chyba wyczuł, że się mu przyglądam bo wyrzucił filtr za okno i spojrzał w moją stronę. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie bez mrugnięcia. Mimo tego, że nie patrzył na drogę jechał szybko i płynnie. Nagle rozdzwonił się jego telefon, którego nie odebrał od razu. Dopiero, gdy dźwięk stawał się niesamowicie uciążliwy chwycił za niego i przyłożył do ucha, niechętnie wracając wzrokiem do ulicy.
- Czego? - Warknął do telefonu wyraźnie niezadowolony. - Za chwilę będziemy. - Rozłączył się i rzucił telefon na jego miejsce.
- Kto dzwonił? - Zapytałam, odzywając się pierwszy raz od naszego wyjścia z lotniska.
- Niall. Tamta dwójka.. wróciła do domu. - Rzucił oschle i przyspieszył.
Po kilku minutach parkowaliśmy pod ich domem. Zayn wysiadł z auta co zrobiłam i ja, następnie oboje ruszyliśmy do środka. Od razu skierowaliśmy się w stronę salonu, skąd dochodziły dźwięki rozmów, pozostałych domowników.
Mulat przeszedł obok wszystkich z groźną miną, następnie się do nich odwracając. Zmierzył wzrokiem dwójkę, która stała w tym momencie obok siebie, a na ich twarzach widocznych biło kilka otarć i ciemniejących śladów uderzeń. Ruchem głowy wskazał Niallowi i Louisowi by opuścili pokój. Blondyn złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę wyjścia ale ja wcale nie miałam zamiaru stąd wychodzić.
- Puść mnie. - Rzuciłam do niego, próbując wyrwać się z uścisku.
- Idź z nimi. - Powiedział Zayn tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Spojrzałam na niego, pokazując mu że wcale nie mam zamiaru go słuchać. Ale gdy natknęłam się na jego oczy i ujrzałam jak bezgłośnie porusza wargami mówiąc 'Proszę wyjdź.' poddałam się Niallowi i wyszłam razem z nim i Louisem na zewnątrz. Jednak nie miałam zamiaru odchodzić daleko. Stanęłam niedaleko drzwi co zresztą zrobili również moi towarzysze. Usłyszałam jedynie stłumione głosy, które najwyraźniej próbowały się tłumaczyć. Następnie odłogs mocnego uderzenia i huk, który zwiastował zetknięcie się kogoś z podłogą.
- Następnym razem, łapy przy sobie. - Usłyszałam już wyraźniej głos Zayna, który w tym momencie naciskał na klamkę by otworzyć drzwi.
Gdy wyszedł, od razu spojrzał na mnie, a ja wzrok skierowałam na jego pięści, które w tym momencie nieco krwawiły. Nawet nie chciałam myśleć ile siły musiał włożyć w uderzenia skoro doprowadził swoje kostki do takiego stanu. Bez słowa weszłam do salonu i mijając dwójkę idiotów, którzy w tym momencie ledwo trzymali się na czworaka, wyciągnęłam z szafki apteczkę. Z satysfakcją spojrzałam na męczących się chłopaków. Wróciłam na korytarz i chwyciłam Zayna za nadgarstek, ciągnąc go w stronę kuchni. Gdy szliśmy przez korytarz, odwróciłam głowę lekko w jego stronę by spojrzeć na jego twarz. Pomimo iż widziałam, że nie jest do końca zadowolony, w pełni poddał się mojemu dotykowi i nie opierał się, gdy sadzałam go na krześle, następnie opatrując ranki, powstałe na jego knykciach.
_____________________________________________________
- Hej! - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Louisa.
- Hę? - Zapytałam głupkowato widząc, że każdy z nich mi się przygląda.
- Pytaliśmy czy w to wchodzisz. - Powtórzył Zayn, orientując się, że kompletnie ich nie słuchałam.
Przez chwilę zastanawiałam się nad tym głęboko, nie wiedziałam co mam robić. Jeśli chodziło tego Tristana... Moje przyjaciela, mogłam skazać go na tortury i śmierć. Mogłam stracić ważną dla mnie osobę. Jednak przytaknęłam głową. Mimo wszystko, musiałam zadbać o bezpieczeństwo brata, a tylko tak mogłam mu pomóc. Jednak nie miałam zamiaru od razu wydać przyjaciela, miałam w zamiarze, dowiedzieć się co takiego zrobił i w jakiś sposób pomóc mu.
- Świetnie, w takim razie zbieraj się. Jedziesz z nami. - Rzucił Zayn i ruszył w stronę reszty moich znajomych.
Od razu ruszyłam za nim, nie wiedziałam co zamierzał.
- Która to twoja walizka? - Zapytał jedynie, a gdy wskazałam na nią palcem, on chwycił jej rączkę i pociągnął w stronę wyjścia.
- Co się dzieje? - Mój nadgarstek złapał Chris.
- Nic. Wrócę późno, albo wcale. - Rzuciłam na odchodne i ruszyłam w stronę Zayna i reszty gangu.
Harry uśmiechnął się bezczelnie w moją stronę, następnie obejmując mnie ramieniem, które od razu zrzuciłam i spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Jak się okazało, każdy z nich przyjechał oddzielnym autem. Ach tak, trzeba poszpanować. Muszę przyznać, że było czym, no ale bez przesady.
Stanęłam spoglądając na auta i kierujących się w ich stronę właścicieli. Pomarańczowy należał do Zayna, czarny do Harry'ego, czerwony do Liama, a białe do Nialla i Louisa. Spojrzałam na Zayna pytającym wzrokiem ponieważ nie wiedziałam, do którego auta mam się udać. Palcem wskazał na czarne auto, a ja spojrzałam na niego niedowierzając. 'Zajebiście, kurwa.' mruknęłam pod nosem i ruszyłam w stronę samochodu jak na ścięcie. Wsiadłam do środka i od razu miałam ochotę wyjść, gdy zobaczyłam cwaniacki uśmiech, pojawiający się na twarzy chłopaka, z którym przyszło mi jechać. Usłyszałam warkot pięciu silników, następnie pisk opon i dźwięk przyspieszania. Lubiłam szybką jazdę, a już na pewno, zawsze chciałam się przejechać takim autem. Jechaliśmy w ciszy więc pozwoliłam sobie porządzić się i włączyłam radio.
SOUNDTRACK
Znalazłam stację, która mnie satysfakcjonowała i zaczęłam pod nosem śpiewać tekst lecącej piosenki. Widziałam, że Harry był zdziwiony moim gustem muzycznym ale najwyraźniej akurat nie różnił się jakoś bardzo od jego gustu, ponieważ wyciągnął rękę w stronę radia i pogłośnił. Przez chwilę na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu ale zniknął tak szybko jak się pojawił więc jest możliwość, że miałam jakieś przywidzenia. Po chwili zamyślenia odwróciłam twarz w stronę szyby i zdziwiłam się tym, że nie kojarzę okolicy. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam, że auta pozostałych zniknęły. Jechaliśmy pustą drogą, a wokół nie było żywej duszy. Spojrzałam na Harry'ego, który znów przybrał na twarz swój cwaniacki uśmiech. Nie miałam zamiaru panikować, nie chciałam mu dać tej satysfakcji. Czekałam aż zatrzymamy się gdzieś. Gdziekolwiek to gdzieś było. Po dziesięciu minutach wjechaliśmy na parking, który skojarzyłam z parkingiem, na którym Liam mnie kiedyś zostawił. Pobitą i wyprutą z sił. Chłopak zgasił silnik i wysiadł z auta, po chwili otwierając drzwi od mojej strony i wyciągając mnie z auta za ramię. Kopniakiem zamknął drzwi i rzucił mnie na nie. Złapał w żelaznym uścisku moje nadgarstki i przycisnął do mojej klatki piersiowej. Nie szarpałam się, jedyne co robiłam to wpatrywałam się w jego zielone oczy. Gdyby spojrzenie mogło zabijać to mam nadzieję, że właśnie leżałby przede mną zimny trup. Niestety nie miałam takich mocy co powodowało, że nieważne jakie plany miał i tak byłam na straconej pozycji. Jedną dłonią trzymał obie moje ręce, natomiast drugą oparł na aucie, obok mojej głowy. Nachylił się nade mną i przejechał zębami po mojej szyi.
- Znów byłaś niegrzeczna w stosunku do mnie. - Szepnął, a jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko.
- Znów zachowałeś się jak dupek. - Syknęłam jadowicie.
- I po co ten jad? - Przejechał palcem po moim policzku.
Zaczął kreślić swoimi palcami nieokreślone wzory na mojej szyi i karku. Skoro tak ze mną pogrywa to dlaczego ja miałabym pozostawać dłużna? Zabawa to zabawa, może być dla obu stron. Korzystając z chwili nieuwagi chłopaka, udało mi się wyswobodzić jedną rękę. Od razu chciał ją złapać i znów zamknąć w żelaznym uścisku, lecz nie pozwoliłam mu na to, kierując ją od razu na jego klatkę piersiową i zjeżdżając nią nieco w dół. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja przygryzłam lekko dolną wargę patrząc na niego zalotnie. Najwyraźniej spodobał mu się mój ruch bo po chwili poczułam jak jego wargi przylegają do mojej szyi składając na niej agresywne pocałunki. Poczułam jak tracę grunt pod nogami i zostaję posadzona na przedniej masce auta. Oplotłam nogi wokół bioder chłopaka, który błądził dłońmi po moim ciele. Odchyliłam głowę w tył, dając mu tym większe pole do popisu. Przymknęłam powieki mając już w głowie plan dalszego działania. Skoro chłopak się rozproszył to może dam sobie z nim teraz radę. Niestety nie dane było mi wcielić planów w czyn bo poczułam jak ktoś nagle odciąga loczka ode mnie i to dośc brutalnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że chłopak leży na ziemi, a nad nim stoi wkurzony Liam. Ciężko oddcyhał, a dłonie miał zaciśnięte w pięści. Spojrzała to na jednego, to na drugiego i zeskoczyłam z auta przy czym głośno prychnęłam. Wyminęłam ich i ruszyłam w stronę stojącego obok jednego z aut Zayna. Zorientował się, że zmierzam w jego stronę więc wsiadł do środka co po chwili zrobiłam i ja. Ruszyliśmy z piskiem opon, zostawiając tamtą dwójkę na parkingu. Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać jak to możliwe, że nie usłyszałam podjeżdżających aut. Czyżbym aż tak zajęła się swoim planem, lub co gorsza... Harrym? Spojrzałam na Zayna, który w tym momencie uderzył pięścią w kierownicę. Lekko podskoczyłam na swoim siedzeniu zdziwiona tym nagłym ruchem chłopaka.
- Idiota. - Syknął pod nosem.
Wyjęłam z kieszeni bluzy paczkę papierosów, którą podsunęłam mulatowi nawet na niego nie patrząc. Spojrzał w dół i wyjął jednego po czym opadlił go, leżącą niedaleko zapalniczką. Uchylił okno, przez co do auta wpadło wieczorne powietrze, które owiało moją twarz. Przymknęłam oczy, rozkoszując się tym uczuciem. Odetchnęłam z ulgą i nadal opierając się o zagłówek, odwróciłam twarz w stronę kierowcy. W tym momencie, skupiony na drodze i z papierosem w ustach wyglądał niczym anioł. Anioł zemsty. Analizowałam każdy milimetr jego twarzy, od kilkudniowego zarostu, po postawione w górę włosy. Chyba wyczuł, że się mu przyglądam bo wyrzucił filtr za okno i spojrzał w moją stronę. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie bez mrugnięcia. Mimo tego, że nie patrzył na drogę jechał szybko i płynnie. Nagle rozdzwonił się jego telefon, którego nie odebrał od razu. Dopiero, gdy dźwięk stawał się niesamowicie uciążliwy chwycił za niego i przyłożył do ucha, niechętnie wracając wzrokiem do ulicy.
- Czego? - Warknął do telefonu wyraźnie niezadowolony. - Za chwilę będziemy. - Rozłączył się i rzucił telefon na jego miejsce.
- Kto dzwonił? - Zapytałam, odzywając się pierwszy raz od naszego wyjścia z lotniska.
- Niall. Tamta dwójka.. wróciła do domu. - Rzucił oschle i przyspieszył.
Po kilku minutach parkowaliśmy pod ich domem. Zayn wysiadł z auta co zrobiłam i ja, następnie oboje ruszyliśmy do środka. Od razu skierowaliśmy się w stronę salonu, skąd dochodziły dźwięki rozmów, pozostałych domowników.
Mulat przeszedł obok wszystkich z groźną miną, następnie się do nich odwracając. Zmierzył wzrokiem dwójkę, która stała w tym momencie obok siebie, a na ich twarzach widocznych biło kilka otarć i ciemniejących śladów uderzeń. Ruchem głowy wskazał Niallowi i Louisowi by opuścili pokój. Blondyn złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę wyjścia ale ja wcale nie miałam zamiaru stąd wychodzić.
- Puść mnie. - Rzuciłam do niego, próbując wyrwać się z uścisku.
- Idź z nimi. - Powiedział Zayn tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Spojrzałam na niego, pokazując mu że wcale nie mam zamiaru go słuchać. Ale gdy natknęłam się na jego oczy i ujrzałam jak bezgłośnie porusza wargami mówiąc 'Proszę wyjdź.' poddałam się Niallowi i wyszłam razem z nim i Louisem na zewnątrz. Jednak nie miałam zamiaru odchodzić daleko. Stanęłam niedaleko drzwi co zresztą zrobili również moi towarzysze. Usłyszałam jedynie stłumione głosy, które najwyraźniej próbowały się tłumaczyć. Następnie odłogs mocnego uderzenia i huk, który zwiastował zetknięcie się kogoś z podłogą.
- Następnym razem, łapy przy sobie. - Usłyszałam już wyraźniej głos Zayna, który w tym momencie naciskał na klamkę by otworzyć drzwi.
Gdy wyszedł, od razu spojrzał na mnie, a ja wzrok skierowałam na jego pięści, które w tym momencie nieco krwawiły. Nawet nie chciałam myśleć ile siły musiał włożyć w uderzenia skoro doprowadził swoje kostki do takiego stanu. Bez słowa weszłam do salonu i mijając dwójkę idiotów, którzy w tym momencie ledwo trzymali się na czworaka, wyciągnęłam z szafki apteczkę. Z satysfakcją spojrzałam na męczących się chłopaków. Wróciłam na korytarz i chwyciłam Zayna za nadgarstek, ciągnąc go w stronę kuchni. Gdy szliśmy przez korytarz, odwróciłam głowę lekko w jego stronę by spojrzeć na jego twarz. Pomimo iż widziałam, że nie jest do końca zadowolony, w pełni poddał się mojemu dotykowi i nie opierał się, gdy sadzałam go na krześle, następnie opatrując ranki, powstałe na jego knykciach.
sobota, 19 kwietnia 2014
Rozdział 12
Przyszła pora na finał. Udało nam się dotrzeć do końca mistrzostw, mieliśmy zmierzyć się z grupą, która moim zdaniem była na wyższym poziomie niż my ale byłam dobre myśli. Siedzieliśmy właśnie w szatni, a każdy z ekipy był w swoim świecie. Ja stałam przed wielkim lustrem próbując chociaz trochę opanować drżące ręce. W końcu przeszliśmy do małej salki treningowej, na której przeprowadziliśmy szybką rozgrzewkę i udaliśmy sie na wyznaczone miejsca. Po pieciu minutach zostaliśmyw wywołani na scenę i staneliśmy naprzeciwko naszych konkurentów. Zaczeliśmy my.
Na początku przed szereg wyszedł mój brat i bliźniacy, którzy rozpoczeli cała bitwę. Odziwo stwierdziłam, że może mamy szanse wygrać gdy zobaczyłam ruchy drużyny przeciwnej. W końcu skończył się czas wyznaczony na całe starcie i niecierpliwie czekaliśmy na wyniki. Zbiliśmy się w ciasną grupkę i trzymając kciuki zaciskaliśmy powieki, szepcząc pod nosem prośby o wygraną. Obok nas pojawił się prowadzący z kopertą w ręku. Przyłożył mikrofon do ust..
- No moi drodzy, musicie przyznać, że walka była zacięta. - uśmiechnął się - Żeby nie przedłużać, przejdę do konkretów.. - zaczął i otworzył kopertę, wysunął kartkę i uśmiechnął się szerzej - a dzisiejszą bitwę jak i całe mistrzostwa wygrała ekipa... - nienawidzę tej przerwy! - FROM US! - wykrzyczał nazwę, a my oszaleliśmy
Poczułam jak zwala się na mnie cała piątka i wspólnie wylądowaliśmy na ziemi. Odebraliśmy nagrodę i czek i znów zaczeliśmy skakać po scenie jak szaleni. Uścisneliśmy sobie dłonie z osobami z drużyny przeciwnej i ruszyliśmy znów do szatni. Szybko się przebraliśmy i chwytając wszystko wróciliśmy do hotelu. Postanowiliśmy uczcić zwycięstwo i wybrać się do klubu, w którym zazwyczaj spotykają się wszystkie ekipy, które brały udział w mistrzostwach. Dotarłam do swojego pokoju hotelowego i poszłam wziąć prysznic. Następnie przebrałam się w krótką, obcisłą krwistoczerwoną sukienkę do tego założyłam spore szpilki i mocno się umalowałam. Czasem lubiłam wyglądać wręcz ździrowato, a dziś miałam ku temu okazję. Nie tylko ja postanowiłam zaszaleć, Sara wyglądała podobnie do mnie tylko kolor sukienki zamiast czerwonego był czarny. Chłopcy odstorili się w koszule i tym podobne. Wsiedliśmy do taxi i podjechaliśmy pod klub gdzie zaczęła się ostra impreza. Niewiele z niej pamiętam, wypiłam chyba dość sporo. Pamietam jedynie, że kilkarazy dostałam drinka od jakiegoś 'wielbiciela' a potem to już poleciało z górki. Obudziłam się rano z ogromnym bólem głowy, spojrzałam na zegarek i się przeraziłam. Za trzy godziny mieliśmy samolot powrotny a założę się że wszyscy jeszcze śpią. Zerwałam się z łóżka, co przypłaciłam szybkim upadkiem na podłogę bo zakręciło mi się w głowie. Zebrałam sie i przeszłam po wszystkich pokojach budząc wszystkich. Wyjątkowo udało nam się ogarnąć w pół godziny, a po godzinie siedzieliśmy już na lotnisku. Odprawa była długa i męcząca a my przysypialiśmy na ławeczkach i wszystkim co się do tego nadawało. W końcu znaleźliśmy się na pokładzie samolotu, a ja gdy tylko zapięłam pasy od razu odpłynęłam. Obudziło mnie szturchanie w ramię, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że to Tristan mnie budzi.
- Co jest? - szepnęłam zaspana
- Zaraz lądujemy, mała. - uśmiechnął się odgarniając kosmyk włosów, który spadał mi na czoło
- Przespałam cały lot? - zapytałam zdziwiona
- Chyba jak my wszystko. - pokazał szereg białych zębów co odwzajemniłam
SOUNDTRACK
Staliśmy właśnie na lotnisku czekając na nasze walizki. W końcu zobaczyłam, że nadjeżdża moja więc szybko ją chwyciłam i odwróciłam się tyłem do taśmy.
Wobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie, gdy pierwszym co zobaczyłam była piątka zbliżających sie w moją stronę chłopaków, którzy przypominali teraz prawdziwą mafię, jak ta z filmów gdy wszystcy poruszają się w jednym rzędzie i jednym tempem. Niestety pomimo tego, że próbowałam się ukryć Louis mnie zauważył, ich tempo się zwiększyło i w ułamku sekundy pokonali dzielącą nas odległość. Widziałam, że Chris patrzy na mnie zdziwiony tak samo z resztą jak pozostali. Spojrzałam na stojącą przede mną piatkę, wysoko unosząc brew. Zayn kiwnął głową pokazując tym samym bym odeszła z nimi na bok. Jednak ja nie miałam zamiaru ruszać się z miejsca. Louis pokręcił głową i chwycił mnie pod rękę. Pomimo, że wyglądało to niewinnie (najwyraźniej nie chcieli by któreś z moim przyjaciół zareagowało) mnie to zabolało, a moją twarz wykrzywił grymas. Spojrzałam na przyjaciół mówiąc bezgłośnie że zaraz wracam i ruszyłam za moimi prześladowcami.
- Czego chcecie? - zapytałam chamsko
- Najlepiej ciebie. - rzucił Harry poruszając znacząco brwiami
- Już chyba o tym rozmawialiśmy - zaczęłam podchodząc w jego stronę i stając tak by dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów, stanęłam na palcach i zbliżyłam moją twarz do jego - możesz o tym pomarzyć, afro. - dokończyłam szepcząc mu to na ucho, a następnie odsuwając się od niego jak najdalej
- Ładnie się bawiłaś w Freak Club. - zaczął Zayn
- Śledziłeś mnie? Kurwa wiedziałam, że cię widziałam. - rzuciłam złowrogo - Czego chcecie? - ponowiłam pytanie
- W sumie to twojej pomocy. - rzucił Niall, patrząc na mnie
- Mojej pomocy? - zapytałam otwierając szeroko oczy - W czym?
- Dostaliśmy pewne... zlececie - zaczął Zayn jakby szukając odpowiednich słów - na pewnego chłopaka, który kręci się w tym samym światku co ty. Potrzebujemy o nim kilka informacji. Chłopak ostro sobie nagrabił.
- Chcecie żebym przyczyniła się do czyjejś śmierci? - zapytałam niedowierzając
- Nie.. po prostu dasz nam kilka informacji. Jeśli nam pomożesz zostawimy cię w spokoju. Zasłużysz na to.
- Kim jest ten chłopak? - zapytałam po chwili namysłu
- Tristan Green, nie wiemy jak wygląda, ile ma lat. Wiemy tylko, że tańczy... - Harry opowiadał dalej lecz ja już nie słuchałam
W sumie przestałam słuchać gdy usłyszałam imię i nazwisko chłopaka, z przerażeniem kątem oka spojrzałam na przyjaciela, który w tym momencie chwytał za swoją walizkę. Co on takiego zrobił?
Na początku przed szereg wyszedł mój brat i bliźniacy, którzy rozpoczeli cała bitwę. Odziwo stwierdziłam, że może mamy szanse wygrać gdy zobaczyłam ruchy drużyny przeciwnej. W końcu skończył się czas wyznaczony na całe starcie i niecierpliwie czekaliśmy na wyniki. Zbiliśmy się w ciasną grupkę i trzymając kciuki zaciskaliśmy powieki, szepcząc pod nosem prośby o wygraną. Obok nas pojawił się prowadzący z kopertą w ręku. Przyłożył mikrofon do ust..
- No moi drodzy, musicie przyznać, że walka była zacięta. - uśmiechnął się - Żeby nie przedłużać, przejdę do konkretów.. - zaczął i otworzył kopertę, wysunął kartkę i uśmiechnął się szerzej - a dzisiejszą bitwę jak i całe mistrzostwa wygrała ekipa... - nienawidzę tej przerwy! - FROM US! - wykrzyczał nazwę, a my oszaleliśmy
Poczułam jak zwala się na mnie cała piątka i wspólnie wylądowaliśmy na ziemi. Odebraliśmy nagrodę i czek i znów zaczeliśmy skakać po scenie jak szaleni. Uścisneliśmy sobie dłonie z osobami z drużyny przeciwnej i ruszyliśmy znów do szatni. Szybko się przebraliśmy i chwytając wszystko wróciliśmy do hotelu. Postanowiliśmy uczcić zwycięstwo i wybrać się do klubu, w którym zazwyczaj spotykają się wszystkie ekipy, które brały udział w mistrzostwach. Dotarłam do swojego pokoju hotelowego i poszłam wziąć prysznic. Następnie przebrałam się w krótką, obcisłą krwistoczerwoną sukienkę do tego założyłam spore szpilki i mocno się umalowałam. Czasem lubiłam wyglądać wręcz ździrowato, a dziś miałam ku temu okazję. Nie tylko ja postanowiłam zaszaleć, Sara wyglądała podobnie do mnie tylko kolor sukienki zamiast czerwonego był czarny. Chłopcy odstorili się w koszule i tym podobne. Wsiedliśmy do taxi i podjechaliśmy pod klub gdzie zaczęła się ostra impreza. Niewiele z niej pamiętam, wypiłam chyba dość sporo. Pamietam jedynie, że kilkarazy dostałam drinka od jakiegoś 'wielbiciela' a potem to już poleciało z górki. Obudziłam się rano z ogromnym bólem głowy, spojrzałam na zegarek i się przeraziłam. Za trzy godziny mieliśmy samolot powrotny a założę się że wszyscy jeszcze śpią. Zerwałam się z łóżka, co przypłaciłam szybkim upadkiem na podłogę bo zakręciło mi się w głowie. Zebrałam sie i przeszłam po wszystkich pokojach budząc wszystkich. Wyjątkowo udało nam się ogarnąć w pół godziny, a po godzinie siedzieliśmy już na lotnisku. Odprawa była długa i męcząca a my przysypialiśmy na ławeczkach i wszystkim co się do tego nadawało. W końcu znaleźliśmy się na pokładzie samolotu, a ja gdy tylko zapięłam pasy od razu odpłynęłam. Obudziło mnie szturchanie w ramię, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że to Tristan mnie budzi.
- Co jest? - szepnęłam zaspana
- Zaraz lądujemy, mała. - uśmiechnął się odgarniając kosmyk włosów, który spadał mi na czoło
- Przespałam cały lot? - zapytałam zdziwiona
- Chyba jak my wszystko. - pokazał szereg białych zębów co odwzajemniłam
SOUNDTRACK
Staliśmy właśnie na lotnisku czekając na nasze walizki. W końcu zobaczyłam, że nadjeżdża moja więc szybko ją chwyciłam i odwróciłam się tyłem do taśmy.
Wobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie, gdy pierwszym co zobaczyłam była piątka zbliżających sie w moją stronę chłopaków, którzy przypominali teraz prawdziwą mafię, jak ta z filmów gdy wszystcy poruszają się w jednym rzędzie i jednym tempem. Niestety pomimo tego, że próbowałam się ukryć Louis mnie zauważył, ich tempo się zwiększyło i w ułamku sekundy pokonali dzielącą nas odległość. Widziałam, że Chris patrzy na mnie zdziwiony tak samo z resztą jak pozostali. Spojrzałam na stojącą przede mną piatkę, wysoko unosząc brew. Zayn kiwnął głową pokazując tym samym bym odeszła z nimi na bok. Jednak ja nie miałam zamiaru ruszać się z miejsca. Louis pokręcił głową i chwycił mnie pod rękę. Pomimo, że wyglądało to niewinnie (najwyraźniej nie chcieli by któreś z moim przyjaciół zareagowało) mnie to zabolało, a moją twarz wykrzywił grymas. Spojrzałam na przyjaciół mówiąc bezgłośnie że zaraz wracam i ruszyłam za moimi prześladowcami.
- Czego chcecie? - zapytałam chamsko
- Najlepiej ciebie. - rzucił Harry poruszając znacząco brwiami
- Już chyba o tym rozmawialiśmy - zaczęłam podchodząc w jego stronę i stając tak by dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów, stanęłam na palcach i zbliżyłam moją twarz do jego - możesz o tym pomarzyć, afro. - dokończyłam szepcząc mu to na ucho, a następnie odsuwając się od niego jak najdalej
- Ładnie się bawiłaś w Freak Club. - zaczął Zayn
- Śledziłeś mnie? Kurwa wiedziałam, że cię widziałam. - rzuciłam złowrogo - Czego chcecie? - ponowiłam pytanie
- W sumie to twojej pomocy. - rzucił Niall, patrząc na mnie
- Mojej pomocy? - zapytałam otwierając szeroko oczy - W czym?
- Dostaliśmy pewne... zlececie - zaczął Zayn jakby szukając odpowiednich słów - na pewnego chłopaka, który kręci się w tym samym światku co ty. Potrzebujemy o nim kilka informacji. Chłopak ostro sobie nagrabił.
- Chcecie żebym przyczyniła się do czyjejś śmierci? - zapytałam niedowierzając
- Nie.. po prostu dasz nam kilka informacji. Jeśli nam pomożesz zostawimy cię w spokoju. Zasłużysz na to.
- Kim jest ten chłopak? - zapytałam po chwili namysłu
- Tristan Green, nie wiemy jak wygląda, ile ma lat. Wiemy tylko, że tańczy... - Harry opowiadał dalej lecz ja już nie słuchałam
W sumie przestałam słuchać gdy usłyszałam imię i nazwisko chłopaka, z przerażeniem kątem oka spojrzałam na przyjaciela, który w tym momencie chwytał za swoją walizkę. Co on takiego zrobił?
czwartek, 17 kwietnia 2014
Rozdział 11
Przewróciłam oczami i poczekałam aż 'wspaniała' ekipa pomoże mi wydostać się z auta. Gdy stanęłam na ziemi na własnych nogach nagle mnie przyćmiło i lekko się zachwiałam. Poczułam jak ktoś mnie podtrzymuje, a gdy spojrzałam w tamą stronę ujrzałam brązowe oczy. Prychnęłam i wyrwałam się z jego uścisku.
- Zabieraj ode mnie łapy, chyba że znowu chcesz mnie uderzyć? - krzyknęłam w jego stronę
- Jak to? - zapytał zdziwiony Niall i spojrzał na przyjaciela, który teraz ruszył w stronę auta - Chyba o tym rozmawialiśmy. - rzucił za nim,a ten jedynie wzruszył ramionami i zniknął w aucie, którym po chwili odjechał
- Nic ci nie jest? - zapytał Louis podchodząc powoli w moją stronę
- Nie. - rzuciłam i chciałam ruszyć na pieszo w stronę swojego domu, gdy poczułam strużkę krwi na czole - Kurwa. - rzuciłam i przetarłam ją dłonią
Zostałam pociągnięta za ramię w stronę auta i do niego niemal wepchnięta. Nie odezwałam się ani słowem tak samo jak kierowca. Znów podjechaliśmy pod ich dom, a ja znów byłam zmuszona tam wejść. Zostałam zaprowadzona do łazienki i usadzona na jednej z szafek. Harry złapał za wacik i przemył moją ranę następnie wycierając krew z mojej twarzy.
- Jesteśmy kwita. - rzucił, gdy skończył a potem po prostu wyszedł
Westchnęłam i zeskoczyłam z szafki następnie ruszając do wyjścia. Znalazłam sie na dworze i zaciągnęłam świeżym powietrzem. Czekała mnie długa droga do domu więc postanowiłam do razu ruszać.
SOUNDTRACK
Dochodziłam właśnie do sporych rozmarów starej fabryki usiadłam na murku obok niej by chwilę odetchnać, gdy ujrzałam podjeżdżające auto. Wysiadł z niego Liam i po raz drugi tego dnia zostałam wciągnięta do samochodu.
Ruszył z piskiem opon rozbryzgując na boki powstałe podczas nocnych opadów kałuże. Minę miał niezwykle skupioną na drodze. Mocno zaciskał szczękę jak i dłonie na kierownicy. Spojrzałam w jego stronę nieco przerażona. Ostatnio, gdy jechałam z nim w jednym aucie skończyłam na jakimś parkingu pobita i bez sił. Spojrzał na mnie kątem oka i nieco rozluźnił palce na kierownicy. Zmienił bieg i gwałtownie wszedł w zakręt. Odziwo jechaliśmy w stronę mojego domu, przynajmniej tak mi się wydawało.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałam przerywając ciszę
- Jak to co? - zapytał, a jego mina teraz całkowicie się rozluźniła - Odwoże cię do domu skarbie. - rzucił i uśmiechnął sztucznie
- Nie mów do mnie skarbie. - syknęłam - Nie prosiłam cię o to.
- Może zaprosisz mnie do środka gdy już tam będziemy.
- Nawet o tym nie marz. Ja nie zapominam o tym co ktoś mi zrobił. - szepnęłam i zwróciłam wzrok ku mijanym widokom
Chłopak zaparkował na podjeździe i przyglądał mi się uważnie, gdy wysiadałam z auta tak jakby sądził, że serio są jakieś szanse na to żebym go zaprosiła. Zdążyłam wysiąść, gdy nagle z domu wybiegł mój brat i bliźniacy.
- BB, w końcu jesteś! - krzyknął Rob i podbiegł mnie przytulić
- Co ci się stało w głowę? - zapytał Chris podchodząc bliżej
- Miałam mały wypadek. Rozbiłam auto. - szepnęłam
Słyszałam jak wciąga powietrze w płuca i trzyma je przez jakiś czas po czym wypuszcza równie głośno. Spojrzałam na niego, na jego ramieniu leżała dłoń Boba, który tym gestem starał się go uspokoić. Chris kochał to auto, w sumie w połowie było jego. Nagle się otrząsnął i spojrzał na mnie złowrogim wzrokiem.
- Wisisz mi auto. - rzucił i przybrał na twarz uśmiech - Ale takto wszystko w porządku? Czy moze chcesz jechac do szpitala?
- Wszystko jest ok. Nie musisz się martwić.
- BB, obczaj to! - krzyknął nagle Rob
W tym momencie cała trójka ustawiła się w jednej lini i wykonali ruch, który ćwiczyli od wczoraj.
Mówili, że dzięki niemu wyglądają tak 'gangstersko', co niezwykle bawiło mnie i całą resztę składu. Ale muszę przyzanć, że wychodziło im to nieźle. Miałam już iść za nimi do domu, gdy zorientowałam się, że Liam nadal nie odjechał. Odwróciłam sie zła w jego stronę i pokazałam środkowego palca, odpowiedzią na to było zapalenie świateł i odpalenie silnika. Po chwili z dużą prędkością znikał z mojego podjazdu. Pośpiesznym krokiem weszłam do mieszkania i od razu przeszłam do salonu, w którym siedziała reszta moich przyjaciół grajac na konsoli i zajadając się chipsami. Usiadłam na kanapie, a Chris przejął pada od Sary. Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę i dopiero teraz zorientowałam się, że gdy zobaczyłam go takiego uśmiechnietego ogromny ciężar spadł z mojego serca, ciężar który narodził się tam przez Stylesa. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam głowę w stronę siadającego obok mnie Tristana. Od dłuższego czasu nie mieliśmy okazji pogadać tak na spokojnie. Ciągle mieliśmy coś na głowie, a w końcu jeszcze niedawno prawie byliśmy parą. Odetchnęłam głęboko i ułożyłam głowę na jego ramieniu. Nawet nie wiedziałam kiedy ale odpłynęłam wymęczona dzisiejszymi 'wrażeniami'. W końcu nadszeł dzień wyjazdu. Od rana panował istny chaos. Razem z Chrisem lataliśmy po całym mieszkaniu jak małe rakiety i zbieraliśmy rzeczy których wcześniej zapomnieliśmy spakować. Mało co zapomniałabym stroju na mistrzostwa. W końcu udało nam się zapakować do taxi i ruszyć na lotnisko, gdzie spotkaliśmy sie z resztą FU. Weszliśmy na pokład samolotu i po kilku godzinach byliśmy na miejscu. Na lotnisku czekał na nas mężczyzna, z kartką na której widniała nasza nazwa. Zauważyłam, że w pobliżu kręci się jeszcze kilka osób z kartkami na których widniały inne drużyny. Podeszliśmy do niego i po krótkiej rozmowie ruszyliśmy w stronę busa, którym mielismy udać się do hotelu. Wszyscy byliśmy podekscytowani tym co się wokół nas dzieje. Pierwsze występny miały być dziś wieczorem wiec mielismy mało czasu. Jak na złość, byliśmy w pierwszej grupie czyli zaczynaliśmy najwcześniej. - Pierwsza tura trwa dwa dni, ekipy są podzielone na trzyskładowe grupy. My byliśmy w pierwszej i występowaliśmy dziś wieczorem, druga startowała jutro w południe, a trzecia na wieczór i to właśnie wtedy jedna ekipa będzie wyeliminowane. Potem następuje druga tura gdzie zostaje osiem składów. Odbywa sie losowanie i dwa składy mają stoczyć ze sobą bitwę. Przegrani odpadają. Ostatecznie zostają trzy składy i wszystko rozstrzyga się czwartego dnia. Najpierw są pojedyncze występy i dopadnie jedna ekipa która zajmie trzecie miejsce a na sam koniec znów bitwa która pomoze wybrać zwycięzcę. - Zebraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy na dół gdzie czekał na nas, nasz kierowca. Gdy drzwi widny się zamykały na zewnątrz migneły mi ciemne włosy i brązowe oczy. Przez chwilę byłam zszokowana lecz po chwili parsknęłam i uznałam, że chyba zaczynam powoli wariować. Muszę się ogarnąć i skupić na wygranej. Z takim postanowieniem wsiadłam do auta, które zabrało nas na miejsce mistrzostw.
- Zabieraj ode mnie łapy, chyba że znowu chcesz mnie uderzyć? - krzyknęłam w jego stronę
- Jak to? - zapytał zdziwiony Niall i spojrzał na przyjaciela, który teraz ruszył w stronę auta - Chyba o tym rozmawialiśmy. - rzucił za nim,a ten jedynie wzruszył ramionami i zniknął w aucie, którym po chwili odjechał
- Nic ci nie jest? - zapytał Louis podchodząc powoli w moją stronę
- Nie. - rzuciłam i chciałam ruszyć na pieszo w stronę swojego domu, gdy poczułam strużkę krwi na czole - Kurwa. - rzuciłam i przetarłam ją dłonią
Zostałam pociągnięta za ramię w stronę auta i do niego niemal wepchnięta. Nie odezwałam się ani słowem tak samo jak kierowca. Znów podjechaliśmy pod ich dom, a ja znów byłam zmuszona tam wejść. Zostałam zaprowadzona do łazienki i usadzona na jednej z szafek. Harry złapał za wacik i przemył moją ranę następnie wycierając krew z mojej twarzy.
- Jesteśmy kwita. - rzucił, gdy skończył a potem po prostu wyszedł
Westchnęłam i zeskoczyłam z szafki następnie ruszając do wyjścia. Znalazłam sie na dworze i zaciągnęłam świeżym powietrzem. Czekała mnie długa droga do domu więc postanowiłam do razu ruszać.
SOUNDTRACK
Dochodziłam właśnie do sporych rozmarów starej fabryki usiadłam na murku obok niej by chwilę odetchnać, gdy ujrzałam podjeżdżające auto. Wysiadł z niego Liam i po raz drugi tego dnia zostałam wciągnięta do samochodu.
Ruszył z piskiem opon rozbryzgując na boki powstałe podczas nocnych opadów kałuże. Minę miał niezwykle skupioną na drodze. Mocno zaciskał szczękę jak i dłonie na kierownicy. Spojrzałam w jego stronę nieco przerażona. Ostatnio, gdy jechałam z nim w jednym aucie skończyłam na jakimś parkingu pobita i bez sił. Spojrzał na mnie kątem oka i nieco rozluźnił palce na kierownicy. Zmienił bieg i gwałtownie wszedł w zakręt. Odziwo jechaliśmy w stronę mojego domu, przynajmniej tak mi się wydawało.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałam przerywając ciszę
- Jak to co? - zapytał, a jego mina teraz całkowicie się rozluźniła - Odwoże cię do domu skarbie. - rzucił i uśmiechnął sztucznie
- Nie mów do mnie skarbie. - syknęłam - Nie prosiłam cię o to.
- Może zaprosisz mnie do środka gdy już tam będziemy.
- Nawet o tym nie marz. Ja nie zapominam o tym co ktoś mi zrobił. - szepnęłam i zwróciłam wzrok ku mijanym widokom
Chłopak zaparkował na podjeździe i przyglądał mi się uważnie, gdy wysiadałam z auta tak jakby sądził, że serio są jakieś szanse na to żebym go zaprosiła. Zdążyłam wysiąść, gdy nagle z domu wybiegł mój brat i bliźniacy.
- BB, w końcu jesteś! - krzyknął Rob i podbiegł mnie przytulić
- Co ci się stało w głowę? - zapytał Chris podchodząc bliżej
- Miałam mały wypadek. Rozbiłam auto. - szepnęłam
Słyszałam jak wciąga powietrze w płuca i trzyma je przez jakiś czas po czym wypuszcza równie głośno. Spojrzałam na niego, na jego ramieniu leżała dłoń Boba, który tym gestem starał się go uspokoić. Chris kochał to auto, w sumie w połowie było jego. Nagle się otrząsnął i spojrzał na mnie złowrogim wzrokiem.
- Wisisz mi auto. - rzucił i przybrał na twarz uśmiech - Ale takto wszystko w porządku? Czy moze chcesz jechac do szpitala?
- Wszystko jest ok. Nie musisz się martwić.
- BB, obczaj to! - krzyknął nagle Rob
W tym momencie cała trójka ustawiła się w jednej lini i wykonali ruch, który ćwiczyli od wczoraj.
Mówili, że dzięki niemu wyglądają tak 'gangstersko', co niezwykle bawiło mnie i całą resztę składu. Ale muszę przyzanć, że wychodziło im to nieźle. Miałam już iść za nimi do domu, gdy zorientowałam się, że Liam nadal nie odjechał. Odwróciłam sie zła w jego stronę i pokazałam środkowego palca, odpowiedzią na to było zapalenie świateł i odpalenie silnika. Po chwili z dużą prędkością znikał z mojego podjazdu. Pośpiesznym krokiem weszłam do mieszkania i od razu przeszłam do salonu, w którym siedziała reszta moich przyjaciół grajac na konsoli i zajadając się chipsami. Usiadłam na kanapie, a Chris przejął pada od Sary. Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę i dopiero teraz zorientowałam się, że gdy zobaczyłam go takiego uśmiechnietego ogromny ciężar spadł z mojego serca, ciężar który narodził się tam przez Stylesa. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam głowę w stronę siadającego obok mnie Tristana. Od dłuższego czasu nie mieliśmy okazji pogadać tak na spokojnie. Ciągle mieliśmy coś na głowie, a w końcu jeszcze niedawno prawie byliśmy parą. Odetchnęłam głęboko i ułożyłam głowę na jego ramieniu. Nawet nie wiedziałam kiedy ale odpłynęłam wymęczona dzisiejszymi 'wrażeniami'. W końcu nadszeł dzień wyjazdu. Od rana panował istny chaos. Razem z Chrisem lataliśmy po całym mieszkaniu jak małe rakiety i zbieraliśmy rzeczy których wcześniej zapomnieliśmy spakować. Mało co zapomniałabym stroju na mistrzostwa. W końcu udało nam się zapakować do taxi i ruszyć na lotnisko, gdzie spotkaliśmy sie z resztą FU. Weszliśmy na pokład samolotu i po kilku godzinach byliśmy na miejscu. Na lotnisku czekał na nas mężczyzna, z kartką na której widniała nasza nazwa. Zauważyłam, że w pobliżu kręci się jeszcze kilka osób z kartkami na których widniały inne drużyny. Podeszliśmy do niego i po krótkiej rozmowie ruszyliśmy w stronę busa, którym mielismy udać się do hotelu. Wszyscy byliśmy podekscytowani tym co się wokół nas dzieje. Pierwsze występny miały być dziś wieczorem wiec mielismy mało czasu. Jak na złość, byliśmy w pierwszej grupie czyli zaczynaliśmy najwcześniej. - Pierwsza tura trwa dwa dni, ekipy są podzielone na trzyskładowe grupy. My byliśmy w pierwszej i występowaliśmy dziś wieczorem, druga startowała jutro w południe, a trzecia na wieczór i to właśnie wtedy jedna ekipa będzie wyeliminowane. Potem następuje druga tura gdzie zostaje osiem składów. Odbywa sie losowanie i dwa składy mają stoczyć ze sobą bitwę. Przegrani odpadają. Ostatecznie zostają trzy składy i wszystko rozstrzyga się czwartego dnia. Najpierw są pojedyncze występy i dopadnie jedna ekipa która zajmie trzecie miejsce a na sam koniec znów bitwa która pomoze wybrać zwycięzcę. - Zebraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy na dół gdzie czekał na nas, nasz kierowca. Gdy drzwi widny się zamykały na zewnątrz migneły mi ciemne włosy i brązowe oczy. Przez chwilę byłam zszokowana lecz po chwili parsknęłam i uznałam, że chyba zaczynam powoli wariować. Muszę się ogarnąć i skupić na wygranej. Z takim postanowieniem wsiadłam do auta, które zabrało nas na miejsce mistrzostw.
sobota, 12 kwietnia 2014
Rozdział 10
- Nic by się nie stało gdybyś nie był takim cholernym dupkiem! - krzyknęłam i ruszyłam w jego stronę
On automatycznie zrobił to samo lecz został powstrzymany przez Louisa i Zayna, a mnie natomiast drogę zatorował Niall.
- Nie masz prawa odnosić się do mnie w ten sposób. - syknął - Wyjdź stąd.
Parsknęłam i odwróciłam się na pięcie, zdążyłam przejść kilka kroków, gdy poczułam na nadgarstku uścisk i zostałam odwróciona w stronę tej osoby. Spojrzałam w górę i napotkałam szeroki uśmiech mulata.
- Stylesowi należy się kara, a skoro tak bardzo nie lubi twojego towarzystwa.. może chciałabyś trochę u nas posiedzieć? - zapytał wypuszczając mój nadgarstek z uścisku
Nie wiem czemu ale nagle dostałam napadu śmiechu. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że zostałam własnie poproszona przez członka najgroźniejszego gangu w mieście o to by trochę posiedzieć w ich 'siedzibie', a ja jak głupia miałam zamiar się zgodzić.
- Chętnie. - odparłam i ruszyłam za nim
Gdy znalazłam się znów w pokoju usłyszałam pomruki niezadowolenia wydobywające się z ust loczka. Posłałam mu sarkastyczny uśmiech i opadłam na kanapie obok blondyna. Widziałam, że Liam nie jest zadowolony z mojego towarzystwa i coraz mocniej zaciska pięści. Po kilku minutach zapytałam gdzie łazienka, a po chwili już szłam w jej stronę. Znajdowała sie na końcu dość długiego korytarza, którego ściany obwieszone były róznego rodzaju obrazami, które tworzyły niesamowity klimat. Weszłam do środka zamykając za sobą drzwi i załatwiłam swoje potrzeby. Przejrzałam się jeszcze w lustrze poprawiając przy tym włosy i wyszłam. Nie zdążyłam zrobić nawet dwóch kroków, gdy zostałam przyparta do ściany i poczułam dłoń na swoich ustach.
- Myślisz, że jeśli Zayn pozwolił ci tu zostać to co? Możesz czuć sie jak u siebie? - usłyszałam obok swojego ucha śmiech - Weźmie cię przy najbliższej okazji, a potem wyrzuci za drzwi. Moze pozwoli to zrobić nam wszystkim. Ja z miłą chęcią zerżnąłbym cię tu i teraz. Może nawet nie musiałby to być gwałt, co ty na to? - zapytał schodząc dłonią na moja pupę, próbowałam się wyrwać ale bezskutecznie - Nie szarp się, wiem że tego chcesz. - poczułam mokry pocałunek na swojej szyi
Chłopak na chwilę zajął się pieszczeniem moich pośladków, a ja dłonią sięgnęłam po jakąś ramkę stojącą na stoliku niedaleko. Zamachnęłam się i z całej siły uderzyłam nią chłopaka w głowę. Usłyszałam trzask szybki, a on osunął się na kolana i złapał za głowę.
- W twoich snach! - krzyknęłam i splunęłam w jego stronę
Wróciłam do salonu, gdzie siedziała reszta żeby zebrać swoje rzeczy i wynieść się z tego domu raz na zawsze. Właśnie szukałam czapki, gdy do pokoju wpadł Harry ze strużką krwi spływającej po czole i wściekłą miną niczym pies gotowy do walki. Reszta domowników spojrzała na niego z zszokowanymi minami, a następnie na mnie z jeszcze większym szokiem wymalowanym na twarzy. Spojrzałam na Harryego i w sumie zrobiło mi się go szkoda. Wiedziałam, że właśnie miał w planach się do mnie dobrać ale ja nie byłam osobą, która celowo robi komuś krzywdę. Westchnęłam i pokręciłam głową.
- Chodź cię opatrzę. - rzuciłam idąc w jego stronę, jego mina momentalnie się zmieniła na poważnie zszokowaną - Gdzie macie apteczkę czy coś? - zapytałam patrząc na Nialla
Chłopak wstał bez słowa i wyciągnął z szafki niedaleko apteczkę, którą następnie mi podał. Odebrałam ją i ruszyłam w stronę łazienki.
- Idziesz? - zapytałam Stylesa, który nadal stał w miejscu, a on przytaknął głową i w końcu ruszył się z miejsca
Przeszliśmy do łazienki, a ja usadziłam go na kancie wanny. Nadal patrzył na mnie z mieszanymi uczuciami. Widziałam, że nadal jest niesamowicie wściekły ale i zszokowany moją nagłą zmianą zachowania. Bez słowa odgarnęłam jego loki i zaczęłam poszukiwać rany, gdy w końcu ją znalazłam chwyciłam za wacik nasączony wodą utlenioną i zaczęłam przecierać rozcięcie. Chłopak nawet nie mrugnął, uznałam że przeżył wiele gorszych rzeczy więc to go pewnie nawet nie ruszyło. Gdy skończyłam przemywać ranę przyjrzałam się jej dokłądniej żeby określić czy nie będą potrzebne szwy ale na szczęście nie była jakaś bardzo głęboka. Następnie kolejnym wacikiem zmyłam zasychającą już krew z jego twarzy, a on non stop mi się przyglądał nawet nie mrugając. Jednak nie zamieniliśmy ani jednego słowa, ja nie czułam potrzeby rozmawiania z nim. Nadal byłam zła i miałam do niego żal za wszystko co mnie przez niego spotkało ale nie chciałam zachowywać się jak on dlatego nie wszczynałam kłótni. Uznałam też, że nie ma co z nim zadzierać był jak na razie drugim z członków gangu, którego się bałam tak bardzo i na poważnie. Każdy z nich mnie przerażał, sama myśl że są Dark Evil robiła swoje ale trójka z nich jak na razie nic mi nie zrobiła, jeden nawet mi pomógł.
- Skończyłam. - mruknęłam jedynie i wyrzuciłam zużyte waciki do kosza, następnie wkładając resztę do apteczki
Chwyciłam ją w rękę i ruszyłam w stronę salonu rzucając ją potem na kolana blondyna. Chwyciłam za czapkę, która teraz jakimś cudem leżała na stoliku i bez słowa wyszłam na zewnątrz. Wsiadłam do auta i już miałam odjeżdżać, gdy na drodze stanął mi Liam. Kiwnął głową żebym wysiadła więc to zrobiłam.
- Nie przyjeżdżaj tu więcej. - syknął
- Przestańcie sprawiać, że muszę to zrobić. - odparłam równie oschle
- Nie żartuję, jeśli jeszcze raz cię tu zobaczę to nie ręczę za siebie.
- Obawiam się, że to nie ty decydujesz kto może się tu pojawiać. - uśmiechnęłam się chamsko
- Nie zmuszaj mnie do tego żebym musiał cię nauczyć jak się do mnie odnosić.
- Bo co? Znowu mnie uderzysz? - parsknęłam
Nie dostałam odpowiedzi, poczułam jedynie pięść na swoim policzku. Oparłam się dłońmi o maskę auta chwytając kilka głębokich oddechów. Spojrzałam przez ramię na chłopaka, który oddychał ciężko, a dłonie ciągle miał zaciśnięte w pięści. Prychnęłam i wsiadłam do auta. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i z piskiem opon ruszyłam w stronę głównej ulicy. Nie zwalniałam, czułam pulsujący ból, który rozchodził się po moim policzku. Nie sądziłam, że to zrobi. Wiedziałam, że jest zły i mimo to prowokowałam go ale sądziłam, że więcej mnie nie uderzy. Przynajmniej nie z taką siłą. Skręcałam właśnie w lewo by wyjechać na głowną drogę. Poczułam szarpnięcie, a następnie uderzenie. Uderzyłam głową o kierownicę i poczułam krew spływającą po czole. Spojrzałam przez szybę i zobaczyłam drzewo, z któym sie zderzyłam. Oparłam się o siedzenie i zaczęłam bluźnić pod nosem przy okazji próbując się wydostać z auta. Nie wiem ile czasu mineło ale usłyszałam zbliżajace się auta, a następnie jak hamują z piskiem i głośne trzaśnięcie kilku par drzwi.
- Jeszcze tego brakowało. - rzuciłam, gdy zobaczyłam kim są przybyli
On automatycznie zrobił to samo lecz został powstrzymany przez Louisa i Zayna, a mnie natomiast drogę zatorował Niall.
- Nie masz prawa odnosić się do mnie w ten sposób. - syknął - Wyjdź stąd.
Parsknęłam i odwróciłam się na pięcie, zdążyłam przejść kilka kroków, gdy poczułam na nadgarstku uścisk i zostałam odwróciona w stronę tej osoby. Spojrzałam w górę i napotkałam szeroki uśmiech mulata.
- Stylesowi należy się kara, a skoro tak bardzo nie lubi twojego towarzystwa.. może chciałabyś trochę u nas posiedzieć? - zapytał wypuszczając mój nadgarstek z uścisku
Nie wiem czemu ale nagle dostałam napadu śmiechu. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że zostałam własnie poproszona przez członka najgroźniejszego gangu w mieście o to by trochę posiedzieć w ich 'siedzibie', a ja jak głupia miałam zamiar się zgodzić.
- Chętnie. - odparłam i ruszyłam za nim
Gdy znalazłam się znów w pokoju usłyszałam pomruki niezadowolenia wydobywające się z ust loczka. Posłałam mu sarkastyczny uśmiech i opadłam na kanapie obok blondyna. Widziałam, że Liam nie jest zadowolony z mojego towarzystwa i coraz mocniej zaciska pięści. Po kilku minutach zapytałam gdzie łazienka, a po chwili już szłam w jej stronę. Znajdowała sie na końcu dość długiego korytarza, którego ściany obwieszone były róznego rodzaju obrazami, które tworzyły niesamowity klimat. Weszłam do środka zamykając za sobą drzwi i załatwiłam swoje potrzeby. Przejrzałam się jeszcze w lustrze poprawiając przy tym włosy i wyszłam. Nie zdążyłam zrobić nawet dwóch kroków, gdy zostałam przyparta do ściany i poczułam dłoń na swoich ustach.
- Myślisz, że jeśli Zayn pozwolił ci tu zostać to co? Możesz czuć sie jak u siebie? - usłyszałam obok swojego ucha śmiech - Weźmie cię przy najbliższej okazji, a potem wyrzuci za drzwi. Moze pozwoli to zrobić nam wszystkim. Ja z miłą chęcią zerżnąłbym cię tu i teraz. Może nawet nie musiałby to być gwałt, co ty na to? - zapytał schodząc dłonią na moja pupę, próbowałam się wyrwać ale bezskutecznie - Nie szarp się, wiem że tego chcesz. - poczułam mokry pocałunek na swojej szyi
Chłopak na chwilę zajął się pieszczeniem moich pośladków, a ja dłonią sięgnęłam po jakąś ramkę stojącą na stoliku niedaleko. Zamachnęłam się i z całej siły uderzyłam nią chłopaka w głowę. Usłyszałam trzask szybki, a on osunął się na kolana i złapał za głowę.
- W twoich snach! - krzyknęłam i splunęłam w jego stronę
Wróciłam do salonu, gdzie siedziała reszta żeby zebrać swoje rzeczy i wynieść się z tego domu raz na zawsze. Właśnie szukałam czapki, gdy do pokoju wpadł Harry ze strużką krwi spływającej po czole i wściekłą miną niczym pies gotowy do walki. Reszta domowników spojrzała na niego z zszokowanymi minami, a następnie na mnie z jeszcze większym szokiem wymalowanym na twarzy. Spojrzałam na Harryego i w sumie zrobiło mi się go szkoda. Wiedziałam, że właśnie miał w planach się do mnie dobrać ale ja nie byłam osobą, która celowo robi komuś krzywdę. Westchnęłam i pokręciłam głową.
- Chodź cię opatrzę. - rzuciłam idąc w jego stronę, jego mina momentalnie się zmieniła na poważnie zszokowaną - Gdzie macie apteczkę czy coś? - zapytałam patrząc na Nialla
Chłopak wstał bez słowa i wyciągnął z szafki niedaleko apteczkę, którą następnie mi podał. Odebrałam ją i ruszyłam w stronę łazienki.
- Idziesz? - zapytałam Stylesa, który nadal stał w miejscu, a on przytaknął głową i w końcu ruszył się z miejsca
Przeszliśmy do łazienki, a ja usadziłam go na kancie wanny. Nadal patrzył na mnie z mieszanymi uczuciami. Widziałam, że nadal jest niesamowicie wściekły ale i zszokowany moją nagłą zmianą zachowania. Bez słowa odgarnęłam jego loki i zaczęłam poszukiwać rany, gdy w końcu ją znalazłam chwyciłam za wacik nasączony wodą utlenioną i zaczęłam przecierać rozcięcie. Chłopak nawet nie mrugnął, uznałam że przeżył wiele gorszych rzeczy więc to go pewnie nawet nie ruszyło. Gdy skończyłam przemywać ranę przyjrzałam się jej dokłądniej żeby określić czy nie będą potrzebne szwy ale na szczęście nie była jakaś bardzo głęboka. Następnie kolejnym wacikiem zmyłam zasychającą już krew z jego twarzy, a on non stop mi się przyglądał nawet nie mrugając. Jednak nie zamieniliśmy ani jednego słowa, ja nie czułam potrzeby rozmawiania z nim. Nadal byłam zła i miałam do niego żal za wszystko co mnie przez niego spotkało ale nie chciałam zachowywać się jak on dlatego nie wszczynałam kłótni. Uznałam też, że nie ma co z nim zadzierać był jak na razie drugim z członków gangu, którego się bałam tak bardzo i na poważnie. Każdy z nich mnie przerażał, sama myśl że są Dark Evil robiła swoje ale trójka z nich jak na razie nic mi nie zrobiła, jeden nawet mi pomógł.
- Skończyłam. - mruknęłam jedynie i wyrzuciłam zużyte waciki do kosza, następnie wkładając resztę do apteczki
Chwyciłam ją w rękę i ruszyłam w stronę salonu rzucając ją potem na kolana blondyna. Chwyciłam za czapkę, która teraz jakimś cudem leżała na stoliku i bez słowa wyszłam na zewnątrz. Wsiadłam do auta i już miałam odjeżdżać, gdy na drodze stanął mi Liam. Kiwnął głową żebym wysiadła więc to zrobiłam.
- Nie przyjeżdżaj tu więcej. - syknął
- Przestańcie sprawiać, że muszę to zrobić. - odparłam równie oschle
- Nie żartuję, jeśli jeszcze raz cię tu zobaczę to nie ręczę za siebie.
- Obawiam się, że to nie ty decydujesz kto może się tu pojawiać. - uśmiechnęłam się chamsko
- Nie zmuszaj mnie do tego żebym musiał cię nauczyć jak się do mnie odnosić.
- Bo co? Znowu mnie uderzysz? - parsknęłam
Nie dostałam odpowiedzi, poczułam jedynie pięść na swoim policzku. Oparłam się dłońmi o maskę auta chwytając kilka głębokich oddechów. Spojrzałam przez ramię na chłopaka, który oddychał ciężko, a dłonie ciągle miał zaciśnięte w pięści. Prychnęłam i wsiadłam do auta. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i z piskiem opon ruszyłam w stronę głównej ulicy. Nie zwalniałam, czułam pulsujący ból, który rozchodził się po moim policzku. Nie sądziłam, że to zrobi. Wiedziałam, że jest zły i mimo to prowokowałam go ale sądziłam, że więcej mnie nie uderzy. Przynajmniej nie z taką siłą. Skręcałam właśnie w lewo by wyjechać na głowną drogę. Poczułam szarpnięcie, a następnie uderzenie. Uderzyłam głową o kierownicę i poczułam krew spływającą po czole. Spojrzałam przez szybę i zobaczyłam drzewo, z któym sie zderzyłam. Oparłam się o siedzenie i zaczęłam bluźnić pod nosem przy okazji próbując się wydostać z auta. Nie wiem ile czasu mineło ale usłyszałam zbliżajace się auta, a następnie jak hamują z piskiem i głośne trzaśnięcie kilku par drzwi.
- Jeszcze tego brakowało. - rzuciłam, gdy zobaczyłam kim są przybyli
środa, 9 kwietnia 2014
Rozdział 9
Zaparkowałam auto koło domu tak by nie było go widać od frontu i weszłam do mieszkania głośno trzaskając za sobą drzwiami. Momentalnie w hollu zjawił się Zayn mimo iż starał się to ukryć widziałam, że ma za sobą broń. Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, a ja podeszłam do niego jak najbliżej.
- Gdzie mój brat? - wysyczałam patrząc w jego ciemne tęczówki
- O czym ty mówisz? - zapytał zdziwiony
- Och w końcu jesteś, już myślałem że się nie zjawisz. - usłyszałam drwiący głos
Spojrzałam przez ramię mulata na radosną twarz Harry'ego. Wyminęłam Zayna i podeszłam do loczka.
- Gdzie do cholery jest Chris? - krzyknęłam
- Nie bądź taka waleczna. - wyszczerzył się głupio - Nie wiem czy jeszcze przypomina twojego brata.
- Co? - pisnęłam czując w gardle gule
- Harry, co ty zrobiłeś? - usłyszałam za sobą głos mulata lecz lokowaty go zignorował
SOUNDTRACK
Z kpiarskim uśmieszkiem wskazał mi dłonią drogę więc ruszyłam w tamtym kierunku. Korytarz prowadził do schodów. Hazza wyprzedził mnie lecz za sobą czułam obecność Zayna. Bałam się coraz bardziej, byliśmy w czymś co przypominało piwnicę tylko jeszcze pieć razy straszniejszą. Dotarliśmy do potężnych drzwi, które szatyn otworzył z uśmiechem błakającym się po jego twarzy. Ukłonił się przede mną i gestem ręki zaprosił do środka.
Spojrzałam na niego przerażona lecz weszłam do środka. Pomieszczenie było duże, a w środku dość ciemno. Światło dawała tylko mała lampka stojąca na stoliku. Przez chwilę opanowałam się i uznałam, że przecież nic tu nie ma lecz po chwili nogi się pode mną ugieły, a z oczu popłyneły strumienie łez. Opadłam na ziemię opierając się jedynie ręką o pobliski stolik. Zaczęłam niesamowicie szlochać i miałam problemy z oddychaniem. Czułam jakbym miała za moment umrzeć z rozpaczy.
- Sama oceń. - usłyszałam szept obok swojego ucha i wzdrygnęłam się
Ledwo podniosłam się na nogi i powolnym krokiem ruszyłam do ciemnowłosego, zmasakrowanego chłopaka, który przywiązany do krzesełka, siedział z głową spuszczoną w dół. Pierwszą rzeczą jaką zaobserwowałam było to, że nie oddychał, a krew ciekła z jego twarzy na podłogę pomiędzy jego nogami.
- Boże, nie. - pisnęłam i zakryłam usta rękami
Mimo tego jak bardzo nie chciałam wiedzieć, musiałam podejść bliżej i przekonać się czy to napewno mój brat. Palcem dotknęłam zimnej brody i na chwilę zamykając oczy podniosłam ją w górę. Spojrzałam na zakrwawioną twarz i znów zaczęłam płakać. Opadłam na kolana, lecz w tym momencie nie był to płacz rozpaczy, był to płacz ulgi. Nie znałam chłopaka z krzesełka i choć było mi go żal to cieszyłam się że nie jest to mój brat.
- Nienawidzę cię. - szepnęłam ocierając łzy
- Już mówiłem, że ze mną się nie zadziera. - odparł sarkastycznie Harry
- Gdzie jest mój brat? - zapytałam wstając na nogi
- Ten mały gówniarz nie jest wart mojego zachodu. Uznałem, że lepiej zemścić się na tobie. - uśmiechnął się cwaniacko - Oddaj mu. - wyjął telefon - Możesz powiedzieć, że się przydał.
- Powinieneś zgnić w piekle! - wrzasnęłam i wyrwałam urządzenie z jego ręki - Jesteś śmieciem. - wysyczałam i uderzając go barkiem ruszyłam po schodach w górę
Najpierw usłyszałam śmiech, a potem kroki które stawały się coraz głośniejsze. Wypadłam na dwór jak strzała i oparłam się dłońmi o samochód by złapać wystarczająco dużo powietrza w płuca. Poczułam dłoń na swoim ramieniu i odruchowo ją z niego strzepnęłam po chwili wymierzając cios w osobonika za mną. Nie zdążyłam uderzyć, moja dłoń została zaciśnięta w żelaznym uścisku brązowookiego.
- Czy możesz mi wytłumaczyć o co chodziło? - zapytał spokojnie mulat
- Niech twój PRZYJACIEL PSYCHOL - wykrzyknęłam to określenie najgłośniej jak potrafiłam - ci odpowie. - wyrwałam pięść z jego dłoni
- On nic nie powiem. Wiem, że chodzi o twojego brata.
- Śledził go. Najpierw przyszedł do niego pod szkołe gdzie go sprowokował, a potem śledził go i chciał się mścić za to, że Chris go uderzył. - wyszeptałam spuszczając głowę w dół
Zayn napiął wszystkie mięśnie i zaciskając szczękę i dłonie w pięści ruszył do domu. Ja głupia zamiast wsiadać do auta i odjechać stąd jak najdalej pobiegłam za nim by sprawdzić co się wydarzy.
- Dlaczego nikt mnie do kurwy nie informuje co się w tym domu dzieje?! - wrzasnął podchodząc do Harryego i łapiąc do za koszulkę, przyparł do ściany - To jest mój dom, panują tu moje zasady, cała ta zgraja jest moja. Ty nie jesteś nikim kto mógłby decydować co będzie się działo! - wrzasnął mu w twarz i wymierzył cios
Po chwili niewiadomo skąd w salonie zjawiła się reszta gangu i mijając mnie od razu podeszli do dwóch w tym momencie bijących się chłopaków. Odciągneli ich od siebie i obu postawili do pionu.
- Wyjść na pół godziny... - pokręcił głową Louis
- To wszystko przez nią. - syknął Harry ocierając spływającą z wargi krew
Dopiero teraz wszyscy na mnie spojrzeli i jakby dopiero teraz zdali sobie sprawę z mojej obecności. Patrzyłam zszokowana na całą tą sytuację. Na mój widok Louis pokręcił głową, Niall westchnął przecierając dłonią twarz, a Liam zacisnął dłonie w pięsci. Kolor jego oczu znów zmienił barwę choć byłam daleko widziałam w nich złość i głęboką czerń.
- Gdzie mój brat? - wysyczałam patrząc w jego ciemne tęczówki
- O czym ty mówisz? - zapytał zdziwiony
- Och w końcu jesteś, już myślałem że się nie zjawisz. - usłyszałam drwiący głos
Spojrzałam przez ramię mulata na radosną twarz Harry'ego. Wyminęłam Zayna i podeszłam do loczka.
- Gdzie do cholery jest Chris? - krzyknęłam
- Nie bądź taka waleczna. - wyszczerzył się głupio - Nie wiem czy jeszcze przypomina twojego brata.
- Co? - pisnęłam czując w gardle gule
- Harry, co ty zrobiłeś? - usłyszałam za sobą głos mulata lecz lokowaty go zignorował
SOUNDTRACK
Z kpiarskim uśmieszkiem wskazał mi dłonią drogę więc ruszyłam w tamtym kierunku. Korytarz prowadził do schodów. Hazza wyprzedził mnie lecz za sobą czułam obecność Zayna. Bałam się coraz bardziej, byliśmy w czymś co przypominało piwnicę tylko jeszcze pieć razy straszniejszą. Dotarliśmy do potężnych drzwi, które szatyn otworzył z uśmiechem błakającym się po jego twarzy. Ukłonił się przede mną i gestem ręki zaprosił do środka.
Spojrzałam na niego przerażona lecz weszłam do środka. Pomieszczenie było duże, a w środku dość ciemno. Światło dawała tylko mała lampka stojąca na stoliku. Przez chwilę opanowałam się i uznałam, że przecież nic tu nie ma lecz po chwili nogi się pode mną ugieły, a z oczu popłyneły strumienie łez. Opadłam na ziemię opierając się jedynie ręką o pobliski stolik. Zaczęłam niesamowicie szlochać i miałam problemy z oddychaniem. Czułam jakbym miała za moment umrzeć z rozpaczy.
- Sama oceń. - usłyszałam szept obok swojego ucha i wzdrygnęłam się
Ledwo podniosłam się na nogi i powolnym krokiem ruszyłam do ciemnowłosego, zmasakrowanego chłopaka, który przywiązany do krzesełka, siedział z głową spuszczoną w dół. Pierwszą rzeczą jaką zaobserwowałam było to, że nie oddychał, a krew ciekła z jego twarzy na podłogę pomiędzy jego nogami.
- Boże, nie. - pisnęłam i zakryłam usta rękami
Mimo tego jak bardzo nie chciałam wiedzieć, musiałam podejść bliżej i przekonać się czy to napewno mój brat. Palcem dotknęłam zimnej brody i na chwilę zamykając oczy podniosłam ją w górę. Spojrzałam na zakrwawioną twarz i znów zaczęłam płakać. Opadłam na kolana, lecz w tym momencie nie był to płacz rozpaczy, był to płacz ulgi. Nie znałam chłopaka z krzesełka i choć było mi go żal to cieszyłam się że nie jest to mój brat.
- Nienawidzę cię. - szepnęłam ocierając łzy
- Już mówiłem, że ze mną się nie zadziera. - odparł sarkastycznie Harry
- Gdzie jest mój brat? - zapytałam wstając na nogi
- Ten mały gówniarz nie jest wart mojego zachodu. Uznałem, że lepiej zemścić się na tobie. - uśmiechnął się cwaniacko - Oddaj mu. - wyjął telefon - Możesz powiedzieć, że się przydał.
- Powinieneś zgnić w piekle! - wrzasnęłam i wyrwałam urządzenie z jego ręki - Jesteś śmieciem. - wysyczałam i uderzając go barkiem ruszyłam po schodach w górę
Najpierw usłyszałam śmiech, a potem kroki które stawały się coraz głośniejsze. Wypadłam na dwór jak strzała i oparłam się dłońmi o samochód by złapać wystarczająco dużo powietrza w płuca. Poczułam dłoń na swoim ramieniu i odruchowo ją z niego strzepnęłam po chwili wymierzając cios w osobonika za mną. Nie zdążyłam uderzyć, moja dłoń została zaciśnięta w żelaznym uścisku brązowookiego.
- Czy możesz mi wytłumaczyć o co chodziło? - zapytał spokojnie mulat
- Niech twój PRZYJACIEL PSYCHOL - wykrzyknęłam to określenie najgłośniej jak potrafiłam - ci odpowie. - wyrwałam pięść z jego dłoni
- On nic nie powiem. Wiem, że chodzi o twojego brata.
- Śledził go. Najpierw przyszedł do niego pod szkołe gdzie go sprowokował, a potem śledził go i chciał się mścić za to, że Chris go uderzył. - wyszeptałam spuszczając głowę w dół
Zayn napiął wszystkie mięśnie i zaciskając szczękę i dłonie w pięści ruszył do domu. Ja głupia zamiast wsiadać do auta i odjechać stąd jak najdalej pobiegłam za nim by sprawdzić co się wydarzy.
- Dlaczego nikt mnie do kurwy nie informuje co się w tym domu dzieje?! - wrzasnął podchodząc do Harryego i łapiąc do za koszulkę, przyparł do ściany - To jest mój dom, panują tu moje zasady, cała ta zgraja jest moja. Ty nie jesteś nikim kto mógłby decydować co będzie się działo! - wrzasnął mu w twarz i wymierzył cios
Po chwili niewiadomo skąd w salonie zjawiła się reszta gangu i mijając mnie od razu podeszli do dwóch w tym momencie bijących się chłopaków. Odciągneli ich od siebie i obu postawili do pionu.
- Wyjść na pół godziny... - pokręcił głową Louis
- To wszystko przez nią. - syknął Harry ocierając spływającą z wargi krew
Dopiero teraz wszyscy na mnie spojrzeli i jakby dopiero teraz zdali sobie sprawę z mojej obecności. Patrzyłam zszokowana na całą tą sytuację. Na mój widok Louis pokręcił głową, Niall westchnął przecierając dłonią twarz, a Liam zacisnął dłonie w pięsci. Kolor jego oczu znów zmienił barwę choć byłam daleko widziałam w nich złość i głęboką czerń.
wtorek, 8 kwietnia 2014
Rozdział 8
Nieubłaganie zbliżały się mistrzostwa. W końcu zaczęłam pojawiać się na treningach i mogliśmy dopracować układ. Odkąd wyszłam z domu Dark Evil, już ich nie widziałam i miałam nadzieję, że zostanie tak już na zawsze. Właśnie się obudziłam i spoglądając na zegarek przeciągnęłam się. Była godzina ósma co oznaczało, że pora wstawać. Do wyjazdu zostały nam dwa dni więc postanowiliśmy trenować od rana do wieczora żeby mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, a zanim pojawię się u Tristana muszę jeszcze wejść do szkoły Chrisa i wytłumaczyć jego ostatnie i przyszłe nieobecności. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki, gdzie przemyłam twarz i zrobiłam wszystkie poranne czynności. Włosy związałam w kucyk i przeszłam do szafy skąd wygrzebałam ubrania następnie je na siebie zakładając.
Do torby wsadziłam ubranie, które będę musiała mieć na trening i trzymając ją w dłoni zeszłam do kuchni. Rzuciłam ją niedaleko ściany i podeszłam do mojego braciszka witając go buziakiem w policzek.
- Tam masz kawę. - wskazał na dzbanek - Naleśniki na talerzu.
- Dziękuję. - wyszczerzyłam się i chwyciłam za widelec
- Gdzie idziesz? - zapytał upijając łyk swojej kawy
- Do twojej szkoły a potem przyjdę prosto do Trisa. - odparłam z pełną buzią
- Właśnie.. Jak już masz iść do mojej szkoły.. - zaczął się plątać - lepiej żebyś wiedziała, że ostatnio tak jakby trochę się pobiłem? - zaczął nerwowo przeczesywać swoje włosy
- Co?! - odłożyłam kubek na blat i podeszłam do brata - Ty idioto! - krzyknęłam i walnęłam go w głowę - Przecież wiesz, że jeśli będziesz sprawiał kłopoty możemy mieć przez to ogromne problemy. Ugh!
- Przepraszam no..
- Z kim się pobiłeś i o co? - zapytałam znów odwracając się w jego stronę
- Nawet nie wiem kto to był. Jakiś idiota przyszedł do mnie pod szkołe i zaczął o ciebie wypytywać. Rzucił kilka uwag i mnie poniosło. - wzruszył ramionami
- Jak wyglądał?
- Wysoki, zielone oczy i loczki. - opisał chłopaka, a ja zamarłam
- Kiedy to było?
- Dwa dni temu. Nie chciałem go bić ale sama rozumiesz. W sumie to nie była nawet bójka. Walnąłem go a on nawet mi nie oddał tylko poszedł ale widziałą to nauczycielka.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej?!
- Nie wiem, nie widziałem potrzeby. - wzruszył ramionami
- Dobra. Idę bo się spóźnię. Wiedz, że jesteś idiotą. - wymierzyłam w niego palca i klepiąc go w policzek wyszłam z kuchni zabierając po drodze torbę
Opis chłopaka pasował mi tylko i wyłącznie do Harry'ego zwłaszcza, że wypytywał o mnie i jak to ujął mój brat 'rzucił kilka uwag' musiały być naprawdę kąśliwe skoro skłoniły Chrisa do ciosu. Mieli go zostawić w spokoju więc postanowiłam, że muszę coś z tym zrobić. Wiedziałam, że jeśli afro nie oddał mu teraz to zrobi to kiedy indziej ale z siłą o której mój brat nie ma nawet pojęcia. Po dziesięciu minutach dotarłam do szkoły i od razu skierowałam się do gabinetu pani dyrektor. Zapukałam i zostałam zaproszona do środka.
- Dzień dobry pani Shay. - zaczęłam podając kobiecie rękę
- Dzień dobry Blair. Siadaj. - doparła wskazując na krzesełko - Co cię do mnie sprowadza?
- Chciałam usprawiedliwić nieobecności mojego brata z ostatnich dwóch dni i dodatkowo zapowiedzieć, że niestety nie będzie go przez cały przyszły tydzień.
- Czy mogę wiedzieć jaka jest przyczyna jego nieobecności?
- Wie pani z czego się utrzymujemy. - zaczęłam, a ona przytaknęła - Mamy przed sobą wielką szansę, startujemy w mistrzostwach na najwyższym szczeblu. Nie możemy tego przepuścić.
- Rozumiem ale jesteś świadoma, że wasze występy i treningi nie mogą powodować, że Chris nie będzie uczęszczał do szkoły.
- Oczywiście, to jest wyjątkowa sytuacja. Niech pani zrozumie.. Jeśli to wygramy, może w końcu uda nam się naprawdę zaistnieć. Taniec to jedyne co nam pozostało.
- Dobrze. - westchnęła kobieta - Nieobecności będą usprawiedliwione ale jest jeszcze jedna sprawa. Chris ostatnio ubłagał mnie żebym do ciebie nie dzwoniła ale jesli już tu jesteś to.. Ostatnio wdał się w bójkę.
- Tak wiem, powiedział mi o tym dziś rano. Wie pani, że nie zrobiłby tego bez powodu. On nie jest osobą, która lubi używać przemocy. Chłopak którego uderzył musiał go sprowokować. - nie chciałam wspominać o tym jaki był powód bójki i tego kim była osoba którą uderzył mój brat
- Znam Chrisa i znam ciebie dlatego nie został zawieszony ale takie incydenty nie mogą mieć miejsca. Wiesz, że jesli to się powtórzy.. Brakuje mu jeszcze miesiąc do pełnoletności jeśli zaliczy jakąs wpadkę możecie mieć ogromne problemy.
- Tak wiem, jestem tego świadoma.
Po zakończonej rozmowie ruszyłam prosto do Tristana, gdzie czekała już na mnie reszta składu. Bratu posłałam mordercze spojrzenie, a z całą resztą przywitałam się buziakiem. Włączyliśmy muzykę i zaczeliśmy rozgrzewkę, która była nieodłączną częścią każdego treningu. Uwielbialiśmy się wygłupiać dlatego często nasze rozgrzewki kończyły się turlaniem po ziemi i jakimiś dziwnymi wygibasami ale nie moglibyśmy inaczej. Taniec był dla nas sposobem na życie ale nie chcieliśmy tego brać tak śmiertelnie poważnie, we wszystkim potrzeba odrobiny zabawy. Postanowiliśmy, że dziś nasz trening będzie miał miejsce na dworze. Zebraliśmy przenośne głośniki i ruszyliśmy w stronę naszego ulubionego miejsca.
Był to placyk praktycznie w centrum miasta, ostaczało go kilka drzew i było tamz awsze mnóstwo ludzi przed którymi uwielbialiśmy tańczyć. Włączyliśmy muzykę i ustawiliśmy się w pozycjach wyjściowych do jednego z naszych wcześniejszych układów. W końcu żaden z nas nie był na tyle głupi by w publicznym miejscu tańczyć mistrzowski układ. Zaczelismy płynąc w rytm muzyki. Każde z nas uzupełniało drugiego i sprawiało, że tworzyliśmy całość. Wokól nas zebrała się już spora grupka gapiów więc byliśmy jak najbardziej w swoich żywiołach. Przed sobą ustawiliśmy czapkę do góry dnem, która teraz zapełniała się jakimiś drobniakami. W tłumie ludzi mignęła mi blond czupryna postawiona w górę. Przez chwilę wydawała mi się niesamowicie znajoma ale postanowiłam nie przejmować się tym i tańczyć dalej. Gdy skończyliśmy nasz trzeci taniec opadliśmy zmęczeni wokół czapki i zaczeliśmy liczyć pieniądze. Sara wyciągnęła w moją stronę rękę, w dłoni trzymając biały kawałek papieru z napisem 'B." zdziwiona odebrałam kartkę i rozłożyłam ją. Było na niej jedno zdanie 'Róg XX/XX Street, 17:30. Bądź. N." wszyscy patrzeli na mnie z wyczekiwaniem.
- Zadzwoń... - wzruszyłam ramionami patrząc na nich i udając, że czytam to co jest na kartce
- Haha, jak zawykle musi się trafić jakiś romantyk. - parsknął Rob
- I tylko do naszej BB. - zawtórował mu Bob
- Och ogarnijcie się. - walnęłam jednego z nich z ramię - Dobra, na dziś to koniec. Nie ma się co przemęczać przed jutrzejszym OSTATNIM - podkreśliłam to słowo - treningiem.
- Masz rację. - przytaknął Tristan
- W takim razie widzimy się jutro u Trisa. - dodałam i wstałam na równe nogi - Chris zbieramy się, mamy do pogadania.
- Uuuuu, mały coś przeskrobał. - zaczęli śmiać się bliźniacy
- Zamknijcie się. - odburknął mój brat
Wszyscy się pożegnaliśmy i każde ruszyło w swoją stronę. Dość szybko dotarłam do swojego mieszkania.
- Chris muszę dzisiaj wyjść. - rzuciłam idąc do swojego pokoju
- Gdzie? - zapytał łapiąc mnie za nadgarstek
- To ty jesteś ten młody więc się nie wychylaj. - zaśmiałam się i ucałowałam w policzek - Idę wziąć prysznic, zrób coś do jedzenia.
- Ja też chciałem wziąć prysznic. Zamówimy pizze.
- Ok. - przytaknęłam i ruszyłam do siebie
Weszłam pod strumień wody, który zmył ze mnie całe zmęczenie. Następnie przebrałam się w to w czym dziś rano wyszłam z domu, włosy wysuszyłam i zostawiłam rozpuszczone, przy okazji nałożyłam też lekki makijaż. Usłyszałam dzwonek do drzwi więc poszłam je otworzyć. Odebrałam pizze i przeszłam z nia do salonu. Po chwili zjawił się mój brat i wspólnie zaczeliśmy posiłek. Nim się obejrzałam zegarek zaczął wskazywać siedemnastą. Więc podniosłam się z wygodnej kanapy i zadzwoniłam po taxi. Po dwudzestu minutach byłam już na wyznaczonym miejscu spotkania. Opierałam się o jeden z wysokich budynków, przyglądając się swoim butom.
- Chodź. - usłyszałam głos obok mojego ucha i ujrzałam blond czuprynę
Posłuchałam i ruszyłam za nim. Doszliśmy do jakiejś kawiarni, co bardzo mnie zdziwiło. Usiedliśmy przy stoliku w kącie i zapadła między nami cisza.
- Czemu chciałeś się spotkać? - zapytałam spoglądając na blondyna
- Chodzi o Harry'ego i twojego brata. - zaczął, a ja przytaknęłam - Pewnie wiesz, że ostatnio mieli małe.. starcie.
- Wiem. W sumie to mój Chris uderzył afro.
- Dokładnie, tylko problem w tym, że Hazza chce się mścić.
- Mogłam się tego spodziewać. Dokładniej?
- Od kilku dni obserwuje wasz dom, wie gdzie i kiedy wychodzi twój brat. Po prostu uważaj na niego.
- Dlaczego mi to wszystko mówisz? - zapytałam po chwili ciszy
- Bo nie zasługujesz na to co się stało. - wzruszył ramionami - Nigdy nie życzę nikomu by miał z nami do czynienia, zwłaszcza osobom jak ty.
- Dzięki. Dziękuję też, że mi wtedy pomogłes. - on jedynie skinął głową - Będę już szła. - wstałam i stanęłam obok chłopaka - Trzymaj się Niall. - szepnęłam i cmoknełam go w czoło
Mimo, że należal do tego całego gangu to był inny. Nie bałam się go. Byłam mu wdzięczna za pomoc i za informacje. Od razu gdy tylko wyszłam z budynku ruszyłam do taxi, która miała zawieźć mnie do domu. Drzwi od mieszkania były zamknięte więc mogłam się spodziewać, że Chris gdzieś wyszedł. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam jego numer. Jeden sygnał.. drugi... nie odbiera. Wykręciłam numer ponownie. Za piątym razem, ktoś odebrał.
- Chris. Boże czemu nie odbierasz? - zaczęłam
- Chris? Och to tak ma na imię ten mały dupek. - usłyszałam w słuchawce głos pełen jadu
- Harry.. - szepnęłam i usłyszałam sygnał oznajmiający o zakończeniu rozmowy
Bez namysłu wsiadłam w auto i odpaliłam silnik. Ruszyłam z podjazdu i wyjeżdżając na drogę kierowałam się w jednym kierunku i z jedną myślą.. Jeśli coś mu zrobili to wszystkich ich zamorduję.
- Zadzwoń... - wzruszyłam ramionami patrząc na nich i udając, że czytam to co jest na kartce
- Haha, jak zawykle musi się trafić jakiś romantyk. - parsknął Rob
- I tylko do naszej BB. - zawtórował mu Bob
- Och ogarnijcie się. - walnęłam jednego z nich z ramię - Dobra, na dziś to koniec. Nie ma się co przemęczać przed jutrzejszym OSTATNIM - podkreśliłam to słowo - treningiem.
- Masz rację. - przytaknął Tristan
- W takim razie widzimy się jutro u Trisa. - dodałam i wstałam na równe nogi - Chris zbieramy się, mamy do pogadania.
- Uuuuu, mały coś przeskrobał. - zaczęli śmiać się bliźniacy
- Zamknijcie się. - odburknął mój brat
Wszyscy się pożegnaliśmy i każde ruszyło w swoją stronę. Dość szybko dotarłam do swojego mieszkania.
- Chris muszę dzisiaj wyjść. - rzuciłam idąc do swojego pokoju
- Gdzie? - zapytał łapiąc mnie za nadgarstek
- To ty jesteś ten młody więc się nie wychylaj. - zaśmiałam się i ucałowałam w policzek - Idę wziąć prysznic, zrób coś do jedzenia.
- Ja też chciałem wziąć prysznic. Zamówimy pizze.
- Ok. - przytaknęłam i ruszyłam do siebie
Weszłam pod strumień wody, który zmył ze mnie całe zmęczenie. Następnie przebrałam się w to w czym dziś rano wyszłam z domu, włosy wysuszyłam i zostawiłam rozpuszczone, przy okazji nałożyłam też lekki makijaż. Usłyszałam dzwonek do drzwi więc poszłam je otworzyć. Odebrałam pizze i przeszłam z nia do salonu. Po chwili zjawił się mój brat i wspólnie zaczeliśmy posiłek. Nim się obejrzałam zegarek zaczął wskazywać siedemnastą. Więc podniosłam się z wygodnej kanapy i zadzwoniłam po taxi. Po dwudzestu minutach byłam już na wyznaczonym miejscu spotkania. Opierałam się o jeden z wysokich budynków, przyglądając się swoim butom.
- Chodź. - usłyszałam głos obok mojego ucha i ujrzałam blond czuprynę
Posłuchałam i ruszyłam za nim. Doszliśmy do jakiejś kawiarni, co bardzo mnie zdziwiło. Usiedliśmy przy stoliku w kącie i zapadła między nami cisza.
- Czemu chciałeś się spotkać? - zapytałam spoglądając na blondyna
- Chodzi o Harry'ego i twojego brata. - zaczął, a ja przytaknęłam - Pewnie wiesz, że ostatnio mieli małe.. starcie.
- Wiem. W sumie to mój Chris uderzył afro.
- Dokładnie, tylko problem w tym, że Hazza chce się mścić.
- Mogłam się tego spodziewać. Dokładniej?
- Od kilku dni obserwuje wasz dom, wie gdzie i kiedy wychodzi twój brat. Po prostu uważaj na niego.
- Dlaczego mi to wszystko mówisz? - zapytałam po chwili ciszy
- Bo nie zasługujesz na to co się stało. - wzruszył ramionami - Nigdy nie życzę nikomu by miał z nami do czynienia, zwłaszcza osobom jak ty.
- Dzięki. Dziękuję też, że mi wtedy pomogłes. - on jedynie skinął głową - Będę już szła. - wstałam i stanęłam obok chłopaka - Trzymaj się Niall. - szepnęłam i cmoknełam go w czoło
Mimo, że należal do tego całego gangu to był inny. Nie bałam się go. Byłam mu wdzięczna za pomoc i za informacje. Od razu gdy tylko wyszłam z budynku ruszyłam do taxi, która miała zawieźć mnie do domu. Drzwi od mieszkania były zamknięte więc mogłam się spodziewać, że Chris gdzieś wyszedł. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam jego numer. Jeden sygnał.. drugi... nie odbiera. Wykręciłam numer ponownie. Za piątym razem, ktoś odebrał.
- Chris. Boże czemu nie odbierasz? - zaczęłam
- Chris? Och to tak ma na imię ten mały dupek. - usłyszałam w słuchawce głos pełen jadu
- Harry.. - szepnęłam i usłyszałam sygnał oznajmiający o zakończeniu rozmowy
Bez namysłu wsiadłam w auto i odpaliłam silnik. Ruszyłam z podjazdu i wyjeżdżając na drogę kierowałam się w jednym kierunku i z jedną myślą.. Jeśli coś mu zrobili to wszystkich ich zamorduję.
niedziela, 6 kwietnia 2014
Liebster Award.
Zostałam nominowana do Liebster Award przez małaW. więc bardzo Ci za to moja droga dziękuję! :)
Odpowiedzi:
1. Masz jakieś motto życiowe?
Brak
2. Ulubiona piosenka, która zawsze poprawia Ci humor?
Nie mam jednej to zależy jak bardzo mam zły humor.
3. Dlaczego lubisz 1D?
Bo są normalni i robią to co kochają przy okazji dzieląc się tym z resztą świata.
4. Co robisz by się odstresować?
Lepiej tu tego nie napiszę. :D
5. Ulubiony serial?
Dużo ich. The Walking Dead, Pamiętniki Wampirów, The Originals, American Horror Story, Gra O Tron, Teen Wolf.
6. Ulubiony film?
This Is Us. <3
7. Co Cię skłoniło do prowadzenia bloga?
Wyobraźnia.
8. Masz jakieś hobby?
Głównie to blog. :D
9. Ulubiony cytat?
"All monsters are human."
10. Na czyim koncercie byłaś ostatnio?
Piotr Rogucki SOLO. <3
11. Ulubiony zespół?
One Direction, COMA, System Of A Down. Dużo tego.
Niesety nie nominuję nikogo.
Odpowiedzi:
1. Masz jakieś motto życiowe?
Brak
2. Ulubiona piosenka, która zawsze poprawia Ci humor?
Nie mam jednej to zależy jak bardzo mam zły humor.
3. Dlaczego lubisz 1D?
Bo są normalni i robią to co kochają przy okazji dzieląc się tym z resztą świata.
4. Co robisz by się odstresować?
Lepiej tu tego nie napiszę. :D
5. Ulubiony serial?
Dużo ich. The Walking Dead, Pamiętniki Wampirów, The Originals, American Horror Story, Gra O Tron, Teen Wolf.
6. Ulubiony film?
This Is Us. <3
7. Co Cię skłoniło do prowadzenia bloga?
Wyobraźnia.
8. Masz jakieś hobby?
Głównie to blog. :D
9. Ulubiony cytat?
"All monsters are human."
10. Na czyim koncercie byłaś ostatnio?
Piotr Rogucki SOLO. <3
11. Ulubiony zespół?
One Direction, COMA, System Of A Down. Dużo tego.
Niesety nie nominuję nikogo.
piątek, 28 marca 2014
Rozdział 7
Podałam mężczyźnie adres hotelu, który znajdował się poza miastem. Byliśmy w połowie drogi, gdy zdałam sobię sprawę, że nie mogę tak tego zostawić. Jeśli ucieknę to narażę na niebiezpieczeństwo wszystkich, którzy sa mi bliscy, a mnie i tak w końcu znajdzie. Jeśli mam umrzeć to chcę zrobić to z honorem. Nakazałam mężczyźnie powrót do mojego mieszkania. Po dwudziestu minutach wysiadałam pod domem i modliłam się w duchu by mojego brata tam nie było. Całe szczęście, gdy weszłam do środka było pusto. Ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i ponownie nałożyłam makijaż. Następnie ruszyłam do szafy skąd wyciągnęłam czyste ubrania. Jeśli mam ginąc to chociaż stylowo ubrana. Parsknęłam na tę myśl, czasem potrafię zachowywać się jak prawdziwa blondynka.
SOUNDTRACK
Przed ponownym wyjściem z domu, przejrzałam się jeszcze w lustrze by upewnić się, że nie widać na twarzy śladów pobicia ani żadnych ewentualnych śladów mojej dzisiejszej ucieczki. Złapałam kluczyki od auta i zamykając za sobą drzwi przeszłam do garażu. Podążałam krętymi ścieżkami miasteczka i pomimo, że dziś był pierwszy raz gdy byłam w willi Dark Evil to idealnie pamiętałam drogę, którą w tym momencie się poruszałam. Nie szczędziłam sobie prędkości, która rozwijała się do 160km/h. W tym momencie miałam wszystko gdzieś, ciagle mając w głowie jedno zdanie 'Skoro i tak dziś umrę..' zaśmiałam się nerwowo i otwierając schowek wyjęłam z niego paczkę papierosów, następnie odpalając jednego. Uchyliłam szybę i czułam wieczorny powiew wiatru, który pieścił moją twarz. Zauważyłam podjazd znajdujący się w lesie i skręciłam na niego. Podjechałam pod sam dom, wysiadłam z auta i zatrzasnęłam drzwi. Odważnym krokiem ruszyłam w stronę wejścia. Nie krępowałam się, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Słyszałam dobiegające z salonu głosy więc ruszyłam w tamtą stronę i opierając się o framugę stanęłam w wejściu. Najpierw spojrzał na mnie blondyn, a jego oczy momentalnie się powiększyły, a ja miałam wrażenie, że za moment wyjdą mu z orbit. Reszta widząc zachowanie Nialla spojrzała w moim kierunku, miny wszystkich były podobne. Tylko Liam wyglądał na wściekłego, a jego oczy znów poczerniały. Tym razem się nie bałam, byłam gotowa na wszystko i zamierzałam się bronić. Zobaczyłam, że szatyn podnosi się z miejsca i rusza w moim kierunku. Odepchnełam się od ściany i również zrobiłam kilka kroków w przód. Przez chwilę staliśmy naprzeciw siebie i mierzyliśmy się wzrokiem. Kątem oka zauważyłam, że jego pięść zmierza w stronę mojej twarzy więc zrobiłam unik. Chybił. Po chwili obok nas znalazła się pozostała czwórka chłopaków. Blondyn trzymał pięść Liama i patrzył na niego z wyrzutem.
- Mamy zasady. - powiedział oschle Zayn
- Od dawna się ich nie trzymamy. - odparł wściekle Liam
- Tej jednej nie łamiemy.
- On już ją złamał. - po chwili odezwał się blondyn
Mulat spojrzał na mnie wielkimi oczami. Mimo, że nie wiedziałam o jaką zasadę chodzi to chyba zaczynałam się domyślać. Liam zrobił mi tylko jedną rzecz. Uderzył mnie co zrobił by w tym momencie ponownie, gdyby nie Niall.
- Jaka to zasada? - zapytałam niezwykle spokojnie
- Kobiet nie tykamy. - wyjaśnił Louis
- Panowie toż to dziwka, a nie kobieta. - zaśmiał się sarkastycznie Harry
Może i jestem impulsywna ale w tym momencie nie wytrzymałam. Nikt nie będzie mnie bezpodstawnie nazywał dziwką. Dziś już mu coś obiecałam i w tym momencie to wykonałam. Moja pięść wylądowała na jego kroczu z siłą, o której nawet nie miałam pojęcia. Chłopak zgiął się w pół i opadł na kolana.
- Pożałujesz tego. - wysyczał
- Uważaj żebyś ty nie pożałował. - odparłam i podeszłam znów do Liama, którego wciąż trzymał Niall i Zayn - Chciałabym ci tylko coś powiedzieć.
- Więc słucham, madame. - parsknął
- Zasłużyłeś na wszystko co cię w życiu spotkało. Na każdą bolesną chwilę. Zasłużyłeś na to by gnić w osamotnieniu. Wciągnąłeś mnie w bagno i myślisz że dam się wykorzystywać? Że będę twoim workiem treningowym? - zacisnęłam dłoń w pięśc i uderzyłam go w twarz, widziałam ze próbował się wyrwać z uścisku chłopaków lecz oni go jedynie zacieśnili - Myślisz, że jeśli jestem dziewczyną to mogę być twoją zabawką? - zapytałam mrużąc oczy - Pamiętasz ile razy mnie uderzyłeś? Cztery, za każdym razem mocniej.
Po raz drugi wymierzyłam pięść w jego twarz, potem trzeci, a potem czwarty. Za każdym razem próbował się wyrwać ale Niall i Zayn mu na to nie pozwolili. Trzymali go tak jakby wystawiali mi go do ciosu. Mogłam sądzić, że jest to kara za złamanie zasady chociaż moje uderzenia pewnie i tak nie robiły na nim wrażenia choć gdy spojrzałam na krew cieknącą z jego nosa i krwawiącą wargę, uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Jesteś śmieciem. Jesteś potworem, tak jak wy wszyscy ale ty.. ty jesteś najgorszy. Chociaż nie - udałam zamyślenie - dzielisz pierwsze miejsce z Afro. - czułam w sobie tyle siły i nienawiści, że nie panowałam nad sobą - Powinieneś umrzeć, powinni cię torturować żebyś umierał w męczarniach. Puśćcie go. Niech mnie zabije, widzę że ma na to ochotę.
- Pożałujesz wszystkich słów. - syknął Liam oswobodzając się z uścisku chłopaków
- Zabij mnie. Wszystko będzie lepsze niż patrzenie na ciebie i przebywanie w twoim towarzystwie.
Przez chwilę patrzył na mnie z wściekłością lecz po chwili jego rysy łagodniały, a twarz przybierała wygląd osoby pokonanej.
- Wyjdź. - szepnął
- Co? - zapytałam zdziwiona
- Wynocha! - wrzasnął, a ja zrobiłam wielkie oczy
Nie mogłam ruszyć się z miejsca, gdy poczułam uścisk na ręku. Niall prowadził mnie do auta, do którego niemal mnie wepchnął.
- Jedź. - nakazał, a ja posłuchałam
W drodze do domu kilkakrotnie zatrzymywałam się na poboczu by złapać kilka głebokich oddechów i uspokoić ciało, które niebezpiecznie drżało. W pewnym momencie aż zrobiło mi się żal Liama. W jego oczach widziałam żal i smutek gdy nakazał mi wyjść. W końcu udało mi się dojechać do domu. Weszłam do środka i od razu wchodząc do swojej sypialni zamknęłam ją na klucz i padłam na łóżko.
SOUNDTRACK
Przed ponownym wyjściem z domu, przejrzałam się jeszcze w lustrze by upewnić się, że nie widać na twarzy śladów pobicia ani żadnych ewentualnych śladów mojej dzisiejszej ucieczki. Złapałam kluczyki od auta i zamykając za sobą drzwi przeszłam do garażu. Podążałam krętymi ścieżkami miasteczka i pomimo, że dziś był pierwszy raz gdy byłam w willi Dark Evil to idealnie pamiętałam drogę, którą w tym momencie się poruszałam. Nie szczędziłam sobie prędkości, która rozwijała się do 160km/h. W tym momencie miałam wszystko gdzieś, ciagle mając w głowie jedno zdanie 'Skoro i tak dziś umrę..' zaśmiałam się nerwowo i otwierając schowek wyjęłam z niego paczkę papierosów, następnie odpalając jednego. Uchyliłam szybę i czułam wieczorny powiew wiatru, który pieścił moją twarz. Zauważyłam podjazd znajdujący się w lesie i skręciłam na niego. Podjechałam pod sam dom, wysiadłam z auta i zatrzasnęłam drzwi. Odważnym krokiem ruszyłam w stronę wejścia. Nie krępowałam się, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Słyszałam dobiegające z salonu głosy więc ruszyłam w tamtą stronę i opierając się o framugę stanęłam w wejściu. Najpierw spojrzał na mnie blondyn, a jego oczy momentalnie się powiększyły, a ja miałam wrażenie, że za moment wyjdą mu z orbit. Reszta widząc zachowanie Nialla spojrzała w moim kierunku, miny wszystkich były podobne. Tylko Liam wyglądał na wściekłego, a jego oczy znów poczerniały. Tym razem się nie bałam, byłam gotowa na wszystko i zamierzałam się bronić. Zobaczyłam, że szatyn podnosi się z miejsca i rusza w moim kierunku. Odepchnełam się od ściany i również zrobiłam kilka kroków w przód. Przez chwilę staliśmy naprzeciw siebie i mierzyliśmy się wzrokiem. Kątem oka zauważyłam, że jego pięść zmierza w stronę mojej twarzy więc zrobiłam unik. Chybił. Po chwili obok nas znalazła się pozostała czwórka chłopaków. Blondyn trzymał pięść Liama i patrzył na niego z wyrzutem.
- Mamy zasady. - powiedział oschle Zayn
- Od dawna się ich nie trzymamy. - odparł wściekle Liam
- Tej jednej nie łamiemy.
- On już ją złamał. - po chwili odezwał się blondyn
Mulat spojrzał na mnie wielkimi oczami. Mimo, że nie wiedziałam o jaką zasadę chodzi to chyba zaczynałam się domyślać. Liam zrobił mi tylko jedną rzecz. Uderzył mnie co zrobił by w tym momencie ponownie, gdyby nie Niall.
- Jaka to zasada? - zapytałam niezwykle spokojnie
- Kobiet nie tykamy. - wyjaśnił Louis
- Panowie toż to dziwka, a nie kobieta. - zaśmiał się sarkastycznie Harry
Może i jestem impulsywna ale w tym momencie nie wytrzymałam. Nikt nie będzie mnie bezpodstawnie nazywał dziwką. Dziś już mu coś obiecałam i w tym momencie to wykonałam. Moja pięść wylądowała na jego kroczu z siłą, o której nawet nie miałam pojęcia. Chłopak zgiął się w pół i opadł na kolana.
- Pożałujesz tego. - wysyczał
- Uważaj żebyś ty nie pożałował. - odparłam i podeszłam znów do Liama, którego wciąż trzymał Niall i Zayn - Chciałabym ci tylko coś powiedzieć.
- Więc słucham, madame. - parsknął
- Zasłużyłeś na wszystko co cię w życiu spotkało. Na każdą bolesną chwilę. Zasłużyłeś na to by gnić w osamotnieniu. Wciągnąłeś mnie w bagno i myślisz że dam się wykorzystywać? Że będę twoim workiem treningowym? - zacisnęłam dłoń w pięśc i uderzyłam go w twarz, widziałam ze próbował się wyrwać z uścisku chłopaków lecz oni go jedynie zacieśnili - Myślisz, że jeśli jestem dziewczyną to mogę być twoją zabawką? - zapytałam mrużąc oczy - Pamiętasz ile razy mnie uderzyłeś? Cztery, za każdym razem mocniej.
Po raz drugi wymierzyłam pięść w jego twarz, potem trzeci, a potem czwarty. Za każdym razem próbował się wyrwać ale Niall i Zayn mu na to nie pozwolili. Trzymali go tak jakby wystawiali mi go do ciosu. Mogłam sądzić, że jest to kara za złamanie zasady chociaż moje uderzenia pewnie i tak nie robiły na nim wrażenia choć gdy spojrzałam na krew cieknącą z jego nosa i krwawiącą wargę, uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Jesteś śmieciem. Jesteś potworem, tak jak wy wszyscy ale ty.. ty jesteś najgorszy. Chociaż nie - udałam zamyślenie - dzielisz pierwsze miejsce z Afro. - czułam w sobie tyle siły i nienawiści, że nie panowałam nad sobą - Powinieneś umrzeć, powinni cię torturować żebyś umierał w męczarniach. Puśćcie go. Niech mnie zabije, widzę że ma na to ochotę.
- Pożałujesz wszystkich słów. - syknął Liam oswobodzając się z uścisku chłopaków
- Zabij mnie. Wszystko będzie lepsze niż patrzenie na ciebie i przebywanie w twoim towarzystwie.
Przez chwilę patrzył na mnie z wściekłością lecz po chwili jego rysy łagodniały, a twarz przybierała wygląd osoby pokonanej.
- Wyjdź. - szepnął
- Co? - zapytałam zdziwiona
- Wynocha! - wrzasnął, a ja zrobiłam wielkie oczy
Nie mogłam ruszyć się z miejsca, gdy poczułam uścisk na ręku. Niall prowadził mnie do auta, do którego niemal mnie wepchnął.
- Jedź. - nakazał, a ja posłuchałam
W drodze do domu kilkakrotnie zatrzymywałam się na poboczu by złapać kilka głebokich oddechów i uspokoić ciało, które niebezpiecznie drżało. W pewnym momencie aż zrobiło mi się żal Liama. W jego oczach widziałam żal i smutek gdy nakazał mi wyjść. W końcu udało mi się dojechać do domu. Weszłam do środka i od razu wchodząc do swojej sypialni zamknęłam ją na klucz i padłam na łóżko.
Rozdział 6
Ja jedynie przesunęłam się w bok by zrobić mu przejście.
- Moje biedactwo. - szepnął i ucałował siny policzek
Od razu podążył do salonu i rozsiadł sie na kanapie. Ja poruszałam się za nim niczym cień nie wiedząc co powinnam zrobić. Stanęłam niedaleko sofy i wpatrywałam się w rozglądającego się chłopaka.
- Ubierz się mamy na dziś zaplanowane małe spotkanie. - posłał mi uśmiech, którego jeszcze u niego nie widziałam
- Jakie spotkanie? - szepnęłam bo na tyle pozwalała mi rosnąca w gardle gula
- Chłopcy chcą cię poznać, wczoraj byłaś nieco zdenerwowana więc nie wsystkim przypadłaś do gustu. - rzucił przeczesując palcami swoje włosy
- A jeśli ja nie chcę ich poznać? - zapytałam nieco odważniej
- Skarbie, ty nie masz tu nic do gadania. - zaśmiał się i pokręcił głową - Pójdziesz sama czy mam ci się pomóc przebrać? - zapytał nieco zniecierpliwiony
Nie odpowiedziałam, wiedziałam że nie uda mi się wykręcić z jego dzisiejszych planów więc powolnym krokiem ruszyłam w stronę sypialni. Przeszłam przez cały pokój i zamknęłam się w łazience. Przemyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Postanowiłam zachowywać się normalnie, jak gdyby nic się nie stało. Zaczęłam od normalnych czynności jakimi było nałożenie podkładu, nieco pudru, które mogłyby choć trochę zakryć siniaka. Następnie kredka, trochę błyszczyku i tusz. Muszę przyznać, że makijaż naprawdę czyni cuda, ślad był ledwo widoczny, możliwe że gdybym nie wiedziała, że tam jest to wcale bym go nie widziała. Włosy rozpuściłam i ruszyłam do szafy, w której zaczęłam grzebać w poszukiwaniu czegoś co by mi odpowiadało.
- Pospiesz się. - usłyszałam głos dobiegający zza drzwi i aż się wzdrygnęłam
Zacisnęłam mocniej pięści, a usta w wąską linię przy okazji zamykając powieki. Kilka razy głębiej odetchnęłam i w końcu wybrałam strój.
Przebrana, wyszłam z pokoju i bez słowa ruszyłam do kuchni, gdzie chwyciłam za kartkę i długopis. Liam widząc co robię złapał mój nadgarstek, dośc mocno.
- Co ty odwalasz? - syknął
- Piszę, że wyszłam do lekarza, nie chcę żeby mnie szukał. - odparłam patrząc mu w oczy i wyszarpnęłam dłoń z jego uścisku
Notatkę powiesiłam na lodówce i zamykając za sobą drzwi, wsiadłam do ciemnego auta. Ten chłopak chyba w ogóle nie zwracał uwagi na panujące na ulicach zasady. Wyprzedzał samochody co chwila przyspieszając. Pokręciłam głową i wpatrywałam się w widoki za oknem, wsłuchując się w muzykę lecącą z radia. Po piętnastu minutach znaleźliśmy się w miejscu, w którym nie przypominam sobie bym kiedykolwiek była. Skręciliśmy w leśną uliczkę choć nie taką zwykła gdyż najwyraźniej był to podjazd do posesji. Nie myliłam się, moim oczom po chwili ukazał się ogromnych rozmiarów budynek wyglądający jak jakaś pieprzona willa otoczona drzewami. Zatrzymaliśmy się niedaleko wejścia. Przez chwilę wpatrywałam się w dom przez przednią szybę, gdy Liam otworzył drzwi od mojej strony niczym zasrany gentelmen. Wysiadłam z auta i ruszyłam za nim. Weszliśmy do mieszkania, a mi ukazał się gustownie urządzony holl. W mojej głowie pojawiła się myśl, że mogłabym tu mieszkać lecz po chwili skarciłam się za tą myśl.
- Chodź. - głos wyrwał mnie z zamyślenia i zostałam pociągnięta w stronę salonu
- Kogo my tu mamy. - zaśmiał się szyderczo chłopak z loczkami - Chyba musimy sobie coś wyjaśnić. - rzucił podchodząc w moją stronę
- Za mało ci wczoraj wyjaśniłam, Afro? - parsknęłam, a on zacisnął dłonie w pięści
- Ty mała.. - zaczął lecz ja mu przerwałam
- Nie jestem żadną 'małą'. Odpieprz się ode mnie bo możesz poczuć moją pięść w miejscu, w którym nie chcesz jej poczuć i wierz mi że nie będzie to przyjemna rzecz. - wysyczałam mrużąc przy tym oczy i patrząc wprost w jego
Nie wiem czemu ale tylko on był osobą, której nie bałam się pyskować. Wiedziałam, że jeśli tylko będzie miał okazje to zemści się za to co powiedziałam ale w tym momencie miałam to w dupie bo czułam, że chociaż trochę mogę rozładować gniew jaki mam w sobie.
- Coś ty powiedziała? Ty szmato! - wrzasnął i rzucił się w moją stronę przygotowałam się na uderzenie lecz go nie poczułam
- No już Styles. Nie mów że dałeś się tak łatwo wyprowadzić z równowagi. - usłyszałam do tej pory nieznajomy mi głos - Jestem Zayn. - rzucił chłopak i wyciągnął w moją stronę dłoń, której nie ścisnęłam, pokręcił głową i zaśmiał się pod nosem - Ten z którym się ciągle kłócisz - wskazał głową na loczka - to Harry. - zbliżył się do mnie i szepnął - Rzadko daje się go wyprowadzić z równowagi ale gdy się to już uda to nie ma hamulców więc uważaj.
Zostałam zaprowadzona przez Liama do kanapy i na niej niemal siłą usadzona. Po chwili w salonie zjawiło się jeszcze dwóch chłopaków. Obaj podeszli do mnie by się przedstawić lecz ja nie poświęciłam im nawet minuty uwagi. Zachowywali się jak normalni i grzeczni chłopcy od czego miałam odruch wymiotny. Łgarze i aktorzy ale ja nie byłam osobą, którą łatwo nabrać. Harry i Liam gdzieś wyszli, wcześniej szepcząc coś do siebie. Zostałam sama z Zaynem i pozostałą dwójką, których imion niestety nie zapamiętałam. Mulat usiadł obok mnie i zarzucił rękę na oparcie kanapy więc automatycznie się odsunęłam.
- Chyba nas nie lubisz. - zaśmiał się cicho
- Jesteście potworami. - odparłam
- Nie wszyscy. - spoważniał - On nie jest potworem. - szepnął wskazując głową na śmiejącego się blondyna - Po prostu życie zmusiło go do tego co teraz robi. Osoby dla niego bliskie sprawiły, że wszystko co było w nim umarło przez co znalazł nas i upodobnił się do nas. Ale on nigdy nie był potworem i nim nie będzie. - mówiąc to ciągle przyglądał się chłopakowi, a jego oczach dało się zauważyć coś dziwnego
- Współczujesz mu. - szepnęłam niedowierzając
- Wszystko co tu widzisz stworzyłem ja. Nigdy nie życzyłem nikomu by znalał się w tym razem ze mną. Bezuczuciowość pomaga we wszystkim co robimy ale Niall nie potrafi się wyzbyć wzystkich emocji. Już zawsze będą męczyły go wyrzuty sumienia, które w końcu zjedzą go od środka i nie pozotawią nic.
- A ten obok niego? - zapytałam wskazując głową na szatyna siedzącego obok Nialla
- Louis? Widzę, że serio nie słuchałaś jak się przedstawiali. - parsknął ale po chwili znów spoważniał - Louis to jest ten, który próbuje wszystko załatwić rozmową. Mimo, że jest z nami stara się nie stać takim jak my. Zawsze powtarza "Nikt nigdy nie mówił, że to co się stało było zaplanowane" i ma rację. Nikt z nas nie planował, że będzie tym kim będzie. Ale niektórzy z nas nadal mają kontrolę nad tym co ich spotyka.
- Kim wy w ogóle jesteście? - zapytałam mrużąc oczy
- Nie wiem czy dobrym pomysłem jest bym ci to zdradzał.
- Chcę wiedzieć najwyraźniej i tak już nie mam szans na to by wydostać się z tego bagna. Liam nigdy mi na to nie pozwoli.
- Tak, Liam jest tym upartym. Zawsze dopnie swego ale mimo tego co o nim myślisz nie jest taki najgorszy.
- Chcę wiedzieć. - powtórzyłam
- Dark Evil we własnej osobie. - usłyszałam za uchem głos Harry'ego i aż podskoczyłam
SOUNDTRACK
W tym momencie byłam totalnie przerażona. Siedziałam właśnie w domu gangu odpowiedzialnego za większość morderstw w tym miasteczku. Dilerka również była ich specjalnością. Słyszałam o nich wiele, choć nikt nigdy nie widział jak wyglądają, jedynie ich ofiary które niestety, gdy je znajdowano nie były w stanie zdradzić ich tożsamości. Zakryłam dłonią usta, a moje oczy urosły do rozmiarów piłki do tenisa. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec. Nie wiedziałam nawet jakim cudem znalazłam się na zewnątrz i ruszyłam w ucieczkę przez las. Nie myślałam, po prostu czułam ogromny strach, który przejął kontrolę nad moim ciałem. Biegłam tak nawet nie wiem ile. Na początku słyszałam krzyki całej piątki, które po jakimś czasie ustały. Pomimo kondycji, którą miałam ta ucieczka była niesamowicie męcząca. Obraz przed oczami zaczynał się zamazywać od płaczu ale i od braku powietrza w płucach. Nie mając więcej sił opadłam na ziemię za wielkim drzewem i starałam się opanować oddech. Wtedy poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moich ustach mimowolnie zaczęłam krzyczeć lecz po chwili zobaczyłam błękitne oczy, które momentalnie mnie uspokoiły.
- Wezmę rękę, tylko nie krzycz. Błagam. - szepnął kucając przede mną, pokiwałam głową, że rozumiem
- Nie rób mi krzywdy, proszę. - zaczęłam szlochać
- Nic ci nie zrobię. Uciekaj. Jeśli pobiegniesz jeszcze trochę prosto, uda ci się dotrzeć do drogi, którą pobiegniesz w prawo, rozumiesz? - nie zareagowałam - Prosto i w prawo, rozumiesz? - potrząsnął mną, a ja przytaknęłam
- Ale on mnie zabije, gdy mnie znajdzie. Zabije mnie. Zemści się, że uciekłam. - szepnęłam
- Jeśli nie zrobił ci nic po tym jak go uderzyłaś, to nie zrobi ci nic gdy znów się spotkacie.
- Nic mi nie zrobił? Nic?! - pisnęłam i przetarłam rękawem mokry od potu policzek, ścierając przy tym podkład i puder i odwróciłam w jego stronę siny policzek - Zrobił mi to. - wskazałam na niego palcem - I to. - szepnęłam pokazując poździerane dłonie, które znów zaczynały krwawić - Jeśli to mało, to wyobraź sobie że nogi wyglądają trzysta razy gorzej. On mnie zabije, a ja nie chcę umierać.
Widziałam, że chłopak jest zszokowany tym co zobaczył. Aż dziwne, w końcu mieszka z całym gangiem, do którego sam należy. Mieszka z moim prześladowcą więc powinien wiedzieć do czego zdolny jest jego przyjaciel.
- Uciekaj. Po prostu uciekaj. Ja zajmę się resztą. Po prostu biegnij i się nie odwracaj. Rozumiesz? - zapytał pomagając mi wstać, a ja przytaknęłam - Biegnij.
Nie wiem czemu go posłuchałam, mogła to być przecież pułapka i mogłam wbiec wprost w zasadzkę ale mimo tego kim był ten blondyn to zaufałam mu, zaufałam jego błekitnym tęczówkom i szczerości, którą w nich dostrzegłam i najwyraźniej zrobiłam dobrze. Zayn miał rację, chłopak taki jak Niall nie powinien żyć tak jak żyje. Powinien mieć prawo do szczęścia. Uciekłam, choć byłam pewna że nie na długo. Wchodząc do domu nie zważałam na ból jaki odczuwałam. Spakowałam rzeczy w walizkę, dzwoniąc wcześniej po taxi, do której teraz wsiadałam.. wiedziałam, że nie mogę tu wrócić, dlatego żegnałam dom, żegnałam przyjaciół, żegnałam brata i wszystko co tu miałam. Żeganałam to wszystko z płaczem i żalem.
- Moje biedactwo. - szepnął i ucałował siny policzek
Od razu podążył do salonu i rozsiadł sie na kanapie. Ja poruszałam się za nim niczym cień nie wiedząc co powinnam zrobić. Stanęłam niedaleko sofy i wpatrywałam się w rozglądającego się chłopaka.
- Ubierz się mamy na dziś zaplanowane małe spotkanie. - posłał mi uśmiech, którego jeszcze u niego nie widziałam
- Jakie spotkanie? - szepnęłam bo na tyle pozwalała mi rosnąca w gardle gula
- Chłopcy chcą cię poznać, wczoraj byłaś nieco zdenerwowana więc nie wsystkim przypadłaś do gustu. - rzucił przeczesując palcami swoje włosy
- A jeśli ja nie chcę ich poznać? - zapytałam nieco odważniej
- Skarbie, ty nie masz tu nic do gadania. - zaśmiał się i pokręcił głową - Pójdziesz sama czy mam ci się pomóc przebrać? - zapytał nieco zniecierpliwiony
Nie odpowiedziałam, wiedziałam że nie uda mi się wykręcić z jego dzisiejszych planów więc powolnym krokiem ruszyłam w stronę sypialni. Przeszłam przez cały pokój i zamknęłam się w łazience. Przemyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Postanowiłam zachowywać się normalnie, jak gdyby nic się nie stało. Zaczęłam od normalnych czynności jakimi było nałożenie podkładu, nieco pudru, które mogłyby choć trochę zakryć siniaka. Następnie kredka, trochę błyszczyku i tusz. Muszę przyznać, że makijaż naprawdę czyni cuda, ślad był ledwo widoczny, możliwe że gdybym nie wiedziała, że tam jest to wcale bym go nie widziała. Włosy rozpuściłam i ruszyłam do szafy, w której zaczęłam grzebać w poszukiwaniu czegoś co by mi odpowiadało.
- Pospiesz się. - usłyszałam głos dobiegający zza drzwi i aż się wzdrygnęłam
Zacisnęłam mocniej pięści, a usta w wąską linię przy okazji zamykając powieki. Kilka razy głębiej odetchnęłam i w końcu wybrałam strój.
Przebrana, wyszłam z pokoju i bez słowa ruszyłam do kuchni, gdzie chwyciłam za kartkę i długopis. Liam widząc co robię złapał mój nadgarstek, dośc mocno.
- Co ty odwalasz? - syknął
- Piszę, że wyszłam do lekarza, nie chcę żeby mnie szukał. - odparłam patrząc mu w oczy i wyszarpnęłam dłoń z jego uścisku
Notatkę powiesiłam na lodówce i zamykając za sobą drzwi, wsiadłam do ciemnego auta. Ten chłopak chyba w ogóle nie zwracał uwagi na panujące na ulicach zasady. Wyprzedzał samochody co chwila przyspieszając. Pokręciłam głową i wpatrywałam się w widoki za oknem, wsłuchując się w muzykę lecącą z radia. Po piętnastu minutach znaleźliśmy się w miejscu, w którym nie przypominam sobie bym kiedykolwiek była. Skręciliśmy w leśną uliczkę choć nie taką zwykła gdyż najwyraźniej był to podjazd do posesji. Nie myliłam się, moim oczom po chwili ukazał się ogromnych rozmiarów budynek wyglądający jak jakaś pieprzona willa otoczona drzewami. Zatrzymaliśmy się niedaleko wejścia. Przez chwilę wpatrywałam się w dom przez przednią szybę, gdy Liam otworzył drzwi od mojej strony niczym zasrany gentelmen. Wysiadłam z auta i ruszyłam za nim. Weszliśmy do mieszkania, a mi ukazał się gustownie urządzony holl. W mojej głowie pojawiła się myśl, że mogłabym tu mieszkać lecz po chwili skarciłam się za tą myśl.
- Chodź. - głos wyrwał mnie z zamyślenia i zostałam pociągnięta w stronę salonu
- Kogo my tu mamy. - zaśmiał się szyderczo chłopak z loczkami - Chyba musimy sobie coś wyjaśnić. - rzucił podchodząc w moją stronę
- Za mało ci wczoraj wyjaśniłam, Afro? - parsknęłam, a on zacisnął dłonie w pięści
- Ty mała.. - zaczął lecz ja mu przerwałam
- Nie jestem żadną 'małą'. Odpieprz się ode mnie bo możesz poczuć moją pięść w miejscu, w którym nie chcesz jej poczuć i wierz mi że nie będzie to przyjemna rzecz. - wysyczałam mrużąc przy tym oczy i patrząc wprost w jego
Nie wiem czemu ale tylko on był osobą, której nie bałam się pyskować. Wiedziałam, że jeśli tylko będzie miał okazje to zemści się za to co powiedziałam ale w tym momencie miałam to w dupie bo czułam, że chociaż trochę mogę rozładować gniew jaki mam w sobie.
- Coś ty powiedziała? Ty szmato! - wrzasnął i rzucił się w moją stronę przygotowałam się na uderzenie lecz go nie poczułam
- No już Styles. Nie mów że dałeś się tak łatwo wyprowadzić z równowagi. - usłyszałam do tej pory nieznajomy mi głos - Jestem Zayn. - rzucił chłopak i wyciągnął w moją stronę dłoń, której nie ścisnęłam, pokręcił głową i zaśmiał się pod nosem - Ten z którym się ciągle kłócisz - wskazał głową na loczka - to Harry. - zbliżył się do mnie i szepnął - Rzadko daje się go wyprowadzić z równowagi ale gdy się to już uda to nie ma hamulców więc uważaj.
Zostałam zaprowadzona przez Liama do kanapy i na niej niemal siłą usadzona. Po chwili w salonie zjawiło się jeszcze dwóch chłopaków. Obaj podeszli do mnie by się przedstawić lecz ja nie poświęciłam im nawet minuty uwagi. Zachowywali się jak normalni i grzeczni chłopcy od czego miałam odruch wymiotny. Łgarze i aktorzy ale ja nie byłam osobą, którą łatwo nabrać. Harry i Liam gdzieś wyszli, wcześniej szepcząc coś do siebie. Zostałam sama z Zaynem i pozostałą dwójką, których imion niestety nie zapamiętałam. Mulat usiadł obok mnie i zarzucił rękę na oparcie kanapy więc automatycznie się odsunęłam.
- Chyba nas nie lubisz. - zaśmiał się cicho
- Jesteście potworami. - odparłam
- Nie wszyscy. - spoważniał - On nie jest potworem. - szepnął wskazując głową na śmiejącego się blondyna - Po prostu życie zmusiło go do tego co teraz robi. Osoby dla niego bliskie sprawiły, że wszystko co było w nim umarło przez co znalazł nas i upodobnił się do nas. Ale on nigdy nie był potworem i nim nie będzie. - mówiąc to ciągle przyglądał się chłopakowi, a jego oczach dało się zauważyć coś dziwnego
- Współczujesz mu. - szepnęłam niedowierzając
- Wszystko co tu widzisz stworzyłem ja. Nigdy nie życzyłem nikomu by znalał się w tym razem ze mną. Bezuczuciowość pomaga we wszystkim co robimy ale Niall nie potrafi się wyzbyć wzystkich emocji. Już zawsze będą męczyły go wyrzuty sumienia, które w końcu zjedzą go od środka i nie pozotawią nic.
- A ten obok niego? - zapytałam wskazując głową na szatyna siedzącego obok Nialla
- Louis? Widzę, że serio nie słuchałaś jak się przedstawiali. - parsknął ale po chwili znów spoważniał - Louis to jest ten, który próbuje wszystko załatwić rozmową. Mimo, że jest z nami stara się nie stać takim jak my. Zawsze powtarza "Nikt nigdy nie mówił, że to co się stało było zaplanowane" i ma rację. Nikt z nas nie planował, że będzie tym kim będzie. Ale niektórzy z nas nadal mają kontrolę nad tym co ich spotyka.
- Kim wy w ogóle jesteście? - zapytałam mrużąc oczy
- Nie wiem czy dobrym pomysłem jest bym ci to zdradzał.
- Chcę wiedzieć najwyraźniej i tak już nie mam szans na to by wydostać się z tego bagna. Liam nigdy mi na to nie pozwoli.
- Tak, Liam jest tym upartym. Zawsze dopnie swego ale mimo tego co o nim myślisz nie jest taki najgorszy.
- Chcę wiedzieć. - powtórzyłam
- Dark Evil we własnej osobie. - usłyszałam za uchem głos Harry'ego i aż podskoczyłam
SOUNDTRACK
W tym momencie byłam totalnie przerażona. Siedziałam właśnie w domu gangu odpowiedzialnego za większość morderstw w tym miasteczku. Dilerka również była ich specjalnością. Słyszałam o nich wiele, choć nikt nigdy nie widział jak wyglądają, jedynie ich ofiary które niestety, gdy je znajdowano nie były w stanie zdradzić ich tożsamości. Zakryłam dłonią usta, a moje oczy urosły do rozmiarów piłki do tenisa. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec. Nie wiedziałam nawet jakim cudem znalazłam się na zewnątrz i ruszyłam w ucieczkę przez las. Nie myślałam, po prostu czułam ogromny strach, który przejął kontrolę nad moim ciałem. Biegłam tak nawet nie wiem ile. Na początku słyszałam krzyki całej piątki, które po jakimś czasie ustały. Pomimo kondycji, którą miałam ta ucieczka była niesamowicie męcząca. Obraz przed oczami zaczynał się zamazywać od płaczu ale i od braku powietrza w płucach. Nie mając więcej sił opadłam na ziemię za wielkim drzewem i starałam się opanować oddech. Wtedy poczułam jak ktoś kładzie dłoń na moich ustach mimowolnie zaczęłam krzyczeć lecz po chwili zobaczyłam błękitne oczy, które momentalnie mnie uspokoiły.
- Wezmę rękę, tylko nie krzycz. Błagam. - szepnął kucając przede mną, pokiwałam głową, że rozumiem
- Nie rób mi krzywdy, proszę. - zaczęłam szlochać
- Nic ci nie zrobię. Uciekaj. Jeśli pobiegniesz jeszcze trochę prosto, uda ci się dotrzeć do drogi, którą pobiegniesz w prawo, rozumiesz? - nie zareagowałam - Prosto i w prawo, rozumiesz? - potrząsnął mną, a ja przytaknęłam
- Ale on mnie zabije, gdy mnie znajdzie. Zabije mnie. Zemści się, że uciekłam. - szepnęłam
- Jeśli nie zrobił ci nic po tym jak go uderzyłaś, to nie zrobi ci nic gdy znów się spotkacie.
- Nic mi nie zrobił? Nic?! - pisnęłam i przetarłam rękawem mokry od potu policzek, ścierając przy tym podkład i puder i odwróciłam w jego stronę siny policzek - Zrobił mi to. - wskazałam na niego palcem - I to. - szepnęłam pokazując poździerane dłonie, które znów zaczynały krwawić - Jeśli to mało, to wyobraź sobie że nogi wyglądają trzysta razy gorzej. On mnie zabije, a ja nie chcę umierać.
Widziałam, że chłopak jest zszokowany tym co zobaczył. Aż dziwne, w końcu mieszka z całym gangiem, do którego sam należy. Mieszka z moim prześladowcą więc powinien wiedzieć do czego zdolny jest jego przyjaciel.
- Uciekaj. Po prostu uciekaj. Ja zajmę się resztą. Po prostu biegnij i się nie odwracaj. Rozumiesz? - zapytał pomagając mi wstać, a ja przytaknęłam - Biegnij.
Nie wiem czemu go posłuchałam, mogła to być przecież pułapka i mogłam wbiec wprost w zasadzkę ale mimo tego kim był ten blondyn to zaufałam mu, zaufałam jego błekitnym tęczówkom i szczerości, którą w nich dostrzegłam i najwyraźniej zrobiłam dobrze. Zayn miał rację, chłopak taki jak Niall nie powinien żyć tak jak żyje. Powinien mieć prawo do szczęścia. Uciekłam, choć byłam pewna że nie na długo. Wchodząc do domu nie zważałam na ból jaki odczuwałam. Spakowałam rzeczy w walizkę, dzwoniąc wcześniej po taxi, do której teraz wsiadałam.. wiedziałam, że nie mogę tu wrócić, dlatego żegnałam dom, żegnałam przyjaciół, żegnałam brata i wszystko co tu miałam. Żeganałam to wszystko z płaczem i żalem.
czwartek, 27 marca 2014
Rozdział 5
SOUNDTRACK
Spojrzałam na jego twarz, która wyrażała jedynie wściekłość. Zaciśnięta szczeka dodawała mu niezwykle groźnego wyglądu. Spojrzałam w jego czarne oczy i w tym samym momencie poczułam uderzenie na policzku, które było silnijesze niż poprzednie zetknięcie jego pięści z moją twarzą. Nogi ugięły się pode mną ale nie dane było mi upaść. Poczułam jak jego dłonie zaciskają się na moich ramionach i podciągają w górę. Spojrzał na mnie, a po chwili skupił wzrok na moim policzku, na którym niewątpilwie widać było teraz ślad po uderzeniu. Uścisk zjechał na nadgarstek, za który zostałam pociągnięta w stronę wyjścia. Przeszliśmy koło kanap, na których siedzieli jego znajomi. Nie zważał na nawoływania z ich strony. Po chwili czułam świeże powietrze owiewające moją twarz. Zostałam wepchnięta do ciemnego auta, w którym za kierownicą zasiadł Liam. Odpalił silnik i z piskiem opon ruszył spod klubu. Jechaliśmy z prędkością dosięgającą niemal 200km/h. Chłopak wymijał napotkane na drodze auta, a jego twarz nadal spięta powoli się rozluźniała. Agresywnie zmieniał biegi przy okazji przyspieszając. Ja siedziałam wbita w fotel z milionem myśli na sekundę. Nie wiedziałam co zamierza ani gdzie mnie wiezie. Bałam się odezwać i ruszyć więc po prostu czekałam na to co zaplanował wobec mnie. Wyjechaliśmy z miasta, za szybą pojawiały się krajobrazy, których jeszcze nigdy nie widziałam, przerażenie rosło we mnie z sekundy na sekundę i sprawiało że zaczynałam tracić możliwość myślenia, oddychania, nawet poruszenia się. Nagle zatrzymaliśmy się wyjątkowo gwałtownie. Chłopak wysiadł, a po chwili i ja zostałam wyciągnięta z auta. Szarpnięciem odwrócił mnie w swoją stronę, tak bym mogła patrzeć na jego twarz. Przejechał kciukiem po policzku, który wciąż pulsował. Przez chwilę widziałam w jego oczach coś przypominającego troskę lecz po chwili poczułam kolejne uderzenie, które tym razem posłało mnie na ziemię. Wylądowałam na kolanach, podpierając się o podłoże rękoma, próbowałam złapać oddech, który został mi odebrany tym uderzeniem.
- Zobacz do czego mnie zmuszasz. - usłyszałam nad sobą - Wstań jak do ciebie mówię! - krzyknął, a ja choć próbowałam, nie mogłam wstać
Poczułam kolejne szarpnięcie, które postawiło mnie do pionu, a ja resztkami sił utrzymałam się na nogach.
- Wiesz, że muszę ci dać nauczkę. Chociaż tak bardzo bym tego nie chciał. - przez chwilę pokręcił głową, a twarz ukrył w dłoniach
Chwila słabości nie trwała długo, znów poczułam uderzenie, w tym momencie ostateczne. Takie, które sprawiło, że wszystkie siły mnie opuściły. Upadłam na ziemię już nawet nie próbując się podpierać. Moja twarz poczuła mocne zderzenie z podłożem. Chciałam płakać ale nawet na to nie miałam siły, starałam się ją wykorzystać do tego by podnieść się i pokazać, że nie jest w stanie mnie złamać, że mogę mu się postawić. Niestety okazałam się być niesamowicie słabą i kruchą osobą. Usłyszałam oddalające się kroki.
- Zostawię go, wystarczysz mi ty. - usłyszałam, a po chwili pozostawiając w mojej głowie echo tych słów, auto odjechało
Nie wiem ile czasu spędziłam leżąc na ziemi, wiem jedynie, że w końcu udało mi się podnieść do pozycji siedzącej. Zobaczyłam leżącą niedaleko torebkę, chwyciłam ją i wyciągając telefon zaczęłam zastanawiać się co w tym momencie powinnam zrobić. Czy zadzwonić po kogoś z przyjaciół? Od razu zrezygnowałam z tego pomysłu, wiedząc że musiałabym się tłumaczyć. Wykręciłam numer do firmy taxi. Nakreśliłam mężczyźnie okolicę, w której się znajduję na co odparł, że może być dopiero za pół godziny ponieważ tyle zajmie mu droga. Aż dziwne, że mój dojazd tu trwał nie dłużej niż dzisięć minut. W końcu ujrzałam światła, na chwiejących się nogach doszłam do auta i wsiadłam do niego, szeptem podajac mężczyźnie adres. Widziałam jak podczas drogi, spogląda w lusterko, patrząc na mnie ze współczuciem i co jakiś czas pytając czy wszystko w porządku. Ja jedynie przytakiwałam głową, nie odrywając wzroku od widoków za szybą, w ten sposób starałam się międzyinnymi nie pokazywać śladu, który widniał na moim policzku. Gdy dotarłam do domu, była czwarta w nocy. Po cichu wślizgnęłam się do środka i z butami w ręku przeszłam do swojej sypialni. Przeszłam do łazienki, w której w końcu odważyłam się spojrzeć w lustro.
- O boże.. - było to jedyne co zdołałam wypowiedzieć, gdy patrzyłam na swoje odbicie
Prawy policzek zaczynał nabierać kolor mocnego fioletu. Bałam się, że nie uda mi się go zakryć żadnym makijażem. Następnie spojrzałam na swoje dłonie i kolana. Skóra na nich była poździerana, a na jednej nodze widniała zaschnięta strużka krwi. Chwyciłam za płatki kometyczne, wodę utlenioną i zaczęłam oczyszczać powstałe w dzisiejszym starciu rany. Miałam ochotę krzyczeć, gdy poczułam pieczenie i szczypanie lecz pozostałam jedynie przy zagryzaniu wargi i ściskaniu ust w wąską linię. Następnie weszłam pod prysznic, nawet nie zdejmując do niczego nie nadającej się już sukienki. Pozwoliłam by strumienie wody zmyły ze mnie wspomnienia dzisiejszego wieczoru. Po piętnastu minutach wyszłam spod prysznica i przebrałam w pidżamę, która leżała na jednej z szafek. W końcu położyłam się do łóżka, gdzie niemal od razu zaczęłam płakać i szlochać nie mogąc uwierzyć w to że wpakowałam się w takie bagno. Przez resztę nocy udało mi się przespać może dwadzieścia minut, ponieważ co chwilę budziłam się zalana potem i nie mogąc złapać oddechu, który znikał, a w zastąpstwie za niego pojawiał się niesamowity strach. Przez okno w pokoju zaczęły wpadać promienie słoneczne, które niesamowicie raziły moje zmęczone oczy, gdy zegarek zaczął wybijać ósmą usłyszałam ciche pukanie do drzwi i automatycznie położyłam się na prawym boku, by móc ukryć siny policzek.
- Hej, jak się czujesz? - szepnął brat widząc, że mam otwarte oczy
- Lepiej - posłałam nikły uśmiech - ale chyba jeszcze dziś zostanę w łóżku.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytał gładząc dłonią moje włosy
- Nie. Dam sobie radę. Ty leć bo spóźnisz się na zajęcia.
- Nie zamykaj więcej drzwi na noc. Chciałem wejść w nocy sprawdzić czy wszystko ok ale było zamknięte. Nie chciałem cię budzić więc odpuściłem ale się martwiłem.
- Przepraszam. - szepnęłam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, lecz szybko ją otarłam
- Jak coś to dzwoń. - cmoknął mnie w czoło i wyszedł z pokoju
Poczekałam aż usłyszę zamykanie drzwi wyjściowych i dopiero wtedy obróciłam się na plecy by po chwili wstać z łóżka. Podeszłam do lustra by sprawdzić jak dziś wygląda mój policzek. W sumie nic się nie zmieniło. Nadal miał przerażająco ciemny kolor. Przemyłam twarz zimną wodą by nieco się rozbudzić. Włosy związałam w kucyk i przeszłam do kuchni by zrobić sobie kawę. Usłyszałam, że ktoś wjeżdża na podjazd więc wyjrzałam przez okno w korytarzu. Od razu poznałam ciemne auto, które zatrzymało się nieopodal. Szybko przekręciłam zamek w drzwiach i wstrzymałam oddech chowając się i jak najszybciej znikając z widoku. Usłyszałam pukanie do drzwi, zadziwiająco spokojne.
- Blair. Wiem, że tam jesteś. - usłyszałam i przeraziłam się - Nie każ mi być niegrzecznym i wyważać drzwi.
Nie reagowałam, a pukanie przerodziło się w walenie. Po pięciu minutach na chwilę ustało.
- Sama tego chciałaś! - usłyszałam wściekły krzyk
Nie chciałam żeby to robił, bałam się że byłby do tego zdolny. Wstałam i powoli przekręciłam zamek, następnie uchylając drzwi.
- No co? Nie zaprosisz mnie do środka? - na twarzy chłopaka wymalowany był szyderczy uśmiech
Spojrzałam na jego twarz, która wyrażała jedynie wściekłość. Zaciśnięta szczeka dodawała mu niezwykle groźnego wyglądu. Spojrzałam w jego czarne oczy i w tym samym momencie poczułam uderzenie na policzku, które było silnijesze niż poprzednie zetknięcie jego pięści z moją twarzą. Nogi ugięły się pode mną ale nie dane było mi upaść. Poczułam jak jego dłonie zaciskają się na moich ramionach i podciągają w górę. Spojrzał na mnie, a po chwili skupił wzrok na moim policzku, na którym niewątpilwie widać było teraz ślad po uderzeniu. Uścisk zjechał na nadgarstek, za który zostałam pociągnięta w stronę wyjścia. Przeszliśmy koło kanap, na których siedzieli jego znajomi. Nie zważał na nawoływania z ich strony. Po chwili czułam świeże powietrze owiewające moją twarz. Zostałam wepchnięta do ciemnego auta, w którym za kierownicą zasiadł Liam. Odpalił silnik i z piskiem opon ruszył spod klubu. Jechaliśmy z prędkością dosięgającą niemal 200km/h. Chłopak wymijał napotkane na drodze auta, a jego twarz nadal spięta powoli się rozluźniała. Agresywnie zmieniał biegi przy okazji przyspieszając. Ja siedziałam wbita w fotel z milionem myśli na sekundę. Nie wiedziałam co zamierza ani gdzie mnie wiezie. Bałam się odezwać i ruszyć więc po prostu czekałam na to co zaplanował wobec mnie. Wyjechaliśmy z miasta, za szybą pojawiały się krajobrazy, których jeszcze nigdy nie widziałam, przerażenie rosło we mnie z sekundy na sekundę i sprawiało że zaczynałam tracić możliwość myślenia, oddychania, nawet poruszenia się. Nagle zatrzymaliśmy się wyjątkowo gwałtownie. Chłopak wysiadł, a po chwili i ja zostałam wyciągnięta z auta. Szarpnięciem odwrócił mnie w swoją stronę, tak bym mogła patrzeć na jego twarz. Przejechał kciukiem po policzku, który wciąż pulsował. Przez chwilę widziałam w jego oczach coś przypominającego troskę lecz po chwili poczułam kolejne uderzenie, które tym razem posłało mnie na ziemię. Wylądowałam na kolanach, podpierając się o podłoże rękoma, próbowałam złapać oddech, który został mi odebrany tym uderzeniem.
- Zobacz do czego mnie zmuszasz. - usłyszałam nad sobą - Wstań jak do ciebie mówię! - krzyknął, a ja choć próbowałam, nie mogłam wstać
Poczułam kolejne szarpnięcie, które postawiło mnie do pionu, a ja resztkami sił utrzymałam się na nogach.
- Wiesz, że muszę ci dać nauczkę. Chociaż tak bardzo bym tego nie chciał. - przez chwilę pokręcił głową, a twarz ukrył w dłoniach
Chwila słabości nie trwała długo, znów poczułam uderzenie, w tym momencie ostateczne. Takie, które sprawiło, że wszystkie siły mnie opuściły. Upadłam na ziemię już nawet nie próbując się podpierać. Moja twarz poczuła mocne zderzenie z podłożem. Chciałam płakać ale nawet na to nie miałam siły, starałam się ją wykorzystać do tego by podnieść się i pokazać, że nie jest w stanie mnie złamać, że mogę mu się postawić. Niestety okazałam się być niesamowicie słabą i kruchą osobą. Usłyszałam oddalające się kroki.
- Zostawię go, wystarczysz mi ty. - usłyszałam, a po chwili pozostawiając w mojej głowie echo tych słów, auto odjechało
Nie wiem ile czasu spędziłam leżąc na ziemi, wiem jedynie, że w końcu udało mi się podnieść do pozycji siedzącej. Zobaczyłam leżącą niedaleko torebkę, chwyciłam ją i wyciągając telefon zaczęłam zastanawiać się co w tym momencie powinnam zrobić. Czy zadzwonić po kogoś z przyjaciół? Od razu zrezygnowałam z tego pomysłu, wiedząc że musiałabym się tłumaczyć. Wykręciłam numer do firmy taxi. Nakreśliłam mężczyźnie okolicę, w której się znajduję na co odparł, że może być dopiero za pół godziny ponieważ tyle zajmie mu droga. Aż dziwne, że mój dojazd tu trwał nie dłużej niż dzisięć minut. W końcu ujrzałam światła, na chwiejących się nogach doszłam do auta i wsiadłam do niego, szeptem podajac mężczyźnie adres. Widziałam jak podczas drogi, spogląda w lusterko, patrząc na mnie ze współczuciem i co jakiś czas pytając czy wszystko w porządku. Ja jedynie przytakiwałam głową, nie odrywając wzroku od widoków za szybą, w ten sposób starałam się międzyinnymi nie pokazywać śladu, który widniał na moim policzku. Gdy dotarłam do domu, była czwarta w nocy. Po cichu wślizgnęłam się do środka i z butami w ręku przeszłam do swojej sypialni. Przeszłam do łazienki, w której w końcu odważyłam się spojrzeć w lustro.
- O boże.. - było to jedyne co zdołałam wypowiedzieć, gdy patrzyłam na swoje odbicie
Prawy policzek zaczynał nabierać kolor mocnego fioletu. Bałam się, że nie uda mi się go zakryć żadnym makijażem. Następnie spojrzałam na swoje dłonie i kolana. Skóra na nich była poździerana, a na jednej nodze widniała zaschnięta strużka krwi. Chwyciłam za płatki kometyczne, wodę utlenioną i zaczęłam oczyszczać powstałe w dzisiejszym starciu rany. Miałam ochotę krzyczeć, gdy poczułam pieczenie i szczypanie lecz pozostałam jedynie przy zagryzaniu wargi i ściskaniu ust w wąską linię. Następnie weszłam pod prysznic, nawet nie zdejmując do niczego nie nadającej się już sukienki. Pozwoliłam by strumienie wody zmyły ze mnie wspomnienia dzisiejszego wieczoru. Po piętnastu minutach wyszłam spod prysznica i przebrałam w pidżamę, która leżała na jednej z szafek. W końcu położyłam się do łóżka, gdzie niemal od razu zaczęłam płakać i szlochać nie mogąc uwierzyć w to że wpakowałam się w takie bagno. Przez resztę nocy udało mi się przespać może dwadzieścia minut, ponieważ co chwilę budziłam się zalana potem i nie mogąc złapać oddechu, który znikał, a w zastąpstwie za niego pojawiał się niesamowity strach. Przez okno w pokoju zaczęły wpadać promienie słoneczne, które niesamowicie raziły moje zmęczone oczy, gdy zegarek zaczął wybijać ósmą usłyszałam ciche pukanie do drzwi i automatycznie położyłam się na prawym boku, by móc ukryć siny policzek.
- Hej, jak się czujesz? - szepnął brat widząc, że mam otwarte oczy
- Lepiej - posłałam nikły uśmiech - ale chyba jeszcze dziś zostanę w łóżku.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytał gładząc dłonią moje włosy
- Nie. Dam sobie radę. Ty leć bo spóźnisz się na zajęcia.
- Nie zamykaj więcej drzwi na noc. Chciałem wejść w nocy sprawdzić czy wszystko ok ale było zamknięte. Nie chciałem cię budzić więc odpuściłem ale się martwiłem.
- Przepraszam. - szepnęłam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, lecz szybko ją otarłam
- Jak coś to dzwoń. - cmoknął mnie w czoło i wyszedł z pokoju
Poczekałam aż usłyszę zamykanie drzwi wyjściowych i dopiero wtedy obróciłam się na plecy by po chwili wstać z łóżka. Podeszłam do lustra by sprawdzić jak dziś wygląda mój policzek. W sumie nic się nie zmieniło. Nadal miał przerażająco ciemny kolor. Przemyłam twarz zimną wodą by nieco się rozbudzić. Włosy związałam w kucyk i przeszłam do kuchni by zrobić sobie kawę. Usłyszałam, że ktoś wjeżdża na podjazd więc wyjrzałam przez okno w korytarzu. Od razu poznałam ciemne auto, które zatrzymało się nieopodal. Szybko przekręciłam zamek w drzwiach i wstrzymałam oddech chowając się i jak najszybciej znikając z widoku. Usłyszałam pukanie do drzwi, zadziwiająco spokojne.
- Blair. Wiem, że tam jesteś. - usłyszałam i przeraziłam się - Nie każ mi być niegrzecznym i wyważać drzwi.
Nie reagowałam, a pukanie przerodziło się w walenie. Po pięciu minutach na chwilę ustało.
- Sama tego chciałaś! - usłyszałam wściekły krzyk
Nie chciałam żeby to robił, bałam się że byłby do tego zdolny. Wstałam i powoli przekręciłam zamek, następnie uchylając drzwi.
- No co? Nie zaprosisz mnie do środka? - na twarzy chłopaka wymalowany był szyderczy uśmiech
Subskrybuj:
Posty (Atom)